chapter ninteen

4.1K 158 20
                                    

— Jebane młotki, zostawcie nasze schodki! — usłyszałam krzyk Michała, chwilę po tym, jak zatrzasnęły się drzwi do mojego mieszkania. — Siema, stara.

Przywitał się ze mną, gdy wszedł do sypialni, a ja zmarszczyłam czoło i się zaśmiałam.

— Ale humorek. — cmoknęłam go usta, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej, po czym przejrzałam się w lustrze. — Może być?

Obróciłam się wokół własnej osi, prezentując swój outfit, składający się ze zwiewnej spódnicy za kolano i czarnego topu na grubych ramiączkach.

— Ładnie.

— Dawno cię nie widziałam w koszuli. Możesz nosić częściej. — powiedziałam, poprawiając jego kołnierzyk. — Kupiłeś wino?

— Tak, postawiłem na blacie w kuchni. — skinęłam głową, komunikując, że rozumiem i wzięłam do ręki telefon.

— Kurwa, musimy wychodzić. — zestresowałam się. — Jeszcze do kwiaciarni.

Zaczęłam wrzucać swoje rzeczy do torby, a już niedługo później zapukaliśmy do drzwi mojego rodzinnego domu.

— Hej, wszystkiego najlepszego, mamo. Dużo zdrówka, szczęścia i spełnienia marzeń. — złożyłam jej życzenia i ucałowałam, a następnie wręczyłam jej wino. Matczak miał dla niej kwiaty i również obdarował ją życzeniami, a kobieta z szerokim uśmiechem go uściskała.

Mój ulubiony widok.

— Chodźcie, upiekłam imieninowe ciasto. Chcecie kawy? — oboje przytaknęliśmy i skierowaliśmy się do salonu, gdzie chwilę później zjawiła się moja rodzicielka z pełnymi kubkami.

— Może pomogę? — zaproponował brunet i wstał z miejsca, aby przynieść małe talerzyki i sernik.

Kiedy oboje usiedli obok mnie na kanapie, zadzwonił telefon mojej mamy, więc przeprosiła nas na chwilę.

— Przez ciebie wychodzę na złą córkę. — skrzywiłam się. — Będzie cię lubić bardziej niż mnie.

— O to chodzi. — wzruszył ramionami, po czym się zaśmiał. — Żartuję. Jestem za każdym razem tak zestresowany, serio. Chcę wypaść jak najlepiej.

— Przeze mnie robisz się poważniejszy. — prychnęłam ze śmiechem, po czym oparłam głowę o jego ramię, ale do pomieszczenia wróciła kobieta, więc znów się wyprostowałam.

— Monika przyjedzie zaraz. Moja siostra. — wytłumaczyła Michałowi, a on posłał jej uśmiech.

Faktycznie, kilka lat młodsza od mojej mamy blondynka zjawiła się już po kilkunastu minutach. Przywitała się ze mną i z chłopakiem, a następnie kobiety zajęły się rozmową.

— O, Jula, mam trochę ubrań, w których już nie chodzę. Chcesz przejrzeć? — zwróciłam się do jej najstarszej córki, a ona pokiwała głową.
Udałyśmy się obie do mojego starego pokoju, a Michała zostawiłyśmy z jej młodszymi braćmi.

Dobrze się dogadywali.

— To Mata? — zapytała dziewczyna, gdy stałam przed dużą szafą. Odwróciłam się w jej stronę i z uśmiechem pokiwałam głową. — Fajnie. W sensie, to dziwne, ale fajnie. Dawno się nie widziałyśmy.

— Prawda. — potwierdziłam i podałam jej stertę ubrań, które zaczęła przeglądać. — Czekaj, ty już do liceum będziesz iść?

Dziewczyna westchnęła i przytaknęła.

— Boję się trochę.

— Szczerze, to najgorsze co możesz robić. Ten czas tak szybko zleci, serio. Nie ma sensu. Po liceum ludzie wyjeżdżają na studia, więc w razie czego, i tak za dużo czasu z nimi nie spędzisz. — wzruszyłam ramionami i położyłam się na plecach na swoim łożku. — Jesteś ogarnięta, poradzisz sobie. Ale niektórzy ludzie to takie zjeby, przysięgam. Jeśli myślisz, że w liceum są już poważni ludzie, to się przeliczysz. Aha, a jak będziesz potrzebować kiedyś podwózki z melanżu, albo noclegu jak się napijesz to dzwoń.

Wypaliłam, a ona spojrzała na mnie i uniosła brwi, po czym się zaśmiała.

— Serio, znasz mnie. — powiedziałam ze śmiechem. — Tylko nie mów mamie, bo będę mieć przesrane.

— Masz moje słowo. — uśmiechnęła się i podała mi mały palec, który skrzyżowałam z moim. — Teraz opowiadaj jak zostałaś dziewczyną rapera.

— Czekałam aż zapytasz. — skomentowałam ze śmiechem.




// miał być dłuższy ale wyszedł taki luźny wiec macie prezent i kolejny rozdział dziś

umrzemy wolni | MATA Where stories live. Discover now