Rozdział 19 |WL|

386 23 2
                                    

Ustawiliśmy się tak aby najsłabsi byli w środku a biegacze i najsilniejsi na zewnątrz. Na czele naszej grupy biegł Thomas i Minho, którzy znali labirynt na wylot. Biegliśmy po ciemnych krętych uliczkach labiryntu, zostawiając po sobie dźwięk uderzania butów o podłoże pułapki.

Byłam zaraz za Newtem, a koło mnie podążał Chuck. Maluch był nieźle przestraszony i zmęczony. Dawał z siebie wszystko, ale jego nogi powoli odmawiały posłuszeństwa. Złapałam chłopca za rękę dodając mu otuchy, a ten mocno zacisnął swoją rękę na mojej.

Usłyszeliśmy głośny ryk, i szczękanie metalu. Dozorcy czekali na nas przy sektorze do którego chcieliśmy się dostać. Minho zatrzymał nas gestem ręki, a wszyscy jednocześnie zamilkli.

- Co t... - chciał powiedzieć Chuck, na co ja zasłoniłam mu usta dłonią

Podeszłam do stojącej na drugim końcu naszej grupy Teresy, ciągnąc Chucka za sobą.

- Pilnuj go, proszę – szepnęłam patrząc jej w oczy

- Trzymaj się mnie – oznajmiła Chuckowi, po czym zaczęła związywać swoje włosy w koński ogon.

Wszyscy złapaliśmy za broń, którą dysponowaliśmy i w gotowości czekaliśmy na znak który wyda nam Minho.

Minho spojrzał się na nas porozumiewawczo i krzyknął na cały głos:

- TERAZ!

Wszyscy ruszyliśmy jak z procy w stronę czyhających na nas dozorców. Przed siebie wystawione mieliśmy włócznie albo połyskujące maczety. Kątem oka dojrzałam Newta gdzieś przede mną.

- Gdyby coś się stało, kocham cię – powiedziałam w jego umyśle biegnąc, a ten spojrzał na mnie przelotnym wzrokiem.

Od dozorców dzieliło nas teraz już tylko kilka metrów, wszyscy pędzili w ich stronę ile sił w nogach.

Zaczęło się, pierwszy buldożerca się na nas rzucił. Atakując złapał swoim odnóżem jakiegoś nieznanego mi Strefera i zrzucił go w przepaść. Chwyciłam mocniej mój nóż i prześlizgnęłam się pod kreaturą rozcinając jej odwłok. Stworzenie głośno ryknęło, ale nadal było sprawne. Wystawiło w moją stronę jedną z sowich pił, a ja próbując się bronić wystawiłam przed siebie swoje ostrza. Buldożerca rzucił się na mnie przytwierdzając do ziemi, a przed moimi oczyma błyszczała srebrna  klinga narzędzia. Moje ręce zaczęły coraz bardziej boleć pod naciskiem kreatury. Nagle stworzenie upadło koło mnie z dziurą w łbie. Dostrzegłam, że to Minho przebił głowę dozorcy swoją włócznią.

Wszędzie było słychać odgłosy krzyczących Streferów i ryków bestii.

Na posadce leżało kilka bezwładnych, zakrwawionych ciał.

Zacisnęłam pasa i ruszyłam w stronę kamiennej ściany trzymając w ręku klucz. Ściany zaczęły się otwierać ku górze. W oddali usłyszałam stłumiony krzyk Minho, leżał na podłożu a nad nim stał dozorca wyciągając ku niemu swoje narzędzia tortur.

- Minho! – wydarłam się

Chwilę po tym ujrzałam że stwór pada bezwładnie, przecinając przy tym ciało Jeffa. Poświęcił się ratując życie Minho. Wstrzymywałam ciężkie łzy pod moimi lekkimi powiekami.

Odwróciłam się w stronę otwartego przejścia, pobiegłam w głąb niego wyciągając przed siebie klucz. Czerwony laser zeskanował moją postać rozsuwając przy tym kolejne wyjście. Moim oczom ukazał się cyfrowy panel na którym widniały kręgi z cyframi do ośmiu. Kod, nie znaliśmy kodu. Wpadłam w panikę uporczywie próbując się skupić. Nic nie przychodziło mi do głowy – kompletna pustka. W tak ważnym momencie nie mogłam nic wymyślić. Powoli się poddawałam, ale naszło mnie olśnienie.

- Minho! Kolejność sektorów! – wrzasnęłam jak najgłośniej

- Co?! – krzyknął w odpowiedzi walcząc z jednym dozorcom

- Kolejność sektorów! – powtórzyłam

- 46231 – wykrzyczał ale nagle kreatura ponownie przytwierdziła go do ziemi

- Minho kod! – krzyknęłam

- 578 – odpowiedział mi wpychając włócznię do gęby stworzenia

Wpisałam uważnie kod, próbując nie popełnić pomyłki. Gdy już skończyłam, ekranik rozbłysnął na zielono, a ściany zaczęły schodzić na dół.

- Ruszcie tyłki! Szybko! – wrzasnęłam do przyjaciół

Wszyscy staliśmy razem, jak najmocniej się ściskając. Ściany zaczęły opadać miażdżąc buldożerców. Nagle zastała nas ciemność, ale nie trwało to długo. Po chwili gdzieś w oddali zobaczyliśmy tlące się światełko. Poszliśmy w jego stronę i znaleźliśmy się w wąskim białym korytarzu. Trochę dalej umieszczone były drzwi a nad nimi zielony napis ,,Wyjście".

- Nie sądziłem, że będzie to takie łatwe – powiedział ironicznie Patelniak

- Coś mi tu nie pasuję – odchrząknęłam chwytając za klamkę drzwi, otwierając je.

Patrząc na to co zastaliśmy za drzwiami zamarliśmy.

Kurczowo ścisnęłam rękę Newta wchodząc do pomieszczenia.

----------------------------------------------------------------------------------------

Przed ostatni rozdział z Więźnia labiryntu! A już niedługo Próby Ognia!

PS. Wiem, że ten rozdział nie jest najlepszy, ale starałam się jak mogłam. Nie umiem opisywać ,,bitew" dlatego ten rozdział jest jaki jest.

Napiszcie jak wam się podobało i co chcielibyście zobaczyć w dalszych rozdziałach! Jeśli wam się podobało zostawcie gwiazdkę!

Buziaki i do zobaczenia! <333

You Are The Reason...  Więzień Labiryntu | NewtWhere stories live. Discover now