Rozdział 25

9.1K 947 306
                                    

Na świecie wiele jest tajemnic. Nieodkrytych, niezbadanych lub zbyt dziwnych, aby ludzki umysł mógł w pełni pojąć ich prawdziwość.

Podobnie jak ja, nie znacie wielu z nich.

Czy wiecie, jednak że... umysł może sprawić, że coś zniknie, lecz serce tego nie potrafi? Ono nigdy nie zapomina i nie ma we wszechświecie siły tak potężnej, aby ten, kto raz pokocha, zapomniał o osobie, do której mocniej zabiło jego serce.

I właśnie to poczuł Książę Loki, gdy ujrzał Idalię, ubraną w brudną, spraną suknię, z podkrążonymi od zmęczenia pięknymi oczami i z uśmiechem... tak, to chyba właśnie ten uśmiech, sprawił, że, pierwszy raz tego dnia, poczuł się mniej obco w tym pozornie znajomym świecie.

Nie potrafił przestać o niej myśleć, gdy zasiadł w wygodnym, ciemnym fotelu i w milczeniu wpatrywał się we wszystkie kreacje, które przedstawił mu wysoki, szczupły krawiec, ubrany od góry do dołu w jasne szaty.

— Nie — mruknął jedynie, gdy mężczyzna uniósł w swych dłoniach krwiścieczerwoną, dopasowaną sukienkę.

— O wiele łatwiej byłoby mi cokolwiek wybrać, gdybyś opisał mi ową damę, Książę — odparł, pochylając głowę w przód.

Książę Loki westchnął ciężko i, wspierając podbródek na dłoni, powiódł wzrokiem po swej komnacie. Zatrzymał swe spojrzenie na szerokich okiennicach, przez które do salonu wpadały ostre promienie zachodzącego słońca.

— Ma na imię Idalia — odparł, mrużąc powieki.

— Więc... Jaka ona jest? — Krawiec przesunął się o krok w przód, z gracją i swobodą.

— Cóż... Chyba ma dobre serce — westchnął. — I jej uśmiech... — zawahał się i wyprostował plecy. — Tak, jej uśmiech jest z pewnością wyjątkowy...

— Jest brunetką?

— Tak. Szczupłą i drobną. Ma jasną cerę, niebieskie oczy...

— A jej ulubiony kolor to...

— Nie mam pojęcia — westchnął.

Nie umiał także wytłumaczyć faktu, że... chciał, aby zjawiła się na balu, w sukni, którą dla niej wybierze i po raz drugi obdarzyła go uśmiechem. Najpiękniejszym, jaki miał okazję widzieć.

Gdy zbudził się tego ranka, świat wyglądał dla niego niczym pozbawiony kolorów. Zupełnie inny, dziwaczny, a ona... ona sprawiła, że poczuł jakiś dziwny spokój. Ukojenie. Zupełnie jakby... jakby po długiej podróży odnalazł drogę do domu.

— Więc... może postawimy na czerń? — zaproponował krawiec, wracając spojrzeniem do wiszących u jego boku sukien.

— Nie — zaprzeczył stanowczo Książę.

— Cóż... w takim razie...

Książę odetchnął głęboko i na moment zamknął oczy. Przywołał w umyśle obraz dziewczyny, którą ujrzał tego popołudnia.

— Nie wiem, czy ta suknia się nada. Uszyłem ją miesiąc temu, ale dotychczas żadna z dam nie zapragnęła...

Krawiec zamilkł, gdy Książę Loki powoli uniósł powieki i spojrzał na kreację, która spoczywała w jego dłoniach — ciemnozielony materiał.

Idealny.

***

Idalia przysiadła tylko na chwilę, aby zaczerpnąć tchu i dać nieco wytchnienia zmęczonemu ciału. Mięśnie ramion bolały ją nieznośnie od szorowania starego pieca, a w skroniach narodził się uciążliwy ból — dochodził wieczór, a ona była już tak bardzo wyczerpana.

The Cruel PrinceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz