chapter twenty-seven

3.6K 144 88
                                    

— Hej. — przywitałam się z niską brunetką, a ona odpowiedziała tym samym. Usiadłam przy małym stoliku i spojrzałam na nią. — No, mów.

— Skończyłyśmy liceum, ja sobie zdałam sprawę z wielu rzeczy i chciałam pogadać, wyjaśnić naszą spinę... — zaczęła Zosia, a ja skinęłam głową. — Miałaś rację z tyloma rzeczami, że jest mi głupio.

Uśmiechnęłam się pod nosem, a do nas podszedł kelner. Złożyłyśmy zamówienie, po czym poprawiłam się na krześle i oparłam brodę na dłoni. Dałam znak dziewczynie, że ma kontynuować.

— Przykro mi, że zniszczyłam nasz kontakt dla chłopaka, który był zjebany i na to nawet nie zasługiwał. — westchnęła, przez co lekko się zaśmiałam. — Nie mam nic na swoje wytłumaczenie, po prostu byłam idiotką.

— Nie ukrywam, że to nie była fajna sytuacja, ale minęło w chuj czasu. — wzruszyłam ramionami. — Już od długo, mam dosyć neutralne podejście do ciebie. Możemy o tym zapomnieć.

Uśmiechnęła się szeroko, a my dostałyśmy nasze zamówienie. Upiłam łyka kawy, a następnie wzięłam do buzi kawałek ciasta.

— Opowiadaj, co u ciebie? Pamiętam, że kręciliście z Matczakiem. Jak był na imprezie u mnie, jeszcze w liceum, to ciągle coś o tobie gadał. — odezwała się, a ja się zaśmiałam.

— No, byliśmy razem, ale czy będziemy to się okażę. — powiedziałam łagodnie. — Aktualnie jestem singielką i w sumie, wszystko dobrze. Dostałam się na medycynę, mam mieszkanko, maluję. Raczej nie narzekam.

— Ale super... — skomentowała Zosia.

— Dobra, twoja kolej. Chcę wiedzieć wszystko. — zwróciłam się do niej z delikatnym śmiechem.

Trochę za nią tęskniłam.

Zadzwonił mój telefon, więc zerknęłam na wyświetlacz i przeprosiłam dziewczynę na moment. Odeszłam do naszego stolika i odebrałam.

— Coś się stało? — zapytałam i niechcący złapałam się wzrokiem z kelnerem, który posłał mi uśmiech. — Powtórz.

— Pytałem, czy chcesz się spotkać i coś zjeść dobrego. — odezwał się Michał, a ja westchnęłam. Odsunęłam na chwilę telefon od twarzy i sprawdziłam godzinę.

— O której?

— Niedługo, jestem w studiu, więc możemy iść na miasto albo mogę do ciebie przyjechać i...

— Nie ma mnie w domu. — przerwałam mu. — Możemy zjeść na mieście, ale nie wiem jak to ogarnąć.

— Aa...

— Michał, muszę kończyć, zadzwonię jak będę wolna, najwyżej podjadę po ciebie, papa. — rozłączyłam się i wróciłam do stolika. — Przepraszam, serio, ale myślałam, że coś ważnego.

Zaczęłam się tłumaczyć, a brunetka posłała mi uśmiech.

— Spokojnie, tylko chwilę cię nie było. Opowiadałaś o Chorwacji. — przypomniała mi, za co serdecznie jej podziękowałam i wróciłam do historii.

Siedziałyśmy jeszcze godzinę, aż stwierdziłyśmy, że na dziś wystarczy.
Podeszłam do lady, żeby zapłacić i zaczęłam rozmawiać z pracującym tam chłopakiem, z którym wcześniej złapałam się wzrokiem.

— Może masz ochotę podać mi numer? — zagadał w końcu, a ja zmrużyłam oczy, udając, że się zastanawiam.

— Długopis. — wystawiłam dłoń w jego kierunku, a następnie odwróciłam swój paragon na czystą stronę i zapisałam tam cyfry. — Miło było cię poznać, Antoni.

Imię ma piękne.

Opuściłam lokal i zadzwoniłam do Matczaka. Odebrał po paru sygnałach, a ja ruszyłam w kierunku swojego samochodu.

— To podjechać pod studio? — zapytałam, a on przytaknął. — Wychodź za jakieś pięć, dziesięć minut.

Gdy zatrzymałam się pod budynkiem, brunet już czekał.

— Hej. — przywitał się ze mną, wsiadając do środka. — Gdzie mam jechać?

— Tam gdzie zawsze. — wzruszył ramionami. — Gdzie byłaś?

— Na kawie. Nagrywaliście coś nowego?

— Tak, musisz posłuchać koniecznie. — ożywił się, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.

Gdy byliśmy na miejscu, zajęliśmy stolik, a kelnerka przyniosła nam menu.
Michał poszedł do łazienki, mówiąc, że mam wybrać co chce.

od nieznany numer: mam nadzieję, że nie podałaś mi złego numeru

Uśmiechnęłam się szeroko, a Matczak akurat wrócił. Spoważniałam lekko.

do Antoni: tym razem ci się poszczęściło...

— Już wybrałam, możemy zamówić. — odezwałam się, a brunet z obojętną miną pokiwał głową.

umrzemy wolni | MATA Where stories live. Discover now