🔯ROZDZIAŁ 54🔯

8.8K 784 387
                                    

Perspektywa: Thomas

Z przerażeniem patrzyłem jak Brad odpala motor.

Sam nie wiem, chciałbym pomóc przyjacielowi, ale po pierwsze, Dylan mnie zabije, że pojechałem do miasta bez jego zgody, po drugie, zabije Brada za to, że go okradł i jeszcze raz zabije mnie za to, że na to pozwoliłem.

- Wsiadaj, Tom! - oznajmił z uśmiechem, wskazując miejsce za sobą.

- Brad, ja nie wiem czy...- zacząłem.

- Plosze. - wyjąkał, a w oczach miał autentycznie łzy - Ptosie. - wydął dolną wargę i nie mogłem mu odmówić.

Westchnąłem głośno, po czym wsiadłem na motor, obejmując przyjaciela w pasie.

- Tylko nas nie rozbij. - nakazałem.

- Postaram się. - zapewnił.

Zaraz potem ruszyliśmy i na początku zamknąłem oczy ze strachu, bo Brad prowadził zygzakiem, jakby był pod wpływem środków odurzających. Na szczęście szybko złapał wprawę i szło mu coraz lepiej. A mi nawet spodobał się wiatr we włosach i ta prędkość.

- ALE SUUUUUUPER! - wykrzyczał wesoło Brad, przez co uśmiechnąłem się szeroko.

Minęliśmy jakieś auto zaparkowane na poboczu. Wydawało mi się, że je widziałem wcześniej pod domem, ale przestałem o tym myśleć, skupiając na przyjemności z przejażdżki.

Perspektywa: Scott

Siedziałem tylko w bokserkach, opierając się plecami o klatkę piersiową Zane'go. Było mi tak wygodnie, że gdybym mógł spać, usnąłbym teraz na pewno. Zerknąłem na chłopaka. W jednej ręce trzymał butelkę z tequilą, a w drugiej jarzącego się papierosa.

- Ja mnie przypalisz tym petem, to ci zajebie. - ostrzegłem, bo trzymając w dłoni fajka, muskał mnie palcami tej ręki po ramieniu.

- Zajebać to ja ci mogę co najwyżej. - odpowiedział, po czym zaciągnął się dymem.

Nagle koło nas drogą przejechał bardzo szybko jakiś motor.

- Ej, to czasami nie był mój motor? - zdziwił się Zane.

- A kto by jeździł twoim motorem? - prychnąłem.

- W sumie to masz rację. - rozluźnił się.

Wyrzucił peta przez uchylone okno, następnie kładąc mi dłoń na udzie, najzwyczajniej w świecie mnie macając.

A mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.

Perspektywa: Thomas

Dojechaliśmy do miasta i nagle poczułem się niepewnie. Bałem się chodzić tymi ciemnymi ulicami.

Mogłem zostać w domu. Przy Dylanie czuję się o wiele bezpieczniej.

- Może wrócimy? Tu jest strasznie. - wyszeptałem do przyjaciela, ale ten jakby nie słuchał.

Odszedł od zaparkowanego motoru i ruszył jedną z ulic, patrząc przed siebie z uwagą.

- Brad! - dogoniłem go szybko, bo nie chciałem zostawać sam.

- Tam ktoś stoi. Może ma alkohol na sprzedaż. - uśmiechnął się, przyspieszając kroku.

Co? Alkohol?!

- Czy ciebie powaliło? Przyjechaliśmy tu po alkohol? Myślałem, że chcesz kupić Minho coś romantycznego i słodkiego! No nie wiem...naszyjnik z twoim imieniem czy coś! - zirytowałem się.

Chosen By The Devil (Dylmas)Where stories live. Discover now