Rozdział 28

8.9K 946 572
                                    

Książę Loki pochylił się i, chwytając szklany pantofelek, na moment zamknął oczy.

Jego skronie zaatakował ostry ból, a przed oczami pojawił się błysk — jasny, niemal biały.

Syknął i, opadłszy na betonowy obwód fontanny, wolną dłonią potarł obolałe skronie. I właśnie wtedy ujrzał coś w ostrym przebłysku.

Dziewczynę o najpiękniejszym uśmiechu, jaki dane mu było ujrzeć.

Fiolkę wypełnioną jej łzami.

Drobne dłonie na jego policzkach.

Ciepła, delikatna skóra pod jego palcami.

Spacery o zmroku.

Mrok.

Coraz gęściejszy.

Przerażająco piękny.

Mrok, który był jego jedynym schronieniem.

Uniósł gwałtownie powieki, jednocześnie nabierając gwałtowny oddech. Serce zapiekło go boleśnie, a blade palce zacisnęły się na szklanym pantofelku.

***

Nim wybiła północ, Idalia zdążyła powrócić do rezydencji swego ojca. Przebrała się w pośpiechu, schowała piękną suknię i jeden pantofelek pod deski na swym strychu, po czym, uspokajając bicie własnego serca, zabrała się za zadania, które do wykonania pozostawiła jej macocha oraz jej dwie córki.

I choć była wykończona, nieustannie towarzyszy jej uśmiech, mimo tak późnej pory, czy faktu, jak emocjonujący był owy dzień.

Była szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Te krótkie chwile, które dane jej było przeżyć z Księciem, schowała głęboko w swym sercu, poprzysięgając, że już nigdy ich stamtąd nie wypuści.

Właśnie kończyła myć podłogę w kuchni, gdy do pomieszczenia wpadły Nina i Hia. Obie chichotały i wydawały się naprawdę czymś rozbawione.

— Podaj nam herbaty, Idalio! — zaśmiała się Hia.

— Nie. — Ich matka zatrzymała się w wejściu do pomieszczenia, sprawiając tym samym, że zaległa w nim głęboka, ciężka cisza. Już sama jej obecność wprawiała wszystkich w zakłopotanie. — Udacie się do swoich pokoi i odpoczniecie — odparła, po czym przeniosła wzrok na brunetkę. — Teraz.

Obie jej córki zerwały się z miejsc przy stole w tym samym momencie. Choć na co dzień obie były doprawdy wygadane, jedno stanowcze słowo ich matki wystarczyło, aby straciły całą pewność siebie.

Idalia odetchnęła głęboko, odprowadzając je wzrokiem. Jej drżąca dłoń nieco mocniej zacisnęła się na drewnianym kiju od mopa.

Zadrżała, gdy macocha przestąpiła próg kuchni, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi. Jej długa, obszerna suknia rozlała się za nią niczym najprawdziwsza woda.

— Doprawdy sądziłaś, że zdołasz mnie oszukać, Idalio? — zapytała.

Brunetka spuściła wzrok.

— Ja...

— Może nikt inny nie zdołał cię rozpoznać, ale ja...

— Naprawdę nie wiem, o czym...

Nagle znalazła się przy niej. Chwyciła drobną twarz Idalia swoją chudą dłonią i, wbijając długie paznokcie w jej policzki, zmuszając brunetkę, aby spojrzała prosto w jej oczy — przepełnione gniewem.

— Jak mogłabym cię nie rozpoznać, skoro jestem twoją matką? — Zmusiła się do uśmiechu, tak bardzo pozbawionego radości czy ciepła. — Zjawiłaś się na balu, mimo że stanowczo ci tego zakazałam...

The Cruel PrinceWhere stories live. Discover now