Rozdział 9 |PO|

327 15 1
                                    

POV – Newt

Uciekaliśmy w stronę samochodu, aby ukryć się przed otaczającymi nad żołnierzami z Dreszczu. Odwróciłem się i zobaczyłem za nami Minho z Trixie deklarujących, że nas osłonią. Z resztą zdążyliśmy schować się w kierowanym przez Jorga aucie, patrząc na osłaniających nas przyjaciół ukrytych za jakimiś beczkami i zbliżających się do nich ostatnich żołnierzy. Górolot nadal stał z uchylonymi wrotami jakby na coś czekając. W myślach modliłem się żeby tylko zdążyli do nas dobiec. Uważnie liczyłem każdy wystrzelający nabój z ich broni. Gdy każdy z nich po raz ostatni pociągnął za spust, rzucili karabiny przed siebie i zaczęli biec ku nam. Żołnierze stąpali im po piętach trzymając w ręku granat z ładunkiem paraliżującym. Jeden żołnierz wziął zamach i rzucił ładunkiem pod nogi Trix.

- Uważajcie! – wydarłem się, zdzierając sobie przy tym gardło.

Było za późno, patrzałem jak dwójka moich przyjaciół upada bezwładnie na ziemię. Żołnierze chwycili ich za nogi i ręce i zaczęli nieść w stronę stojącego nieopodal górolotu.

- Nie! – darłem się próbując pobiec w ich stronę. Thomas złapał mnie w pasie i skutecznie unieruchomił.

- Puszczaj! Musimy coś zrobić! – krzyczałem do reszty. Czułem, że po moje policzki robią się coraz bardziej mokre od łez.

Cały czas wyrywając się i wydzierając patrzałem jak górolot odrywa się od ziemi zamykając swoje wrota. Gdy był on już wysoko w powietrzu Thomas mnie puścił a ja upadłem na kolana zaciskając mocno pięści. Nie zdążyłem jej przeprosić, jest najważniejszą osobą w moim życiu, a ja zawiodłem ją. Zraniłem ją, ona była w stanie poświęcić dla nas wszystko a ja... my ją tak bardzo skrzywdziliśmy. Od pierwszej minuty kiedy ujrzałem ją w pudle wiedziałem, że zrobię wszystko aby ją chronić, a teraz Dreszcz ją ma... Rozczarowałem ją, nie zasługiwałem na ani cząsteczkę jej miłości a ona jednak potrafiła sprawić że moje życie miało sens.

- Purwa! – krzyknąłem przypominając sobie wszystkie wyjątkowe wspomnienia z Trixie. Do moich oczu napłynęła kolejna porcja słonych łez, a ciało zaczęło się coraz mocniej trząść, mój oddech stawał się coraz bardziej nierówny i trudny. Kocham ją nad życie... Zrobię wszystko aby sprowadzić ją tu z powrotem. To już było pewne...

-------------------------------------------------------------------------------

Wiem, wiem okropnie krótki jest ten rozdział jednak to tylko końcówka poprzedniego rozdziału ale z perspektywy Newta. Dajcie znać jak wam się podoba, według mnie bywały lepsze rozdziały ale może być. Byłoby mi miło gdybyście zostawili gwiazdkę albo komentarz.

Buziaki i do zobaczenia :*

PS. Pierwszy rozdział z Leku na Śmierć pojawi się jakoś na początku tego tygodnia <333

You Are The Reason...  Więzień Labiryntu | NewtWhere stories live. Discover now