Epilog

15.5K 1.4K 664
                                    

Jeden z białych kwiatów był ucięty.

Hestia uniosła dłoń, jednak nim zdołała musnąć jego białe płatki, czyjaś ręka zacisnęła się na jej nadgarstku, uniemożliwiając wszelki ruch.

Odwróciła głowę i zamarła, gdy napotkała karcące spojrzenie Marii. Niemal natychmiast cofnęła się od kominka i stojącej na nim białej doniczki.

— Nigdy więcej go nie dotykaj — poleciła kobieta, łagodnie lecz pewnie puszczając jej rękę. — To jedyna rzecz, o którą Książę Loki dba osobiście.

— Oh, dobrze — szepnęła, uśmiechając się delikatnie.

To był jej pierwszy dzień jako pałacowa służka, a już zdołała zaliczyć wpadkę.

— Nie odsłaniaj ich — dodała Maria, ruszając w kierunku ciężkich zasłoń.

W chwili, w której komnatę Księcia Lokiego zalał mrok, Hestia zapytała:

— Gdzie on właściwie jest? To znaczy... Gdzie jest Książę?

Maria odwróciła się i obdarzyła ją łagodnym spojrzeniem.

— Z pewnością nie wróci prędko.

***

Hia stanęła przed drewnianą rezydencją, która tonęła w blasku zachodzącego słońca. Spojrzała na wiszący nad wejściem różowy szyld — ''Idalia''.

Uśmiechnęła się w chwili, w której Książę Thor stanął tuż obok niej i objął ją swym ramieniem.

Kwiaciarnia nie była jej pomysłem. Była pomysłem Idalii, ona jedynie go zrealizowała, bowiem... tylko tyle mogła dla niej uczynić.

— Otrzymałaś list od swojej matki i siostry? — zapytał Książę, na co jedynie pokręciła głową.

Minął już ponad miesiąc, od kiedy jej mama i Nina opuściły Asgard. Zniknęły, być może na dobre.

— Żałuję tylko jednej rzeczy — odetchnęła. — Nie mogłam jej przeprosić... — Odwróciła głowę i spojrzała na Księcia, który obdarzył ją delikatnym uśmiechem.

— Myślę, że ona wie — zapewnił.

— Tak — westchnęła, ponownie spoglądając na szyld kwiaciarni. — Miała zbyt dobre serce. Nie potrafiła nikogo nienawidzić — dodała smutno. — Myślisz, że on się zjawi?

— Mój brat?

Hia skinęła, marszcząc brwi.

— Nie... Sądzę, że nie.

***

Czarny ogier zatrzymał się, po czym tupnął potężnym kopytem.

Książę Loki zsiadł z jego grzbietu, po czym, zaczepiając wodze o kawałek pnia, ruszył w górę niewielkiego pagórka.

Pomiędzy zieloną trawą i drzewami znajdował się kamienny nagrobek, za którym rozciągał się widok na skąpany w słońcu Bifrost. Zatrzymał się tuż przed nim, po czym z wewnętrznej kieszeni swej marynarki wyjął biały kwiat.

Położył go ostrożnie na miękkiej trawie, po czym sam na niej spoczął, twarzą do odległego mostu i, opierając plecy o bok nagrobka, chwycił w swe dłonie niewielką książkę. Otworzył na zaznaczonej stronie.

— Mam nadzieję, że się nie gniewasz — odparł, opuszkami palców muskając stare stronice. Kątem oka spojrzał na kawałek skrzydołokwiatu. — Kwiaty szybko odrastają — dodał. — Nim zdążę wrócić do pałacu, zapewne pojawi się nowy. Czasami myślę, że to twoja zasługa — westchnął.

Odnalazł fragment, na którym skończył czytać. Księga i zawarta w niej historia właśnie dobiegały końca.

Zaczął czytać:

— Niektórym historiom, nie ważne, jak bardzo tego pragniemy i jak bardzo się staramy, niedane jest szczęśliwe zakończenie... 




KONIEC


J.B.H

The Cruel PrinceWhere stories live. Discover now