Rozdział 33

10.4K 464 177
                                    

Godzinę później mieliśmy wszystko mniej więcej omówione. Trochę śmieszył mnie sposób działania Will'a. Wydawał się tym zafascynowany, ale jednocześnie brał to na poważnie. Gdy wybuchałam śmiechem, on od razu mnie piorunował wzrokiem. Zawsze nie udawało mu się wytrzymać i szeroko się uśmiechał.

- W takim razie jedziemy dzisiaj nad jezioro, a wieczorem do jakiegoś klubu na imprezę, tak? - powtarza chłopak.

- Tak. - odpowiedziałam.

Bardzo się cieszę, że to Williamowi powiedziałam o swojej zemście i że to właśnie on mi pomaga. Wszelkie wcześniejsze obawy zniknęły.

- W takim razie chodźmy powiedzieć im o naszym pomyśle. - oznajmił, po czym wstał i wyciągnął w moją stronę rękę. Złapałam ją i podniosłam się z jego pomocą.

Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się na dół. Jak się domyślałam, wszyscy byli w salonie i siedzieli na dużej kanapie, oglądając film i zajadając się przekąskami. Często to robimy od czasu przyjazdu tutaj. Wydaje mi się, że jak wrócę do Sydney to będę miała dość przesiadywania przed telewizorem.

- Hej, hej. - przywitałam się, na co wszyscy w tym samym momencie odwrócili w naszą stronę głowy.

Oliver spojrzał na nasze złączone dłonie, a na jego twarzy pojawił się ledwo zauważalny grymas.

O tak. O to mi chodziło.

- Mamy dla was propozycję nie do odrzucenia. - oznajmił Will i uśmiechnął się szeroko. Czy temu człowiekowi w ogóle kiedyś znika uśmiech z twarzy?

- Co wymyśliliście? - zapytał Jordan, wkładając do ust żelka.

- Mamy pomysł, by wybrać się dzisiaj nad jezioro, które jest jakieś dwadzieścia minut stąd. Nie wiem, czy wiesz gdzie to jest, Jordan. - spojrzał na chłopaka, który kiwnął głową. - Wieczorem chcemy iść do klubu by trochę się rozerwać. - wyjaśniłam im nasz cały plan na dzisiejszy dzień.

- Mnie się podoba ten pomysł. - oznajmił Jordan i spojrzał na Caroline, na co ona kiwnęła głową.

- To może tak, kto jest przeciw? - zapytał Drake. Nikt się nie odezwał, więc wszystkim pasuje nasza propozycja. - Świetnie. Kiedy chcecie jechać?

- Wydaje mi się, że najlepiej będzie wyruszyć po obiedzie. - powiedziałam.

- No to mamy ustalone. - Chris klasnął w dłonie. - Siadajcie, mamy jeszcze czas, a wy raczej nie macie nic do roboty. - oznajmił, klepiąc wolne miejsce obok siebie. - Aczkolwiek zapewne moglibyście znaleźć dla siebie zajęcie... - poruszył znacząco brwiami, na co pokazałam mu, by puknął się w czoło.

Podeszłam do kanapy i już miałam usiąść, gdyby nie to, że na miejsce wepchnął się William, rozwalając się na całej wolnej przestrzeni. Skarciłam go wzrokiem, a on klepnął w swoje kolana. Nie byłam tego pewna co do siadania na jego nogach, ale gdy zobaczyłam, że mrugnął do mnie jednym okiem wykonałam proponowaną przez niego czynność. Chłopak przełożył swoją lewą rękę przez moje nogi.

Kątem oka spojrzałam na Olivera, który zacisnął pięści, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Boże, jaki on jest zazdrosny.

Beside YouWhere stories live. Discover now