Chapter 29

255 28 43
                                    

-To nie jest zabawne - mruknęłam, naburmuszona.

-Jesteś pewna? - zakpił. - Ja bawię się całkiem przednio - dodał. Ten dupek śmiał mi się prosto w twarz. Niech mi ktoś przypomni, po jaką cholerę w ogóle dalej tu siedziałam.

-Ha, ha - przewróciłam oczami. - Mógłbyś chociaż na chwilę przestać zachowywać się jak egoistyczny kretyn? - wyszczerzyłam usta w poirytowanym uśmiechu.

-Nie - wzruszył ramionami, dalej rozbawiony. - Ale kontynuuj - skinął głową, momentalnie poważniejąc. Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, co powiedzieć. Czego oczekiwał?

-Chyba powiedziałam już wszystko - mruknęłam, speszona, uciekając spojrzeniem. - Może dla odmiany ty zaczniesz gadać i wyjaśnisz mi, co tu robię? - zapytałam, zniecierpliwiona.

Poważnie, siedziałam tu już dobrze dziesięć minut i jedyne, co wydarzyło się przez cały ten czas, pomijając mój wyrafinowany bełkot, i Sebastiana, który z jakiegoś powodu bardzo dobrze się bawił, to jedno wielkie nic.

-W porządku - szatyn odstawił szklankę na stół, krzyżując nasze spojrzenia. W zielonych tęczówkach Smythe'a odbił się delikatny blask. Mhm, ten facet zdecydowanie coś kombinował. - Ale jeśli chodzi o pocałunek...

-Przestań - przerwałam mu. Ten temat w dalszym ciągu wywoływał we mnie dziwne zażenowanie. - Chciałam, żebyś o tym zapomniał - mruknęłam. - Poza tym, to ty mnie pocałowałeś - wzruszyłam ramionami. - Jeśli o mnie chodzi, wszystko jest jasne - dodałam, wbijając wzrok w podłogę. Czułam, że nie byłabym w stanie go okłamać, gdyby zmusił mnie do spojrzenia prosto w oczy.

-Czyżby? - parsknął śmiechem. - Nie odepchnęłabyś mnie w takim przypadku? - dłoń szatyna powędrowała pod moją brodę, unosząc ją ku górze. I tak doszło do wymiany spojrzeń, przez którą dosłownie mnie zatkało.

-Byłam pijana - wyszeptałam, na co szatyn natychmiastowo spoważniał.

-Tamtego ranka też? - wypomniał mi.

-Wtedy...

-Och, przestań - przewrócił oczami. - Kogo próbujesz okłamać?

Zagryzłam wargę, czując jak krew podchodziła mi do policzków. Ta jego cholerna pewność siebie miała na mnie dziwny wpływ, co zapewne zresztą sam zauważył.

-Żałuję - mruknęłam, spuszczając wzrok. - Nie powinno do tego dojść - przełknęłam gulę w gardle.

-Nie wierzę ci - oznajmił z zadowoleniem. Chwilę później poczułam, że szatyn się do mnie przysuwa, a jego twarz znalazła się tuż przed moją. Wbiłam wzrok w hipnotyzujące tęczówki, czując, że serce zaczyna mi walić jak oszalałe.

-Zostaw mnie - poprosiłam.

-W porządku - na ułamek sekundy poczułam ulgę, ale szatyn rozwiał mój wewnętrzny spokój tak szybko, jak tylko się pojawił. - Jeżeli powiesz mi to prosto w twarz - dodał, robiąc nacisk na każde pojedyncze słowo. - Powiedz, że żałujesz tamtego pocałunku - doprecyzował.

-Sebastian - szepnęłam błagalnie. Nie mogłam mu tego powiedzieć. A najgorsze było to, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Obydwoje wiedzieliśmy, że powtórzyłabym to, gdybym tylko miała okazje. Po co miałam go okłamywać? Z powodu jakichś bezsensownych wyrzutów sumienia? I tak byłam beznadziejną przyjaciółką. - Proszę cię, odsuń się - mruknęłam, ponownie spuszczając wzrok.

-Nie możesz powiedzieć mi tego prosto w twarz? - zapytał, rozbawiony.

-Nie potrafię, dobra? - uniosłam głos, na powrót krzyżując nasze spojrzenia. - Nie żałuję, że się całowaliśmy - wyrzuciłam ręce w górę. - To chciałeś usłyszeć? - warknęłam.

-Mhm - przytaknął, po czym jego usta znalazły się na moich.

✿ڿڰۣ-

Lol jakiś krótki ten rozdział 🙈😂
No ale chyba tym razem musicie mi wybaczyć 😇

ALMOST LOVE || Sebastian Smythe  ✔Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora