chapter four

6K 220 84
                                    

— Szybciej usłyszę to na necie, niż mi pokażesz. — wywróciłam oczami, a Michał kolejny raz obiecywał, że puści mi swoje numery.

Stałam oparta o ścianę na korytarzu szkolnym, a brunet stał przede mną. Nagle przeniósł wzrok ze mnie i zbił piątkę z bardzo dobrze znanym mi chłopakiem, a gdy ten odszedł, wyszczerzyłam lekko zęby i wykrzywiłam twarz z niezręczności, która zapanowała.

— Byliście razem, co nie? — zapytał, a ja pokiwałam głową.

— Na początku liceum. — powiedziałam, wzdychając delikatnie. — To zbawienie, że udajemy, że się nie znamy.

— Czemu? — dopytał.

— To na inną rozmowę... — zaczęłam, a on posłał mi uśmiech.

— Jak mi powiesz, to puszczę ci piosenki. — odezwał się, a w szkole rozbrzmiał dzwonek, zwiastujący rozpoczęcie lekcji. — Widzimy się na twojej matmie.

— Szantaż! — krzyknęłam za nim i weszłam do klasy. Kuba i Zuza byli na jakimś dodatkowym gównie, ale ja byłam na to zdecydowanie zbyt leniwa. No, i wolałam nie opuszczać rozszerzeń.

Rozsiadłam się w swojej ławce i oparłam brodę na dłoni, a po chwili nauczyciel rozpoczął lekcje chemii, której starałam się słuchać z pełną uwagą.

W końcu nadszedł czas na królową nauk. Siedziałam na końcu sali, a do pomieszczenia wparował Matczak, więc uśmiechnęłam się pod nosem. Nauczycielka od razu wiedziała, że chodzi o poprawę, dlatego chłopak zaczął kierować się w moją stronę, a ja lekko poklepałam ręką po krześle.

— O, nie. — odezwała się kobieta, gdy brunet już siadał. — Ada jest zbyt dobra z matmy, a wy się za dobrze trzymacie ostatnio, widziałam.

Zaśmiałam się, a kobieta dłonią wskazała drugą ławkę od biurka. Michał spojrzał na mnie z paniką.

— Dasz radę, umiesz. Przerabialiśmy to ostatnio i było dobrze. — zaczęłam go uspokajać, po czym wyciągnęłam pięść w jego stronę, a on przybił mi żółwika.
Leniwie udał się na przód sali, a gdy zajął miejsce, jeszcze raz spotkaliśmy się wzrokiem. Jego błagalna mina, wywołała u mnie cichy śmiech, ale uniosłam lekko dłoń, pokazując gestem, że trzymam kciuki.

Kiedy wyszłam z sali, po rozpoczęciu przerwy, chłopak już czekał na mnie na korytarzu. Spojrzałam na niego, licząc, że powie mi jak mu poszło, ale on tylko wzruszył ramionami.

— Źle? Nic nie napisałeś? — zmartwiłam się.

— Nie wiem. Napisałem, ale zobaczymy. — skinęłam lekko głową.

— Robimy coś dziś? — zapytałam. Był piątek, co oznaczało początek weekendu.

— Idziemy z chłopakami do Zośki. — powiedział, a ja się skrzywiłam. — Mogę zapytać o ciebie, jak chcesz.

Natychmiast pokręciłam głową i spojrzałam na niego z politowaniem.

— Nie lubimy się. — prychnęłam lekko śmiechem, a on zaczął dopytywać czemu. — Oficjalnie poszło o chłopaka, ale dużo rzeczy się na to złożyło. Swego czasu spędzałyśmy ze sobą tyle czasu...

Westchnęłam ciężko, a on pokiwał głową, komunikując przy tym, że rozumie.

— Możemy poszukać czegoś innego... — zaproponował, ale od razu zaprzeczyłam.

I koniec końców, zostałam w domu. Z Zuzą miałam trochę słabszy kontakt ostatnio i nie miałam ochoty do niej pisać, a Kuba miał randkę i ewentualnie później mieliśmy się zgadać.
Blondyn widział mnie w tylu najgorszych stanach, że stwierdziłam, że nie będę się przejmować i tym razem. Leżałam na kanapie, w dresach i bez makijażu i oglądałam jakiś serial, zajadając się przy tym wszystkim, co znalazłam w lodówce. Rodziców znów nie było w domu na weekend, co mnie już nie dziwiło i nawet mi odpowiadało.

Wstałam po wodę, kiedy dostałam wiadomość od mojego przyjaciela.

od Kubuś: zaraz będę

Przekręciłam zamek w drzwiach, aby nie musieć już wstawać kolejny raz. Byłam leniwa.

do Kubuś: jak coś to otwarte, właź

Kontynuowałam seans, gdy usłyszałam trzask, a później zobaczyłam chłopaka, wchodzącego do salonu z przygnębioną miną. Podniosłam się natychmiast do siadu, a on walnął się na kanapie obok mnie i lekko wtulił.

— Zostawiła mnie. — odezwał się tylko, a ja przyciągnęłam go do siebie.

Kuba był naprawdę odważną osobą i nigdy nie bal się stanąć w czyjejś obronie, ale był przy tym okropnie wrażliwy. Ze swoją dziewczyną nie byli długo razem, ale był w niej zakochany na zabój. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś darzył drugą osobę tak dużym uczuciem.

A ja nigdy jej nie lubiłam.

— Wstaniesz na chwilę? Rozłożę kanapę. — poprosiłam, kiedy już się uspokoił.

— Pomogę ci. Przynieś lepiej jakiś koc. — powiedział, a ja pokiwałam głową.

Po chwili wróciłam, biorąc przy okazji butelkę wina z kuchni, którą bardzo szybko opróżniliśmy. W zasadzie bardziej on opróżnił.

I nie wiem, czy to był najlepszy pomysł, bo skończyliśmy siedząc na ziemi i płacząc. On wylewał litry łez za swoją miłością, a mi łamało się serce na jego widok. Przynajmniej wyrzuciliśmy z siebie emocje.

To był powód, dla którego bałam się wejść w związek.

W końcu zadzwonił mój telefon, więc wzięłam go do ręki, a na wyświetlaczu pokazał się numer Michała. Wyciszyłam dźwięk i odłożyłam urządzenie, po czym wróciłam do gładzenia blondyna po plecach.

Leżeliśmy na sofie, aż w końcu zasnęliśmy. Obudził mnie dzwonek drzwi. Przetarłam oczy i niepewnie ruszyłam do korytarza, zerkając w międzyczasie na zegarek. Druga w nocy.
Spojrzałam przez wizjer i ze zdziwieniem otworzyłam.

— Co ty tu robisz? — zapytałam, marszcząc czoło, a brunet wzruszył ramionami i się zaśmiał. Był zjarany.

— Sprawdzałem czy żyjesz, bo nie odbierałaś. — wywróciłam oczami i wypchnęłam go na zewnątrz, po czym przymknęłam za nami drzwi. — Myślałem, że masz wolny dom.

— Kuba śpi.

— No i co? — uniósł brwi.

— To, że ma chujową sytuację i skoro się uspokoił i zasnął, to ma spać. — skomentowałam zirytowana. — Wracasz do domu, czy co?

— No chyba. Aha, zapomniałbym. Dostałem czwórkę z tej poprawy. Jesteś najlepsza. — przytulił mnie.

Pokiwałam głową, byłam zmęczona i miałam słaby humor, ale uśmiechnęłam się delikatnie.

— Daj znać, jak będziesz na miejscu. — poprosiłam i pożegnaliśmy się, a ja wróciłam do mojego przyjaciela, który mruknął coś przez sen.

Najgorsze było to, że wiedziałam, że będzie za nią płakać jeszcze długo.

umrzemy wolni | MATA Where stories live. Discover now