Chapter 8

360 35 51
                                    

Rozmowa potoczyła się dalej bez potrzeby mojej interwencji. Wszystko było w jak najlepszym porządku, póki Sebastian nie zaproponował nam tańca. Czułam się już wystarczająco jak kretynka, w ogóle będąc w tym klubie, a wizja dodatkowego tańczenia zdecydowanie nie zachęcała do dalszego siedzenia w nim, więc po prostu grzecznie odmówiłam. Grzecznie, jak na moje możliwości, oczywiście. Kurt zresztą podobnie. Szatyn udał się więc z Blainem na parkiet, wyraźnie z siebie zadowolony.

-Jesteś głupi - zauważyłam, gdy poprosiłam barmana o kolejnego drinka. Nie wiedziałam, ilu dziwnych rzeczy będę musiała się jeszcze dopuścić tego wieczoru, więc po prostu piłam, nie zważając zbytnio na ilość.

-Hm? - mruknął zdezorientowany, stale wbijając spojrzenie wręcz przesiąknięte zazdrością w swojego chłopaka.

-Sterczysz tu jak kompletny idiota, zamiast iść i się dobrze bawić - powiedziałam z rozbawieniem, zawieszając ramię na szatynie. - Pomyśl, - wskazałam wolną dłonią na wyraźnie zadowolonego z siebie Sebastiana - mógłbyś tam być na jego miejscu. Myślisz, że on siedziałby z kumpelą przy barze, użalając się nad losem, zamiast pokazać, co do niego należy?

-Ale co ja mam zrobić? - westchnął z niezadowoleniem. - Myślisz, że moja obecność tam zmieni cokolwiek? Spójrz na niego - machnął dłonią w stronę szatyna. - Zapewne nigdy nie odpuszcza.

-To zajmij się kimś innym - zaproponowałam, biorąc łyk. - Blaine sam do ciebie przyleci - wzruszyłam ramionami, gdy Kurt zrobił minę, jakby go olśniło.

-Mam lepszy pomysł - oznajmił, wbijając we mnie wzrok. - Postaraj się zająć sobą jego uwagę - uśmiechnął się z zadowoleniem.

-Kogo? - zapytałam, próbując połączyć fakty. - Blaine'a? - zdziwiłam się, biorąc łyk.

-Nieee - pokręcił głową. - Sebastiana.

-Co? - zrobiłam wielkie oczy, prawie krztusząc się drinkiem. Nie wiem, gdzie ten człowiek miał mózg, ale jeżeli po dobrej godzinie wysłuchiwania tej żenady dalej nie zrozumiał, że to do niczego nie prowadzi, to zdecydowanie trzymał się gorzej od Brittany.

-No, weź - jęknął błagalnie. - Może będziesz się dobrze bawić - dodał, przybierając niewinny uśmiech.

-Czyli - złączyłam dłonie, wbijając poważne spojrzenie w Kurta - mam tam pójść, zacząć tańczyć z całkiem przystojnym gejem w klubie pełnym obleśnych trzydziestolatków, poprzebieranych za baby i przy okazji dobrze się bawić? - zapytałam, na co szatyn skinął głową. - Matko boska - złapałam się za skronie. - Jak nisko można upaść? - szepnęłam sama do siebie, ciągnąc ucieszonego Hummela za sobą w stronę parkietu. - Wisisz mi za to przysługę - wystawiłam palec w jego stronę, próbując brzmieć jak najbardziej poważnie.

Kurt został kilka metrów dalej, przypatrując się całej sytuacji. Zaczęłam tańczyć razem z Sebastianem i Blainem, zastanawiając się, jak chociaż na chwilę odwrócić uwagę wyższego. Na pewno nie chciałam się wciskać pomiędzy nich na siłę, a skoro Kurt nie miał najmniejszego zamiaru by dołączyć do Blaine'a na parkiecie, musiałam przyprowadzić go do niego.

Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale dzięki facetom, przebranym za laski. Ktoś na kształt Tiny Turner przeszedł obok mnie.

-Hej! - krzyknęłam, skupiając na sobie uwagę obu chłopaków, po czym wskazałam na wcześniej zauważoną osobę. - To Tina Turner? - zapytałam, na co obydwaj natychmiastowo się odwrócili. Stanęłam obok Blaine'a, posyłając mu karcące spojrzenie i ściszyłam głos. - Co ty robisz, idioto? Nie widzisz, że Kurtowi jest przykro? Rusz ten swój tyłek, bo zaraz stracisz chłopaka - oznajmiłam srogim tonem, delikatnie wyolbrzymiając sytuację i wróciłam na wcześniejsze miejsce, zostawiając czarnowłosego w delikatnym osłupieniu

ALMOST LOVE || Sebastian Smythe  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz