chapter ten

5.2K 188 66
                                    

Otworzyłam bagażnik i pokazałam ręką, że chłopak ma umieścić tam swoją walizkę. Kuba posłusznie to zrobił i zajął miejsce pasażera z tyłu, obok Zuzy.

— Mieliśmy wyjechać piętnaście minut temu. — jęknął Dąbrowski, a ja wywróciłam oczami.

— Wiem, ale jak zobaczyłam, że ktoś wziął dwie pary bokserek na pięć dni, to nie mogłam tego tak zostawić. — skomentowałam i z powagą spojrzałam na bruneta.

— Nieprawda, nie rób ze mnie brudasa.

— Jesteś brudasem, Michał. — prychnęłam i wyjechałam z podjazdu. — Chłopcy już pojechali?

— Pewnie zajechali na stację po alko, więc ich dogonimy.

Zaczęła się majówka, a od razu po jej zakończeniu, odbywały się matury, więc postanowiliśmy, że pojedziemy nad jezioro, żeby wychillować.

— Wiecie, że jak się dziś najebiemy, to wytrzeźwiejemy dopiero na wyjazd? — zaśmiał się z tyłu Kuba, a Matczak przybił mu piątkę.

— Ada... — zaczął brunet, a ja rzuciłam na niego okiem.

— Nie, nie możesz palić w moim samochodzie. — odpowiedziałam, a on znów otworzył buzię. — Jarać też.

Jęknął ze zrezygnowaniem, a skończyło się tak, że zgadaliśmy się z resztą gombao i spotkaliśmy się na jakiejś stacji po drodze.
I okazało się, że w trakcie, gdy tankuję, inni zdążą się porządnie zjarać.

Dopiłam swojego energetyka i wyrzuciłam do kosza, stojącego obok, po czym zawołałam całą trójkę.
Usiadłam za kierownicą i odwróciłam się w ich stronę.

— Jak którekolwiek będzie mi przeszkadzać w kierowaniu, czyli tym samym zagrażać naszemu życiu i zdrowiu, to go wysadzę. — powiedziałam ze śmiertelną powagą. — Nie żartuję, zapinać się.

— Dobrze, mamo. — odezwała się Zuzia, a ja prychnęłam śmiechem. Wjechałam na autostradę, zaraz za chłopakami.

Już po godzinie, byliśmy na miejscu, cali i zdrowi. Cud.
Odebraliśmy klucze do dwóch sporych domków i zaczęły się dyskusje na temat tego, kto będzie z kim.

— Mi to bez różnicy, więc wy się dogadujcie, a ja się idę rozpakować. — wzruszyłam ramionami, a brunetka stwierdziła, że idzie ze mną, bo na pewno nie będzie z samymi chłopakami.

— Wolisz się zjarać czy najebać? — zapytała, a ja odwróciłam się w jej stronę.

— W sumie możemy zapalić, póki co. — powiedziałam, a ona pokiwała głową i usiadła przy stole, gdzie zaczęła kręcić blanta dla siebie, a później dla mnie.
W międzyczasie poszłam doprowadzić się do porządku. Przebrałam się w białą, zwiewną sukienkę z długim rękawem i rozpuściłam włosy, które były lekko pofalowane.

W końcu, do domku wparował Kuba z Michałem i powiedzieli, że ustalili, że będziemy tak, jak jechaliśmy. Pokiwałam głową i wyjęłam z torby okulary przeciwsłoneczne i telefon, a następnie wyszłam na zewnątrz, gdzie czekała już na mnie moja przyjaciółka.

Chwilę później, siedziałyśmy na drewnianym pomoście i moczyłyśmy nogi w dosyć ciepłej, jak na maj, wodzie. Słońce przyjemnie przygrzewało, a zioło otulało nasze płuca.
Oparłam się na łokciach, kiedy Zuza pobiegła do Kuby, który pilnie czegoś od niej chciał. Przymknęłam oczy i wzięłam kolejnego bucha, kiedy usłyszałam skrzypienie desek. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Matczaka, który po chwili usiadł obok mnie.
Przekręciłam się tak, żeby położyć głowę na jego udach i podałam mu blanta.

— Ładnie tu. — skomentowałam, a on przytaknął. Podniosłam się lekko i złączyłam nasze usta, aby po chwili się odsunąć i uśmiechnąć po nosem.

— Co? — zapytał brunet i zmarszczył czoło.

— Jak się zjaram, to potrzebuje czułości. — zaśmiałam się.

— I dobrze. — wzruszył ramionami i tym razem to on mnie pocałował.

— Hej, piękni. Idziemy do sklepu. — poinformował nas Franek, więc wstaliśmy, a ja dopaliłam blanta i wyrzuciłam, po czym otrzepałam swoją sukienkę i założyłam buty.

Zeszliśmy z pomostu, a ja powiedziałam, że muszę zajść do domku po portfel, który już po chwili miałam przy sobie.

— Weźmiesz mnie na barana? — poprosiłam Michała i próbowałam zrobić słodką minę, ale zaczęłam się śmiać.

— Masz sukienkę. — spojrzał krzywo.

— Pod spodem mam spodenki. — wzruszyłam ramionami, a na jego twarzy, pojawił się lekki szok. Odwrócił się i wskoczyłam na jego plecy. Złapał mnie za uda, a ja oparłam się o jego kark.

— Ada... — zaczął, gdy byliśmy pod sklepem i zeszłam już z niego. Spojrzałam na niego pytająco. — Po maturach gram swój pierwszy koncert. Na Mazurach.

Wypalił, a ja z zaskoczenia otworzyłam lekko buzię i przytuliłam go do siebie, po czym dałam mu buziaka.

— Jestem taka dumna, jezu. — prawie skakałam ze szczęścia. — Boże, chyba się popłaczę.

Przyłożyłam dłoń do ust, a następnie zaczęłam się nią wachlować.

— Chciałbym, żebyś była tam ze mną. Masz ochotę jechać z nami? — zapytał, a ja spojrzałam na niego z oburzeniem.

— Żartujesz? Oczywiście, że mam ochotę. Boże, ale super. Chodź, musimy kupić coś dobrego, żeby to opić. — zaśmiałam się i pociągnęłam go w kierunku alejki z alkoholem.

I rozbrzmiał ten jego piękny, melodyjny śmiech.



// wykorzystujecie moją dobroć, ale ok.
ten rozdział wywołał u mnie najwiecej radości podczas pisania, ze wszystkich

umrzemy wolni | MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz