Rozdział 17 |WL|

432 23 4
                                    

- Nie byłabym tego taka pewna – pomyślałam

Przed oczyma znowu wszystko mi się rozmazywało, tonęłam w otchłani białej mgły po raz kolejny w jednym dniu.

- Tylko nie rób tego! – krzyknęła do mnie Teresa uśmiechając się

- Czego? – zapytałam szczerząc się do dziewczyny

- Nie mów do mnie w moich myślach! – zganiła mnie Teresa, chwilę po tym wybuchając śmiechem

Na ułamek sekundy wróciłam do rzeczywistości, jednak nie było tak pięknie jakby się zdawało. Kolejny raz odpływałam w otchłań moich wspomnień.

- Nie oddam ci naszej córki abyś zrobiła na niej próby tych twoich chorych eksperymentów! – krzyczał jakiś mężczyzna po czterdziestce

- Ona jest ważna! Zapoczątkuje początek i koniec! – wykłócała się z nim blondwłosa kobieta – moja matka.

- Niech zgadnę, jak już wyciągniesz z niej to co jest ci potrzebne to wsadzisz ją do labiryntu?! – wydał się mężczyzna, zobaczyłam że trzyma on na rękach jakieś dziecko zawinięte w kocyk. Podeszłam bliżej i zamarłam. Zobaczyłam tam siebie; siebie jako niemowlaka.

- Jeśli będzie taka potrzeba! – zatwierdziła przypuszczenia mężczyzny

- Nie oddam ci jej! – krzyknął, na co ta wyjęła zza swojego paska pistolet. Przeładowała go i wycelowała w czoło mężczyzny. Po chwili rozległ się huk, kobieta wystrzeliła łapiąc przy tym dziecko z rąk upadającego mężczyzny.

- Pamiętaj Dreszcz jest dobry – szepnęła mu na ucho pochylając się nad nim. Klęczała teraz w kałuży krwi płynącej z jego czoła.

Wracałam do rzeczywistości, jednakże moje wspomnienia nie dawały mi spokoju. Ciągle zatracałam się w objęciach białej mgły próbując się z niej jakoś wyrwać; bez skutku.

Przez moją głowę przetaczały się ułamki wspomnień. Płynęły jedno po drugim, łatając dziury pozostawione w mojej głowie. Wszystko powoli spajało się w jedną całość. Niektóre słowa przewijały się regularnie.

,,- Dreszcz jest dobry..."

,,- Dreszcz jest zły..."

,,- Koniec i początek..."

Czułam że moje oczy gwałtownie ruszały się pod powiekami. Chyba wiedziałam co się działo... Przywracali mi wspomnienia.

Tym razem wróciłam do rzeczywistości na dobre. Obudziłam się zaczerpując głęboki haust powietrza. Wstałam prawie strącając siedzącego na brzegu łóżka Minho i Newta. Spojrzeli na mnie zmartwionym wzrokiem po czym mnie wyściskali.

Musiałam sprawdzić swoją teorię, skupiłam się na Newcie i zaczęłam wypowiadać słowa w swojej głowie, tak aby tylko on usłyszał je w swoich myślach.

- Odzyskałam wspomnienia – spróbowałam powiedzieć patrząc mu głęboko w oczy, i udało mi się bo chłopak osunął się przestraszony.

- Co do purwy nędzy! Od kiedy tak umiesz? – Zapytał siadając ponownie przy mnie

- Nie wiem – oznajmiłam tym razem na głos

Minho przyglądał nam się jakbyśmy zupełnie oszaleli więc musiałam mu pokazać o co chodziło.

- No i co się tak gapisz wariacie? – wypowiedziałam w jego głowie, a on zareagował praktycznie tak samo jak Newt.

- Purwa! – krzyknął – Nie strasz mnie! – powiedział po czym ukazał szereg swoich białych zębów

You Are The Reason...  Więzień Labiryntu | NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz