Rozdział 2

19.7K 838 24
                                    

- Jordan! - usłyszałam za sobą krzyk Olivera.

Brawo, jednak potrafisz coś powiedzieć bez użycia obraźliwego słowa, pomyślałam.

Wszyscy ruszyli w kierunku naszego przyjaciela, by się z nim przywitać. W końcu nie widzieliśmy się ponad dziesięć lat. Jordan był moim przyjacielem od bardzo dawna. Razem z nim oraz Mattem spędziłam całe swoje dzieciństwo. Był dla mnie jak brat. Poznałam go na podwórku, podobnie jak resztę moich przyjaciół. Od początku wiedziałam, że złapię z nim wspólny język. Dogadywaliśmy się jak nikt inny z naszej małej paczki. Niestety rodzina Jordana wraz z nim musiała się przeprowadzić ze względu na sytuację finansową rodziców blondyna. Tym oto sposobem wyjechali do Grecji, gdy Jordan skończył siedemnaście lat, czyli dokładnie dziesięć lat temu. Mimo to potrafiliśmy utrzymać ze sobą stały kontakt, a było to możliwe głównie dzięki portalom społecznościowym. Dziękuję Ci, Zuckerberg. Uratowałeś naszą przyjaźń.

Podeszłam do mężczyzny i uśmiechnęłam się leniwie, przymykając lekko oczy.

- Oj, chodź tutaj. - westchnął, szeroko się uśmiechając i rozłożył ręce na boki.

Objęłam go w pasie, wtulając się mocniej w jego ciało.

- Tęskniłam za tobą. - mruknęłam, wtulając twarz w klatkę piersiową mężczyzny.

- Ja też, mała. - uszczypnęłam go lekko w bok. Dobrze wiedział, że nienawidziłam tego określenia, a mimo to nadal go używał. - Nic się nie zmieniłaś. - zaśmiał się, odsuwając mnie od siebie.

Spojrzałam na jego twarz. On natomiast zmienił się nie do poznania. Jordan od zawsze przyciągał do siebie wiele adoratorek lecz teraz... Wydoroślał i nie przypominał już tego szalonego, pełnego energii blondyna, którego pamiętałam z nastoletnich czasów. Rysy jego twarzy stały się bardziej ostre, kości policzkowe uwydatniły się, a lekki zarost, który ozdabiał jego twarz sprawiał, że wyglądał jeszcze doroślej.

Czego ty się spodziewałaś? Ostatni raz widziałaś go jak nie potrafiłaś wiązać sznurówek.

Okej, może jednak trochę przesadziłam z tym porównaniem.

- Halo! Już się obudziłaś, księżniczko? - Oliver machnął przed moimi oczami dłonią. Zamrugałam szybko powiekami i spiorunowałam go wzrokiem.

- Owszem, obudziła się, ale niestety zamiast widzieć księcia ma przed sobą ropuchę. - odpowiedziałam kąśliwie.

Jordan zmarszczył brwi, przyglądając się naszej dwójce. No tak, skąd miałby wiedzieć, że moje „relacje" z Oliverem wyglądają tak tragicznie. Co prawda blondyn wiele razy był świadkiem naszej niemiłej wymiany zdań, gdy byliśmy młodsi, ale teraz wygląda to zdecydowanie inaczej. Nasze kłótnie przybrały na sile.

- W porządku. Pojedziemy teraz do mojego domu, zostawicie swoje bagaże i pokażę wam miasto. Co wy na to? - zaproponował mężczyzna, na co wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami. Jordan złapał za moje torby, na co od razu zareagowałam.

- Jordan, umiem nosić swoje rzeczy. Nie jestem upośledzona. - mruknęłam, próbując odebrać to, co moje.

- Nie marudź, tylko rusz ten swój tyłek. - zaśmiał się i popchnął mnie lekko w stronę wyjścia z lotniska.

Nie miałam siły, by się z nim kłócić, więc ruszyłam we wcześniej wskazane miejsce. Jordan zawsze był troskliwy. Traktował mnie jak jego młodszą siostrę, tak jak ja traktowałam go jak mojego brata. Lubił mnie wyręczać nawet w najmniejszych zadaniach.

Gdy opuściłam lotnisko, moje oczy zostały zaatakowane przez ostre promienie słońca. Czułam, jakby moja skóra niemalże paliła się pod wpływem wysokiej temperatury.

Beside YouWhere stories live. Discover now