chapter thirty-three

3.3K 131 112
                                    

— Gdzie mam jechać? — zapytał chłopak, po tym jak wsiadłam do samochodu i cmoknęłam go w usta, na przywitanie. Pokręciłam głową.

— Nigdzie. — złapałam jego dłoń i przekręciłam się, żeby usiąść bokiem, przodem do niego, co też wykonał. — Chciałam pogadać.

Skinął głową, dając mi tym samym znak, że mam kontynuować.

— Bardzo cię szanuję, Antoni i naprawdę mi na tobie zależy, no i dlatego to robię. Nie mam ci absolutnie nic do zarzucenia, co szczerze trochę mnie przeraża, bo nie wiem czy kiedykolwiek spotkałam tak cudowną osobę, jak ty. — zaśmiałam się lekko, a on posłał mi uśmiech. — Więc zasługujesz na coś równie dobrego, a ja nie mogę ci tego dać, dopóki sytuacja z Michałem nie jest do końca zakończona. Nie chcę cię hamować, więc muszę to zakończyć. I wiem, że dalej coś do niego czuję. Może kiedyś nam się uda, jak okoliczności będą lepsze. Przepraszam, mam nadzieje, że będziemy mieć dobre relacje...

— Ada, spokojnie. Nie jesteśmy w gimnazjum, żebym się na ciebie obrażał. — powiedział z lekkim śmiechem. — Dziękuję, naprawdę. Trzymam kciuki za ciebie i nawet za was, rób to co czujesz. W sensie wiadomo, szkoda, ale przeżyję.

Uśmiechnął się, a ja wywróciłam oczami i uderzyłam go w kolano.

— Czy ty możesz chociaż raz, zrobić coś nie tak i nie być zawsze taki mądry? Nie wytrzymam, utrudniasz mi to. — skomentowałam, udając złość.

— Ok, wysiadaj. — prychnął, ale później znów się uśmiechnął i rozłożył ręce, dając mi znak, że mam go przytulić, co zrobiłam. — Chcesz już sobie iść, czy jedziemy coś zjeść?

— Jedziemy. — oderwałam się od niego i usiadłam prosto, a następnie zapięłam pasy.

I tak strasznie się cieszyłam, że to wyszło tak dobrze.

Kupiłam kawę w automacie i z papierowym kubkiem w dłoni, ruszyłam w stronę sali wykładowej. Podeszłam do drobnej szatynki, która zajmowała już jedno z miejsc i usiadłam obok niej.

— Później długa przerwa, idziemy coś zjeść? — zapytała Milena, a ja skinęłam głową i upiłam łyka mojego napoju.

Poznałam dziewczynę jako pierwszą na uczelni i całe szczęście, bo była przemiła i naprawdę bardzo pomocna.

— Gdzie reszta? — zapytałam, nawiazując do tego, że szatynka siedziała sama.

— Poszli na szluga. O, są. — skinęła głową w stronę wejścia, przez które weszły trzy osoby.

Już po chwili, zajęli oni miejsca za nami, a ja odwróciłam się w ich stronę, kładąc łokcie na oparciu krzesła.

— Idziecie z nami na lunch? — zwróciłam się do nich, a oni natychmiast przytaknęli.

— Pójdziemy wieczorem na jakieś piwo? — zapytał Kornel i uśmiechnął się. — Najlepsza integracja jest przy alkoholu, a dziś piątek...

Zaśmiałam się lekko i pokiwałam głową, a do sali wszedł profesor, więc przekręciłam się znów w stronę przodu sali.

Początek szkoły i poznawanie w niej nowych znajomych, miało taki fajny klimat.

W końcu zaczął się weekend, a ja wyszłam na zewnątrz i ruszyłam w stronę parkingu. Była jesień, więc robiło się coraz chłodniej, ale mimo tego, świeciło ładne słońce. Wsiadłam do samochodu i wyjęłam telefon, który do tej pory był wyciszony w mojej torebce. Podłączyłam go i włączyłam muzykę, a następnie wyjechałam na ulicę.
Zadzwonił Kuba, więc odebrałam i przełączyłam go na głośnomówiący.

— Co tam? — zapytałam, zatrzymując się na światłach.

— Idziemy dziś do Krzyśka całą ekipą. — powiedział, a ja jęknęłam.

— Nie mogę dziś, umówiłam się. — westchnęłam ciężko.

— Ale dawno się nie widzieliśmy...

— Wiem, przepraszam, ale cały czas spędzam nad tymi studiami, a dzisiaj idziemy z paroma osobami z grupy na miasto, nie dam rady. — zaczęłam się tłumaczyć i naprawdę było mi głupio.

Dąbrowski poszedł na stomatologię, więc nie uczyliśmy się razem, a Zuza stwierdziła, że robi gap year. Ze spędzania czasu w naszym gronie, dwadzieścia cztery godziny na dobę, przeszliśmy do tego, że od jakichś trzech tygodni, w ogóle się nie widzieliśmy.

— Dobra, pogadam z nimi, może uda się przełożyć na jutro. — odezwał się chłopak.

— No co ty, spotkajcie się beze mnie i nie komplikujcie...

— Ada, ale my się chcemy też spotkać z tobą. Będę lecieć, pa. — przerwał mi i się rozłączył, akurat, gdy zaparkowałam pod moim blokiem.

I z tego wszystkiego zapomniałam, że miałam zrobić zakupy. Chyba nie nadaję się do bycia dorosłą.



// miłego weekendu!!

umrzemy wolni | MATA Where stories live. Discover now