Rozdział 30

11.1K 486 20
                                    

Jadąc nie wiem w sumie gdzie, nie rozmawialiśmy ze sobą. Słychać było tylko cichą muzykę płynącą z radia. Szczerze mówiąc, wcale nie przeszkadzał mi ten spokój.
Will był całkowicie skupiony na jeździe. Nawet nie zauważył, że mu się przyglądam od jakiś dziesięciu minut.

Rozumiem, że jego odważne ruchy po tamtym nieszczęsnym wieczorze były spowodowane przez jeden kieliszek wina? Zaśmiałam się w myślach.

Możliwe, że pił coś więcej przed naszym spotkaniem. Albo po prostu ma dwie twarze. Raz jest niegrzeczny, flirtuje ze mną, przekomarza się. Natomiast jego druga maska przedstawia chłopaka, który rumieni się, jąka i ciężko z nim wdać się w dłuższą rozmowę.

- Jesteśmy. - oznajmił, przerywając mi moje myślenie.

Rozejrzałam się wokół. Staliśmy na małym parkinku, który był otoczony drzewami. Były tu zapakowane trzy inne samochody.

Wyjechaliśmy do lasu? Byłam tak zajęta przyglądaniem się chłopakowi, że nie zauważyłam tego. Dobrze, że jest ciemno i Will nie zobaczy mojej czerwonej twarzy.

Chłopak opuścił pojazd i chwilę później stał przy już otwartych drzwiach z mojej strony, podając mi rękę. Wysiadłam z jego pomocą z samochodu, mówiąc ciche "dziękuję", a brunet zamknął auto. Ruszyliśmy wąską dróżką w głąb lasu.

Czy to jest ten czas, gdy mam zacząć się bać?

Szliśmy tak przez dobre piętnaście minut. Rozmawialiśmy na różne błache tematy, śmiejąc się od czasu do czasu. Will'owi nie zamykała się buzia. Opowiadał mi śmieszne historie z jego życia i żartował. W pewnym momencie nawet złapał mnie za dłoń, ale nie wyrwałam się. Nie przeszkadzał mi jego dotyk.

W oddali zauważyłam lampy. Były porozstawiane na przeciwko siebie, po obu stronach drogi.

- Umm, gdzie my idziemy, Will? - zapytałam, spoglądając na niego.


- Niespodzianka. - odpowiedział, uśmiechając się szeroko. Chciałam coś powiedzieć, lecz nie pozwolił mi dojść do słowa. - Nie interesuje mnie to, że nie lubisz niespodzianek. Tą polubisz, serio. - zaśmiałam się, kręcąc głową.

- Okej.

Kolejne dziesięć minut przeszliśmy w ciszy. Przed nami widziałam tylko lampy, rozświetlające ciemny las.

- Skręcamy. - oznajmił Will i pociągnął mnie pomiędzy drzewa.

Szliśmy coraz to głębiej w stronę ciemności. Nie słyszałam nic oprócz naszych nierównych oddechów.

To jest odpowiedni moment, by zacząć się bać.

- Umm, Will? - zapytałam trochę niepewnie.

Chłopak ścisnął mocniej moją dłoń, nic nie odpowiadając. W oddali widziałam coraz to bardziej rozświetlony las. Zbliżaliśmy się coraz bardziej, aż w końcu dotarliśmy na miejsce. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam.

Znajdowaliśmy się na polanie. Było tu niedużej wielkości błękitne jezioro i mały, ceglany domek. Był bardzo zaniedbany, więc zapewne był on opuszczony. Cholera, to przypomina mi moją mamę... Jak miejsce, gdzie spędziłam z nią ostatnie trzy dni jej życia...

Beside YouWhere stories live. Discover now