🔯DODATEK 6🔯

8.3K 456 498
                                    

JAK DYLAN ZMIENIAŁ SIĘ POD WPŁYWEM WŁADZY?

*Początki*

Perspektywa: Dylan

Usiadłem przy biurku i nie wiedziałem co robić. Spojrzałem na stertę papierów.

Mam je tylko podpisać czy jak?

- Brett! - zawołałem przyjaciela.

Po chwili zjawił się w gabinecie.

- Co ja mam robić? - spytałem z zagubieniem.

- Noo...rządzić? - wzruszył ramionami.

- Ale jak?! Ja nie umiem! Lucek nic mi nie pokazał! Powiedział tylko "och, zabijaj anioły, ble, ble, ble"! - zapiszczałem z irytacją.

- Myślisz, że ja się na tym znam? - westchnął Brett.

- A może Zane i Nate będą coś z tego ogarniać. - wskazałem na kartki.

- Oni teraz są zajęci organizowaniem imprezy. - poinformował.

- CO?! JAKIEJ IMPREZY DO CHUJA WAFLA?! - wybuchłem.

Brett tylko ponownie wzruszył ramionami. Wstałem od biurka i ruszyłem z głośnym tupotem stóp do salonu, wyrażając przy tym moje wkurwienie.

- Co to ma znaczyć?! - wydarłem się na przyjaciół, którzy leżeli na kanapie i rozmawiali o jakimś alkoholu.

- Leżenie, rozmawianie...to chyba oznacza odpoczynek. - wyjaśnił Zane.

Spiorunowałem go wzrokiem. Ja naprawdę nie wiem czemu wcześniej byłem z nim w "związku". Oczywiście opartym tylko na seksie, ale jednak. Był moim uległym, ale jednocześnie i przyjacielem. Wszystko zakończyło się, kiedy poprosiłem, aby został moim doradcą. Chociaż szkoda...mam jakąś dziwną słabość do blondynów. Trzeba znaleźć kogoś uległego na miejsce mojego przyjaciela.

- Dobrze wiecie, że nie o to mi chodzi! Co za imprezy wam w głowie i to bez mojej zgody?! - zapytałem z pretensją.

- Żadne imprezy. Po prostu taki mały melanż. Tylko my. Nikt więcej. - zapewnił Nate.

- Wiem gdzie zdobyć dobre alko. - pochwalił się blondyn.

- Czyli tylko my. Takie małe spotkanie, trochę fajek, alkoholu i tyle? - upewniałem się.

- Można to nazwać "parapetówką". - zaśmiał się Nate.

- To nie jest dobry pomysł. - wtrącił Brett, który przysłuchiwał się tej rozmowie - Mamy całe Piekło na głowie. Trzeba jakoś w mądry sposób nim rozporządzać, a nie siedzieć i chlać. - stwierdził.

- Kurwa, Brett! Weź daj trochę na luz! - przewrócił oczami Zane.

- W sumie to co szkodzi nam się napić. - poddałem się - Jedźcie załatwić alko i w sumie ja też powinienem mieć gdzieś butelkę czegoś. A teraz idę zobaczyć czy coś uda mi się odszyfrować z tych papierów, bo za chuja nie wiem co ja mam tam wpisać. - zdecydowałem.

- Subcio! Chodź, Nate! - blondyn zerwał się z kanapy.

Mam nadzieję, że nie wpierdolą się w jakieś bagno.

Perspektywa: Nathan

- Czy ty na pewno wiesz co robisz? - spytałem swojego przyjaciela, bo miejsce do jakiego mnie przywiózł było najprościej w świecie speluną.

- Zaufaj mi. Wiem co robię. - oznajmił pewnym siebie głosem.

Zane pociągnął za kawałek blachy, która chyba miała być furtką. Weszliśmy na zaśmiecione podwórko. Przed nami stał jakiś koleś, opierający się o maskę w sumie zajebistego samochodu. Miał na sobie obcisłe, czarne rurki i skórzaną kurtkę w tym samym kolorze. Chłopak uniósł na nas wzrok i poprawiając sobie rozwiane, brązowe kosmyki włosów, wyprostował się i odszedł pare kroków od auta.

Chosen By The Devil (Dylmas)Where stories live. Discover now