Rozdział 29

9.2K 991 420
                                    

Na zewnątrz zaczęło się przejaśniać — noc ustępowała miejsca dniu, który powoli przepędzał mrok. Pomiędzy drzewami dało się dostrzec już pierwsze promienie wschodzącego słońca.

Idalia mocniej opatuliła się ciężkim płaszczem. Poranek był bowiem zimny, a wnętrze karocy ani trochę ciepłe i, choć podróżowała niespełna godzinę, naprawdę zmarzła.

Była... potwornie zmęczona i smutna. Nie chciała opuszczać rodzinnej rezydencji, w której przyszła na świat i się wychowała, ale... czyż taki los nie był lepszy niż spędzenie choćby dnia więcej wraz ze swoją macochą i jej córkami?

Udała się na bal, zatańczyła z Księciem, czy... czy mogła marzyć o czymś więcej?

Karoca zatrzęsła się, po czym zatrzymała gwałtownie.

— Wszystko w porządku? — Wychyliła głowę na zewnątrz. Chłodny powiew wiatru zaatakował jej policzki.

— Tak, Panienko! Zatrzymaliśmy się przy wodopoju, aby napoić konie! — Głos dobiegł gdzieś z przedniej części karocy. — Może Panienka wyjść na krótki spacer, nim ruszymy w drogę.

Idalia odetchnęła głęboko, po czym chwyciła klamkę i pchnęła drzwiczki. Wyszła na zewnątrz i rozejrzała się dookoła — otaczał ją gęsty las, mimo poranka, wciąż jednak mroczny i przerażający.

Ciaśniej opatuliła się płaszczem i ruszyła w kierunku płynącej nieopodal rzeczki. Gdzieś za górami, które widziała w oddali, znajdował się pałac oraz jej Książę.

Uśmiechnęła się, wspominając ostatnie chwile, które dane jej było z nim przeżyć. Owe wspomnienia roztliły ciepło na tyle silne, że zimno w jednej chwili przestało być tak bardzo dokuczliwe.

***

Książę Loki uniósł ciemną brew, jednocześnie przechylając głowę delikatnie w bok. Kobieta, która właśnie stała przed nim, w drzwiach drewnianej rezydencji, obdarzyła go kolejnym pokłonem. Jej dwie córki, stojące tuż za nią, uczyniły to samo.

— Jesteś pewna, Pani? — Thor wychylił się zza jego ramienia.

Kobieta skinęła.

— Nigdy nie mieszkała tu dziewczyna imieniem Idalia — zapewniła. — Właściwie... prócz nas samych nie mieszka tu nikt, prawda? — Kątem oka spojrzała na swe córki, które pośpiesznie przytaknęły.

— To z pewnością ten dom, bracie?

— Tak — wtrącił Książę Loki, wciąż nie spuszczając wzroku z kobiety. — Z pewnością...

— Musiałeś się pomylić — zaśmiał się drugi z Książąt. — Przepraszamy Panie za kłopot o tak wczesnej porze...

— Oh, ależ to żaden kłopot! — zapewniła kobieta. — Jest mi niezmiernie przykro, iż nie mogłam pomóc. — Uśmiechnęła się delikatnie, w jakiś dziwny, nieszczery sposób.

— Bracie?

Książę Loki drgnął, po czym, pochylając głowę w przód, mruknął jedynie:

— Proszę nam wybaczyć...

Potem odwrócił się i ruszył kamienną ścieżką w kierunku stojących za płotem dwóch białych koni. Dobiegł do niego jedynie trzask zamykających się drzwi, a później głos Thora:

— Możemy pojechać jeszcze w głąb lasu, może naprawdę pomyliłeś...

— Nie mylę się — wtrącił, przystając przy swym koniu. Spojrzał na brata i dodał: — Nigdy.

The Cruel PrinceUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum