Rozdział 6 |PO|

325 19 1
                                    

Kątem oka spostrzegłam Teresę biegnąca w głąb ciemnego pomieszczenia.

- Co tak śmierdzi? - usłyszałam, że mówi pod nosem.

Teresa gwałtownie odsunęła się do tyłu krzycząc, a ciszę przerwał znany mi wrzask - popażeńcy. Jego oczy były całe czarne, a skórę okalały ciemne żyły i tętnice. Praktycznie nie miał włosów, a te które mu pozostały były posklejane i tłuste. Popażeniec zaczął biec w naszą stronę. Szybko zaczęłam cofać się pod ścianę. Chory nagle się zatrzymał, dopiero gdy poświęciłam na niego światłem z latarki zauważyłam że jest on przypięty łańcuchem do jakiegoś betonowego słupa stojącego w centrum pomieszczenia. Ryk stawał się coraz bardziej donośny, z dalszych partii hali zaczęły się wyłaniać kolejne kreatury, lecz wszystkie były powiązane łańcuchami tak jak pierwszy.

Od popażeńców dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Przeraziłam się gdy z zakątków dużej hali zaczęły wyłaniać kolejne i kolejne stworzenia. Złapałam Newta kurczowo za rękę i spojrzałam na niego. Widać było, że też się martwił. Po prawej stronie zapaliło się małe światełko, które ujawniało otwór drzwiowy. Zza drzwi wyszła krótko obstrzyżona, niska dziewczyna z dużymi oczyma. Dziewczyna miała na sobie jakiś porwany sweter i luźne spodnie.

- To nasze psy stróżujące - oznajmiła idąc w naszą stronę małym przejściem pośród popażeńców.

- Nie podchodź! - warknął Thomas

Dziewczyna podeszła bliżej bacznie nam się przyglądając. Stałam za wszystkimi chłopakami więc chyba mnie nie dostrzegła.

- Łachmaniarze - powiedziała do siebie cały czas się nam przyglądając.

- Chodźcie za mną - rzekła - chyba, że wolicie zostać z nimi - wykrzywiła swoje usta w delikatny uśmiech.

Przeszliśmy kilka korytarzy, aż w końcu znaleźliśmy się w ogromnej hali z mnóstwem ludzi. Po kątach porozpalane były małe ogniska albo świece.

- Nie marudźcie Jorge na was czeka. – przerwała mi rozmyślanie dziewczyna.

- Jaki Jorge? – spytał Thomas niepewnie

- Zobaczycie. Dawno nikt nie przyszedł z pogorzeliska. Jest was ciekaw. – oznajmiła dziewczyna lekko odwracając głowę w naszą stronę.

- I ja też. – rzuciła po chwili

Szliśmy krok w krok za nieznajomą. Spoglądając raz na siebie raz na ludzi idących za nami.

- Wy też macie złe przeczucia? – zapytałam szeptem

- Tak, ale najpierw posłuchajmy co powie. – stwierdził Tommy

Wspięliśmy się po kolejnych schodach trafiając tym razem do małego pomieszczenia, w którym panował półmrok. Za biurkiem odwrócony do nas plecami stał ciemnoskóry mężczyzna w średnim wieku z siwymi kręconymi włosami.

- Przyprowadziłam ich – zwróciła się dziewczyna do mężczyzny

Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko dalej robił coś przy swoim biurku. Po chwili musiał się sfulstrować bo lekko rzucił naprawianym przez niego urządzeniem. Mężczyzna odwrócił się do nas i zakładając ręce na biodra zaczął przemawiać;

- Mam trzy pytania. Skąd przybyliście? Gdzie idziecie? Oraz co na tym zyskam?

Wszyscy milczeli, więc mężczyzna nalewając sobie jakiegoś alkoholu dodał;

- Tylko nie wszyscy na raz.

- Idziemy w góry, szukamy Prawego Ramienia – wyznał Tom.

Wszyscy pozostali w pokoju zachichotali.

You Are The Reason...  Więzień Labiryntu | NewtDonde viven las historias. Descúbrelo ahora