Rozdział 18 |WL|

430 23 2
                                    

Rano ostrożnie wyszliśmy z bazy rozglądając się po strefie. Prawie wszystko było zniszczone. Stołówka jak i lecznica były spalone na proch, a trawa wokół nas przybrała złotą miejscami brązowawą barwę. Po strefie rozchodził się nieprzyjemny zapach spalenizny. Jedyne co zachowało się w dobrym stanie była to moja chata i baza. Były one poniszczone ale dało się w nich schronić.

Chwilę potem dostrzegliśmy zmierzającego w naszą stronę Galliego z kilkoma jego przyjaciółmi. Od chłopaka kipiała wściekłość. Mój brat podszedł do Thomasa i całą siłą zdzielił mu pięścią w twarz. Thomas upadł na ziemię, a z jego nosa zaczęła się sączyć szkarłatna ciecz.

- Widzisz co narobiłeś?! – wykrzykiwał w twarz Świeżego siedząc na nim, przygniatając go przy tym do ziemi.

Gally już się wycofywał, ale potem gwałtownie odwrócił się w stronę Thomasa i zdzielił mu po raz kolejny.

- To za moją siostrę – powiedział Świeżemu uśmiechając się złośliwie

- Gally! Wystarczy! – złapałam dłoń chłopaka, która miała wylądować na twarzostanie Świerzucha

Brat spojrzał się na mnie przenikliwym spojrzeniem, po czym wstał.

- Wsadzić ich do ciapy! – rozkazał swoim przydupasom wskazując na Thomasa i Teresę, a oni posłusznie wykonali swoje polecenie.

Chwyciłam brata za rękę i odciągnęłam od reszty aby porozmawiać z nim w cztery oczy.

- Co ty do cholery odpurwiasz?! – zapytałam patrząc mu się oczy

- Oni wszystko zniszczyli, więc za to zapłacą. Przygotuj się bo popołudniu ich wygnamy! – wykłócał się ze mną Gally

- Odbiło ci! – wrzasnęłam i odwróciłam się na pięcie idąc w stronę chłopców.

-Musimy się stąd wynosić, dozorcy będą zabierali każdej nocy jednego, aż nikt nie zostanie! – powiedziałam w ich umysłach

Byłam już przy nich więc złapałam obydwóch za ręce i zaciągnęłam ich do pokoju narad. Gdy weszliśmy mocno trzasnęłam drzwiami. Moja rozpacz przeradzała się w niewyobrażalny gniew. W moich żyłach pulsowała wściekłość, a serce waliło jak młot.

- Co dalej? Uciekamy? – zapytałam

- Chyba o jest konieczne – odparł cicho Newt

- Ale najpierw plan – uznał Minho

Zaczęliśmy ustalać plan, wszystko co do jednego szczególiku. Gdy cały plan był już gotowy wyruszyliśmy się pakować.

Weszłam do mojego na wpół zniszczonego pokoju i z kąta szafy wyjęłam mały materiałowy plecaczek, który otrzymałam od Stwórców za którymś przyjazdem pudła. Zaczęłam do niego pakować potrzebne rzeczy – nie wiedzieliśmy co nas spotka na zewnątrz. Włożyłam tam dwie manierki wypełnione po brzegi wodą, oraz kilka dużych koszulek i bieliznę. Usiadłam na podłodze i wśród gruzów zaczęłam szukać mojego pamiętnika który pisałam od początku mojego pobytu w Strefie. Kalecząc przy tym swoje dłonie w końcu natknęłam się na mały zeszycik z skórzaną oprawą zawiązywaną na dwa rzemyki. Włożyłam go do plecaka i podniosłam się z brudnego podłoża. Spojrzałam na ścianę naprzeciwko mnie, widniały tam moje rysunki. Pośpiesznie wszystkie zdjęłam i upchnęłam do moich kieszeni. Zatrzymałam się wzrokiem na rysunku z ukazanymi wszystkimi moimi przyjaciółmi. Wzięłam do ręki ołówek i dorysowałam Albiemu aureolę i skrzydła anioła a na dole rysunku zamieściłam napis ,, Któregoś dnia jeszcze się zobaczymy". Starałam się być twarda ale nie dałam rady. Po moich policzkach ponownie spłynęło kilka słonych łez.

You Are The Reason...  Więzień Labiryntu | Newtحيث تعيش القصص. اكتشف الآن