Rozdział 20

10.4K 1K 436
                                    

Choć niekiedy desperacko pragniemy chwycić czyjąś dłoń, nim ta osoba runie w przepaść, niektóre dusze już dawno utonęły w jej mroku.

Taki los spotkał właśnie Okrutnego Księcia i nawet najszczerszy uśmiech Idalii nie był w stanie uratować go przed upadkiem.

Jednak ludzkie serce bywa aż nazbyt przepełnione nadzieją, aby nawet w obliczu ogromnej porażki, poddać się bez walki, a serce Idalii, najczystsze jakie kiedykolwiek miałam okazję widzieć, zamierzało stoczyć najcięższy bój o duszę Księcia.

Gdy więc ruszyła w jego kierunku, zacisnęła swe drobne dłonie w pięści, powstrzymując łzy, które zgromadziły się pod jej powiekami, łzy smutku i rozpaczy. Nie zamierzała pozwolić, aby skradł jej choć jeszcze jedną. Nie zamierzała przykładać swej ręki do tego okrutnego planu.

Książę odwrócił się w jej kierunku, a potem cofnął o krok, ściskając w dłoni szklaną fiolkę, przepustkę do upragnionej, tak długo wyczekiwanej wolności.

Przesunął się nieco w tył, gdy Idalia wyciągnęła rękę, aby wyrwać fiolkę spomiędzy jego palców. Nie pozwolił jej na to, co sprawiło, że z jej gardła wyrwało się zduszone sapnięcie.

Zamarł, gdy spojrzała prosto w jego oczy, dostrzegł bowiem w jej jasnych tęczówkach, coś, czego nie spodziewał się nigdy zobaczyć na jej pięknej twarzy — złość, tak potężną, że mimowolnie się skrzywił.

— Mylisz się, Mój Książę, jeżeli sądzisz, że nikogo nie obejdzie twa śmierć — sapnęła, marszcząc ciemne brwi. Jej ramiona nieco jednak opadły, gdy szepnęła: — Zapewniam cię bowiem, że...  — Jej wargi zadrżały. Odwróciła wzrok, zupełnie jakby w jednej chwili straciła cały twój zapał. — To nie ma znaczenia — dodała, nagle to pojmując. — Mogę wypowiedzieć tak wiele słów, zapewnić, że twoja śmierć złamie mi serce, ale... to nie ma żadnego znaczenia, bowiem... — Uniosła głowę, aby ponownie spojrzeć prosto w jego oczy. — Zatrzymałeś mnie przy sobie tylko dlatego, że mogłam dać ci to, czego pragnąłeś. Dwie szczerze wylane łzy. — Grymas smutku błysnął na jej twarzy. — Prawda?

Rozchylił wargi, jednak nim zdołał cokolwiek powiedzieć, uświadomił sobie, jak bardzo wstrząsnął nim widok jej łez, które po chwili spłynęły po porcelanowych policzkach, zabierając z jej zmęczonej duszy nieco smutku.

— Nigdy mnie Książę nie lubił, nigdy nie był dla mnie miły, dlatego, że chciał, a po prostu musiał — ciągnęła, a on czuł się zupełnie tak, jakby z każdym słowem coraz mocniej zaciskała dłoń dookoła jego serca. — Nawet dzisiaj... Zaprosił mnie Książę na spacer tylko po to, aby sprawić mi przykrość i skraść nieco moich łez...

Wiedział, gdzieś w głębi swej mrocznej duszy, wiedział, że wszystko, co mówiła, nie było prawdą.

— Ale... Jakimś cudem nie boli mnie to tak bardzo, jak świadomość, że jest Książę nieszczęśliwy do tego stopnia, że to życie, nie ma dla Księcia już żadnej wartości...

Odwróciła się gwałtownie w bok i nabrała urywany oddech, być może ponownie tego dnia uświadamiając sobie, że życie w gruncie rzeczy było tylko drogą pełną smutku, w której na próżno szukać było długotrwałego szczęścia.

Zamarła, a on utkwił w niej swe spojrzenie. Wpatrywał się w nią, gdy jej ramiona opadły, gdy kosmyki ciemnych, długich włosów musnęły mokre od łez policzki, gdy kąciki jej ust drgnęły w smutnym, słabym uśmiechu.

Ponownie na niego spojrzała, prosto w jego oczy, a on nie był pewien, czy wiedziała, jak wiele kosztowało go to, aby nie odwrócić wzroku.

— Miałam nadzieję, że znajdzie Książę powód, dzięki któremu ujrzałby światło w mroku... — szepnęła. — Może... może sama w głębi serca pragnęłam być owym powodem? — dodała nieco ciszej.

Coś niewyobrażalnie ciężkiego nagle opadło na jego ramiona. Odwrócił wzrok, bowiem... gdyby patrzył na nią choć sekundę dłużej, jego głupie serce mogłoby wygrać toczącą się w jego wnętrzu zaciętą bitwę. A przecież nie mógł na to pozwolić.

W chwili, w której dookoła rozbrzmiał odgłos jej kroków, gdy uniósł głowę, a ona chwyciła jego twarz w swoje drobne, ciepłe dłonie, stanęła na placach i musnęła jego wargi, owa bitwa była już właściwie rozstrzygnięta.

Poczuł ból, duszący i niewyobrażalnie ciężki, gdy przycisnęła usta do jego ust, gdy pocałowała go, odpędzając resztki zdrowego rozsądku gdzieś do miejsca, z którego nie było powrotu.

Wypełniona łzami fiolka wysunęła się z jego dłoni i z trzaskiem upadła na marmurową posadzkę, po czym potoczyła się i zniknęła pod ciężką komodą.

Powietrze, które go otaczało, nagle stało się nieznośnie parne i gorące.

Poczuł, że wargi Idalii po raz ostatni musnęły jego usta, zupełnie jakby zaczęła się odsuwać. Nie pozwolił jej na to – oplótł swymi dłońmi jej drobną talię i szarpnięciem przyciągnął ją ku sobie, pogłębiając pocałunek.

Skoro owa bitwa była już przegrana, zamierzał stanąć twarzą w twarz ze swym wrogiem.

Zadrżała w jego objęciach, pozwalając, aby całował ją, zupełnie jakby pragnął skraść jej każdy oddech i za wszelką cenę zatrzymać przy sobie.

Świat dookoła zawirował, gdy jego dłonie przesunęły się w górę, w stronę łopatek, a potem, gdy w końcu odnalazł zamek jej sukienki i pociągnął go w dół, przez jej ciało przeszedł otumaniający, gorący dreszcz.

Delikatnym ruchem odsunął jej loki, aby zsunąć zielony materiał z jej ramion. Nie protestowała, gdy sukienka opadła aż do jej kostek. Cóż mogła zrobić, gdy Książę całował ją i trzymał w swych objęciach tak zaborczo i władczo, jakby była ostatnim ostałym się mieczem na polu bitwy?

Jęknęła prosto w jego usta, gdy zimne dłonie zaczęły błądzić po jej ciele – opuszki palców musnęły ramiona oraz nagie plecy, aby po chwili powrócić w okolice talii, którą Książę oplótł swymi rękoma.

Nie wiedziała, jakim cudem tak szybko dotarli do łoża, ale gdy opadła na miękką, satynową pościel, a zimne wargi bruneta przesunęły się na jej szyję, którą pieścił pocałunkami, nagle wszystko straciło jakiekolwiek znaczenie.

Te chwile zdawały się piękne, niczym sen i równe ulotne, dlatego dłonie Idalii odnalazły pierwszy z guzików czarnej koszuli Księcia. Jeżeli wszystko, co właśnie zostało jej podarowane, miało niebawem dobiec końca, pragnęła nie stracić nawet sekundy.

Uporała się z wszystkimi guzikami i zsunęła materiał z umięśnionych ramion Księcia w chwili, w której jego wargi dotarły do jej mostka.

Gdy złożył delikatny, zimny pocałunek tuż pod pępkiem, zalała ją potężna fala gorąca. Odchyliła głowę w tył, a świat, który ją otaczał, zawirował. Serce zamarło w przyjemnym uścisku, na piersi opadł kojący ciężar, gdy Książę przycisnął jej drobne ciało do materaca, jednocześnie ponownie przenosząc wargi na jej szyję.

Objęła dłońmi jego kark, gdy po chwili spojrzał prosto w jej oczy. Jego tęczówki zdawały się błyszczeć w otaczającym ją mroku.

Nie wiedziała, co oznaczało owe spojrzenie – czy było pytaniem, prośbą o zgodę, czy przypomnieniem, że to wszystko, choć było piękne, wciąż było jedynie snem, który niebawem miał dobiec końca.

Przesunęła swe dłonie i objęła policzki Księcia.

Rozchyliła wargi, zupełnie jakby pragnęła coś powiedzieć, lecz ostatecznie przyciągnęła usta Księcia do pocałunku, pragnąc jedynie nacieszyć się owym snem do granic możliwości. 



J.B.H

The Cruel PrinceWhere stories live. Discover now