Rozdział 23

13.1K 553 19
                                    

Budząc się o równej piętnastej, czułam się trochę lepiej. Nadal bolał mnie brzuch, ale nie miałam już odruchów wymiotnych.

Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Przepłukałam twarz wodą, po czym postanowiłam umyć zęby, gdyż znowu czułam nieprzyjemny smak w ustach. Po zakończonej czynności zeszłam na dół. W całym domu panowała cisza. Nie słyszałam żadnych rozmów, śmiechów, czy czegokolwiek innego. Pomyślałam, że moi przyjaciele gdzieś pojechali, zostawiając mnie samą w domu.

Podeszłam do dużego okna. Na niebie świeciło słońce, a po wcześniejszej burzy nie było ani śladu. Wychodząc z domu i kierując się w stronę ogrodu, moje myśli zaprzątał brunet.

Coś do niego czuję, to jest pewne. Nie jestem w stanie wyszukać dokładnego słowa, określającego moje uczucia, ale wiem, iż darzę chłopaka czymś więcej, niż tylko przyjaźnią.

Niestety po wydarzeniu, które miało miejsce kilka godzin temu, nie miałam zamiaru poznawać coraz to nowsze odczucia w stosunku do Olivera. Pragnęłam tylko wygrać jego zabawę. Chciał gry? To ją dostanie. Jestem jedną z tych osób, które się nie poddają, tylko dążą do celu. Wyznaczyłam sobie zadanie, które wykonam, a mianowicie mam zamiar rozkochać w sobie bruneta i przy okazji poznać choć trochę bardziej jego osobę. Postawiłam sobie też jeden warunek. Nie mogę zakochać się w chłopaku. To będzie oznaczało moją przegraną. Muszę się pilnować i ignorować wszelkie uczucia, będąc w pobliżu Olivera.

W ogrodzie byli wszyscy. Oliver, Matt, Drake i, ku mojemu zaskoczeniu, Amanda siedzieli na szerokiej huśtawce ogrodowej w kolorze beżowym, natomiast Jordan, Caroline i Chris siedzieli na brązowej, drewnianej ławce. Na moje szczęście miejsce obok Olivera było wolne.

Podeszłam do przyjaciół i usiadłam obok chłopaka, posyłając mu uśmiech. Wszyscy dalej rozmawiali, jakby wogóle nie zauważyli mojej obecności.

- Jak się czujesz? - zapytał brunet, siadając tak, by nasze twarze były zwrócone do siebie.

- Trochę lepiej. - podkuliłam nogi do klatki piersiowej - Dziękuję, że mi pomogłeś.

- Nie ma sprawy.

- Przepraszam, że przerywam wam wasze romantyczne pogaduszki, ale mam sprawę do Hayley. - powiedział Jordan, na co moje policzki pokryły się czerwienią, którą zakrywałam pasmami włosów.

- Oh, daj spokój. Oliverowi nie wychodzi. - sapnęła Caroline - Postaraj się bardziej, bo dziewczyna Ci ucieknie. - blondynka poruszyła brwiami, wywołując u każdego śmiech. Tylko Oliver siedział cicho, prawie że zabijając dziewczynę wzrokiem.

- Nie ucieknie, złapię ją. - odparł brunet, uśmiechając się szeroko do mnie.

- Nie bądź tego taki pewny. Kopciuszek zgubi pantofelka, którego będziesz musiał mieć, by znaleźć swoją panienkę. - powiedziałam, posyłając mu tak samo szeroki uśmiech.

- Mam gdzieś tego cholernego buta, wcześniej uprowadzę Kopciuszka i będę miał ją całą dla siebie. - powiedział, wywołując kolejny raz nasz śmiech.

- Co chciałeś, Jordan? - zapytałam, chcąc zmienić temat.

- Jutro o siedemnastej trzydzieści firma, w której do niedawna pracowałem organizuje oficjalne przyjęcie, by świętować. - mówił mi, iż dostał propozycję pracy w całkiem niezłej firmie, ale nie wiedziałam, że już tam nie pracuje - Wspominali co będą świętować, ale już nie pamiętam co dokładnie. Ale to mało ważne. Dostałem dwa zaproszenia. Każde z nich upoważnia do zabrania ze sobą osoby towarzyszącej.

Beside YouDonde viven las historias. Descúbrelo ahora