Rozdział 21

10.1K 989 317
                                    

Szczęście jest ulotne, niczym ptak, który na moment przysiada na naszej dłoni, pozwoli nam nacieszyć się swym widokiem, aby w końcu wzbić się w górę i zniknąć, odlecieć, pozostawiając po sobie jedynie subtelny, delikatny uśmiech na naszej twarzy.

Co czuła Idalia, gdy rankiem zbudziła się naga, zakopana w satynowej, miękkiej pościeli, otoczona silnymi, bezpiecznymi ramionami Księcia Lokiego?

Cóż... w głębi swego serca pragnęła zamknąć oczy i chłonąć owe szczęście choć jeszcze przez krótką chwilę, lecz świadomość wszystkiego, co zaszło poprzedniego dnia i ta okrutna, dusząca prawda... nie pozwoliły jej ponownie zasnąć.

Powoli odwróciła się na bok, a gdy jej wzrok spoczął na surowej, pięknej twarzy Księcia, jakiś nieznośny ból zacisnął się dookoła jej serca niczym olbrzymia pięść.

Uniosła dłoń i opuszkami palców delikatnie musnęła jego wargi, uważając, aby się nie zbudził. Chciała pożegnać się z nim we właśnie taki sposób — cichy, subtelny i pozbawiony słów.

Musiała odejść, musiała... Oh, jak mogłaby dłużej żyć z myślą, że człowiek, do którego należało jej serce, pragnie po prostu zniknąć?

Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, gdy ostrożnie przesunęła się w jego stronę. Książę odetchnął głęboko przez sen, mocniej obejmując swym ramieniem jej talię.

Zadrżała, gdy opuszki jego zimnych palców przesunęły się w górę, wzdłuż kręgosłupa, w kierunku łopatek.

Przyciągnął ją do siebie, a jego chłodny oddech owiał skórę jej szyi.

Przesunęła dłoń na jego policzek, uśmiechając się smutno. Doprawdy... nigdy nie śmiałaby przypuszczać, że jej serce zdoła aż tak bardzo do kogokolwiek się przywiązać.

— Obiecuję, że zrobię wszystko, aby ból, który czujesz głęboko w sobie, zniknął, Mój Książę — szepnęła słabym, łamiącym się głosem.

Potem spojrzała w kierunku ciężkich zasłon, przez których materiał do komnaty próbowało wedrzeć się poranne słońce.

Gdy w końcu zdołała wyswobodzić się z objęć Księcia, nie budząc go przy tym, odnalazła swą sukienkę. Ubrała ją, jednocześnie co jakiś czas zerkając w kierunku książęcego łoża. Następnie splotła włosy w długi warkocz.

Odetchnęła głęboko, gdy uświadomiła sobie, że powinna się pośpieszyć, musiała bowiem... opuścić pałac, nim Książę się zbudzi.

Gdyby dowiedział się, jak szaleńczy pomysł wpadł jej do głowy, zapewne próbowałby ją powstrzymać, choć już poprzedniego wieczora podjęła decyzję. I nie zamierzała z niej rezygnować.

W całkowitej ciszy opuściła komnatę Księcia, pokonała pałacowe korytarze, a także opustoszałą kuchnię.

Korzystając z drzwi, którymi dostała się do pałacu swego pierwszego dnia pracy, opuściła mury budynku i skierowała swe kroki w kierunku królewskiej stajni oraz wybiegu, na którym każdego dnia Eco uczyła dzieci sztuki strzelnictwa.

Minęła drewniane ogrodzenie, a w chwili, w której miała wejść do kamiennej stajni, niemal na kogoś wpadła.

— Xanderze — westchnęła, gdy ubrany w srebrną zbroję chłopak, pośpiesznie cofnął się o krok.

Kilka kosmyków brązowych włosów opadło na jego skronie, gdy uniósł głowę, aby obdarzyć Idalię szerokim, promiennym uśmiechem.

— Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć — odparł, na co jedynie skinęła.

The Cruel PrinceWhere stories live. Discover now