chapter twenty-eight

3.3K 136 103
                                    

— Chyba żartujesz... Dobrze wychowany, umiesz robić dobrą kawę i jeszcze grasz na pianinie? — zaśmiałam się, a on pokiwał głową. — Mów mi więcej.

— Nie mogę zdradzić wszystkiego na pierwszym spotkaniu. — wzruszył ramionami, na co zmrużyłam oczy. — Jak kiedyś do mnie wpadniesz, to mogę cię nauczyć grać.

— Czekam na oficjalne zaproszenie. — powiedziałam od razu i upiłam łyka mrożonej herbaty.

— Oficjalnie zapraszam. — powiedział i rozbrzmiał jego szczery śmiech.

Szatyn naprawdę był przesympatyczny.

— Czyli kiedy, Antoni... — zapytałam opierając brodę na dłoni.

— Kiedy chcesz. Wiesz, że możesz mówić po prostu Antek. — uniósł lekko brwi i posłał mi uśmiech.

— Wiem, ale Antoni brzmi tak przepięknie i dostojnie. — skomentowałam, a on podziękował. — Czyli następne spotkanie u ciebie, szykuj się.

— Nie ma sprawy.

Stwierdziliśmy, że przejdziemy się po Warszawie. Spędziliśmy razem jeszcze ponad dwie godziny, rozmawiając. Chłopak pokazał mi tak piękne miejsca, że byłam w szoku, że naprawdę znajdują się w moim mieście.

I cholera, on był tak bardzo inny niż Matczak.

— Ja piję wino, nawet mnie nie namawiaj na tą jebaną wódkę, Franek. — zmarszczyłam brwi i spojrzałam wrogo na chłopaka.

— Dobrze, to pij sobie sama. — wstał naburmuszony i zostawił mnie samą, na ciemnej sofie. Pokręciłam głową zrezygnowana i ruszyłam do kuchni.

Weszłam do pomieszczenia, gdzie znajdowała się reszta osób i spojrzałam na Michała.

— Dostanę ten kieliszek... — zaczęłam, a on odwrócił się i podał mi szkło. — Dziękuję.

— Miałeś jej nie dawać. — wywrócił oczami Wyguś, a ja uderzyłam go w ramię. — Sio.

— Szacunku do starszych nie nauczyli? — zapytałam, a on zerknął na mnie z góry z poważną miną, przez co się zaśmiałam. — Chodź, Kuba. Ploteczki mam.

Pociągnęłam blondyna do salonu, a następnie zaczęłam opowiadać mu o Antku, czego z zainteresowaniem słuchał.

— Nie gadaj. — otworzył szerzej oczy, a następnie buzię, gdy powiedziałam o zainteresowaniach chłopakach. — Ale do siebie pasujecie, jezu. Tak ślicznie byście razem wyglądali.

— Tak samo zareagowałam. I jeszcze jest starszy, studiuje architekturę... — zaśmiałam się, a w pokoju zjawiła się reszta, więc zamilkliśmy.

Wygnański podszedł do mnie z kamienną miną i westchnął.

— Przemyślałem to, Ada. Wybaczam ci, mogło być gorzej. — wypalił, a ja zmarszczyłam brwi. — Mogłaś w ogóle nie pić.

Prychnęłam śmiechem, a on podał mi dłoń, którą uścisnęłam.

— To teraz możemy wypić kielona na zgodę. — skomentował, a ja zrobiłam zrezygnowaną minę i pokręciłam głową. — Nie dałaś się. Mocna jesteś.

Odszedł zmarnowany, a ja nalałam sobie wina.

— Mogę jednak też pić wino z tobą? — zapytał Kuba, więc spojrzałam na niego ze zdziwieniem. — On na pewno pije wino, a nie wódkę. Chcę się wdrożyć w nowy klimat.

Wzruszył ramionami, a ja prychnęłam i oddałam mu swój kieliszek. Wstałam z kanapy i ruszyłam do kuchni, ale moja wizyta tam nie potrwała długo.

— Gdzie są kieliszki? — stanęłam przed Matczakiem, a on bez słowa się podniósł. Ruszyłam za nim, wyjął szkło z szafki i mi je podał, za co szczerze podziękowałam. Był dziwny. — Michał, wszystko okej?

Zapytałam, a on odwrócił się w moją stronę i wzruszył ramionami.

— Co ma być nie okej? — odpowiedział mi pytaniem, a ja wykrzywiłam lekko twarz. Wrócił do salonu, a ja po chwili poszłam w jego ślady w międzyczasie pisząc do Kuby, siedzącego na kanapie.

do Kubuś: Michał chyba jest na mnie zły???

Blondyn spojrzał na mnie.

od Kubuś: a wie o Antku?

od Kubuś: nie ode mnie

Usiadłam obok niego, a on przybliżył się do mnie.

— Dowiem się. Agent Dąbrowski na posterunku.

umrzemy wolni | MATA Where stories live. Discover now