Nᴀɴᴀᴍɪ - 7 ᴍᴏ́ʀᴢ ʟᴀᴡʏ

867 42 8
                                    

W końcu wpadłam na pomysł. Skrzyżowałam palce.

- Kage bushin no jutsu!

Obok mnie pojawił się mój klon. W duszy dziękowałam Naruto za nauczenie mnie tej techniki dawno temu. Klon wziął odemnie jeden z kluczy i podszedł do drugiej dziurki. Jednocześnie wsadziliśmy klucz i przekręciliśmy go. Skała która przed chwilą stała mi na drodze teraz uniosła się do góry, tworząc tym samym tym samym przejściem.
Odwołałam klona, wcześniej zabierając od niego klucz, który po chwili zamienił się w lisa. Po drugiej stronie przejścia znajdowała się ciemna jaskinia.

Odwróciłam się do tyłu. Zauważyłam postać, prawdopodobnie mężczyznę w złotej masce lisa i w zielonym kimonie ze wzorem liści. Jednak nie mogłam się mu dobrze przyglądnąć ponieważ wejście zamknęło się za mną. Teraz jedynym żródłem światła w ciemnej jaskini były czerwone kryształy umieszczone w ścianach groty. Świeciły czerwonym, nieprzyjemnym światłem i nadawały lekko upiorny klimat. Nie zdziwiłabym się gdyby za jakieś ściany wyszedł jakiś duch czy zjawa ewentualnie zombie. Nic mnie już nie zdziwi. Teraz przedemną znajdowała się kolejna świątynia. Z opowieści Kin i Gin dowiedziałam się że jest to świątynia bogini Nanami*. Weszłam do środka. Tak samo jak w poprzedniej nic tu nie było. Tylko tym razem na środku zamiast katany leżała szpilka do włosów. Była złota, wysadzana niebieskimi kryształkami.

( dołączam obrazek )

Delikatnie wzięłam ją do dłoni i uważnie obejrzałam

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Delikatnie wzięłam ją do dłoni i uważnie obejrzałam. Miałam wrażenie że gdzieś już ją widziałam. Związałam włosy w kok, a następnie włożyłam w niego szpilkę tak aby mocno się trzymała.

Ruszyłam przed siebie, a za mną Kin i Gin. Ostrożnie stawiałam kroki. Za pomocą techniki ognia oświetlałam drogę. Z czasem tunel którym szłam zaczął się zwężać. Teraz, mimo że nie byłam gruba, ledwo przeciskałam się przez korytarz. Na samym końcu zauważyłam światło. Myślałam że może wyjdę na zewnątrz. Jednak bardzo się pomyliłam. Zamiast lasu i zieleni, zobaczyłam wielką sale w której znajdowało się równie wielkie jezioro z ławy. Nie dało się go obejść, a chodzenie po ścianach nie było tu możliwe.

Odwróciłam się z zamiarem znalezienia innej drogi. Jednak coś mi to uniemożliwiło. Pająki. Cała chmara pająków. W dodatku kierującą się w moją stronę. Super! Jeszcze tego brakowało.

Wykonałam pieczenie. Celowałam kulkami błyskawic w owady ale ich było więcej i więcej. Odwróciłam się w stronę lisów z nadzieją że są ze mną i nie uciekły jak ostatnio. Były.

- I co teraz?
Nie miałam już pomysłów.

- Idź, pani.
Wskazały na morze lawy. Popatrzyłam na nie zdziwionym wzrokiem.

- Jak!? - nie mogę przejść przez lawę! To wykluczone!
Nie usłyszałam odpowiedzi, zamiast tego zostałam pchnięta prosto do czerwonej cieczy. Krzyknęłam. Jednak nie spaliłam się w lawie tak jak się spodziewałam. Pod moimi stopami utworzyła się warstwa lodu. Dziwne było to że nie topniała pod wpływem takiego ciepła. Postawiłam kolejny krok, a lód automatycznie pojawił się w tym miejscu.

Dziwne. Ale czy przed chwilą mówiłam że nic mnie już nie zdziwi? Zapomnijcie o tym. Odwróciłam się. Lisy znowu zniknęły. Ciekawe gdzie? Na razie nie poznam odpowiedzi na to pytanie. Pająki nie mogły wchodzić do lawy wiec byłam bezpieczna. Chyba, bo stanie na ławie nie zalicza się do czynności bezpiecznych. Stawiałam kroki i za każdym razem pod moją stopą pojawiał się lód. Pomału przeszłam. Ruszyłam dalej, jednak coś przykuło moją uwagę. Lawa po tym jak przeszłam zamarzła, a potem zamieniła się w czystą wodę! Zanurzyłam w niej dłoń aby się upewnić.

Przede mną był kolejny korytarz, równie ciemny i wąski co poprzedni. Gdy znalazłam się na jego końcu moim oczom ukazało się kolejne pomieszczenie wypełnione lawą. Było nawet większe od poprzedniego. Miałam ochotę walnąć się głową w ścianę. Lisów dalej nie było. Nagle usłyszałam ciche syczenie. Co teraz? Lądowe piranie?

Z korytarza wypełzły węże. Czyli jednak nie rybki. Próbowałam ich powstrzymać kulą ognia, jednak tak jak w przypadku pająków nie udało mi się. Podeszłam w stronę brzegu. Odetchnęłam głęboko i postawiłam krok na lawie. Tak samo jak poprzednio utworzyła się tam nietopniejąca warstwa lodu. Szłam wiec dalej. Jednak węże były mądrzejsze niż pająki i podążały za mną po lodzie. Przyśpieszyłam. Znalazłam się na drugim brzegu. Wtedy lód stopniał a znajdujące się na nim gady wpadły do wody.

Takich komnat z lawą było razem siedem. W każdej jezioro lawy. Gdy dotarłam do końca pojawiły się dwa lisy. Znowu znajdowałam się przed kamienną ścianą z dwoma otworami na klucz. Stworzyłam klona. Kiedy lisy zamieniły się ponownie w dwa klucze jeden podałam mojej kopi. Jednocześnie przekręciliśmy kluczami, a brama otwarła się.

Nagle zauważyłam niewielkie białe światło. Nie było to trudne w takiej ciemnej jaskini. Po chwili na jego miejscu stała kobieta. Nie widziałam jej twarzy gdyż zasłaniała ją srebrna maska lisa. Była ubrana w kimono ozdobione wzorem w kształcie kryształków lodu, a jej włosy związane były w kok. Przypomniał mi się tajemniczy mężczyzna którego widziałam ostatnio. Nie mogłam się jej dużej przyglądać gdyż brama zamknęła się.

Ciekawe co czeka mnie tym razem.

--------------
792 słów

Ferie się skończyły i czas wracać do szkoły. Niestety.
Mam nadzieje że rozdział umili wam trochę ten dzień.
Chce wam jeszcze na koniec podziękować za 1k. wyświetleń podksiążką. Jesteście kochani! Do następnego.

Himawari

✓ ||sᴀsᴜᴋᴇ x ᴏᴄ|| 𝐷𝑤𝑎 𝑆ℎ𝑎𝑟𝑖𝑛𝑔𝑎𝑛𝑦 [ 𝑍𝑎𝑘𝑜𝑛́𝑐𝑧𝑜𝑛𝑒 ]Where stories live. Discover now