chapter nine

5.2K 200 75
                                    

Spędzałam czas na coraz intensywniejszych przygotowaniach, a w końcu nadszedł kwiecień, co oznaczało, że został tylko miesiąc.

— Robimy coś dziś? — zapytał Szczepan, gdy całą ekipą staliśmy na podwórku na przerwie. Praktycznie każdy przytaknął, a ja zaciągnęłam się tylko szlugiem. — Ada?

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo wypuszczałam dym.

— Kujon ma korki. — zaśmiał się Michał, a ja uderzyłam go w ramię.

— Nigdy więcej nie proś mnie, żebym ci pomogła z matmą. — zmrużyłam oczy.

— No, ciekawe jak ta wasza nauka wygląda. — skomentował Krzysiek, a Kuba mu zawtórował.

— Zobaczycie, że jeszcze ten debil napisze maturę lepiej, niż wy i będzie wam głupio. — wywróciłam oczami i strzepałam popiół na ziemię.

— Debil? — uniósł brwi i spojrzał na mnie z powagą, a ja uśmiechnęłam się szeroko.

— Matczi, najcudowniejszy chłopiec. — powiedziałam przesłodzonym głosem i dałam mu buziaka w policzek, po czym zaczęłam się śmiać. — Zaraz się zrzygam. Idę na lekcję.

Spojrzałam znacząco na mojego przyjaciela i Zuzę, a oni skinęli głową i ruszyli za mną. Spóźnienie na biologii, równało się z rozstrzelaniem.

Moja relacja z Michałem, praktycznie się nie zmieniła, bo nie mieliśmy na to czasu. To był bardzo intensywny okres, ze względu na szkołę, a w przypadku chłopaka, udział w Starterze i jego rosnącą popularność.
Było mi głupio, że nie mogę być przy nim i wspierać go w każdym możliwym momencie, ale ja też musiałam dbać o swoją przyszłość.

do Michałek: konczysz dziś 14:30 tak?

od Michałek: tak

do Michałek: spotkamy się pod szkoła po lekcjach?

od Michałek: git

Więc całą ostatnią godzinę, tylko czekałam, żeby już wyjść. I w końcu się doczekałam.
Dzwonek zadzwonił punktualnie, a ja natychmiast ruszyłam do wyjścia, żeby być tam przed innymi uczniami i nie stać w ogromnym tłumie.

— Hej. — powiedziałam i dałam buziaka brunetowi, gdy tylko się przede mną znalazł. — Robisz coś teraz?

— Nie, widzimy się z resztą dopiero wieczorem.

Pokiwałam głową, komunikując tym, że rozumiem.

— Chodź, odwiozę cię. Albo możemy jechać do mnie i odwiozę cię po drodze na korki? — zaproponowałam i złapałam go za rękę, po czym zaczęłam ciągnąć go w stronę parkingu. Zmarszczył czoło i wlókł się za mną z niezrozumiałą miną. — No chodź, słoniu. Stęskniłam się trochę.

Zaśmiał się i przyspieszył kroku, mówiąc przy tym, że możemy iść do mnie.
Wsiedliśmy do auta, a Matczak obserwował, jak w skupieniu wyjeżdżam na główną ulicę.

— Jesteś jutro zajęta? — zapytał, ja pokręciłam głową. — Pojedziesz ze mną do studia? Nagrywamy ten numer do Starteru...

— O której? — dopytałam i włączyłam radio, a on wzruszył ramionami.

— Po południu jakoś, chyba. Zaraz się dowiem.

— Mogę iść. Jesteś głodny? — zwróciłam się do bruneta, a jego oczy, aż się zaświeciły, więc prychnęłam śmiechem. — Okej, to zajedziemy do sklepu jeszcze.

W końcu znaleźliśmy się u mnie w domu, a Michał pierwsze co zrobił, to walnął się na kanapie i włączył telewizor, a następnie muzykę.
Westchnęłam i skierowałam się do kuchni, gdzie zaczęłam wypakowywać zakupy, a następnie wzięłam się za przygotowywanie makaronu. Naprawdę lubiłam gotować.

— Chodź, spróbuj. — zawołałam chłopaka, a on leniwie wstał. Podałam mu łyżkę z sosem. — Może być?

— Zajebiste.

— Mogę zrobić bardziej pikantne? — dopytałam, a on uśmiechnął się pod nosem.

— No, ja lubię na ostro. — zaśmiał się, a ja uderzyłam go lekko w klatkę piersiową. — To ty masz skojarzenia.

— Won stąd. — wygoniłam go, a on wykonał moje polecenie, śmiejąc się do siebie.

W końcu nadszedł kolejny dzień i popołudnie, czyli planowy czas nagrywania numeru Michała.
Wyszłam ze szkoły i ruszyłam do samochodu, aby podjechać po chłopaka, który został dziś w domu, bo z podekscytowania zasnął późno i nie chciało mu się wstawać na rano do szkoły. Trochę go rozumiałam, bo sama czułam kłębiące się emocje. Stresowałam się, bo to miał być mój pierwszy raz w studiu.

— Jak się czujesz? — zapytałam, po tym jak Matczak wsiadł do auta i dał mi buziaka.

— Zajebiście. — uśmiechnął się szeroko, a ja zrobiłam to samo. Jego uśmiech był strasznie zaraźliwy.

Zatrzymałam się pod Nobocoto i udałam się do środka, za brunetem.

— Cześć. — przywitałam się ze znajdującym się tam chłopakiem, po tym jak zbił piątkę z Matą. Podałam mu dłoń, którą uścisnął. — Ada.

— Janusz.

— Znam z opowieści. — posłałam mu uśmiech.

— Ja też. — zaśmiał się, a ja uniosłam brwi i spojrzałam na Michała, który tylko wzruszył ramionami.

I przysięgam, nigdy nie widziałam tego chłopaka tak zadowolonego, jak wtedy, gdy był w kabinie. Na kilometr było widać, jak bardzo to kocha, a ja szczerze mu zazdrościłam i zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek będę miała okazję być tak szczęśliwa z tego, co robię.


// ten rozdział tez lubię(ale następny będzie fajniejszy)

umrzemy wolni | MATA Where stories live. Discover now