Rozdział 17

2K 90 17
                                    

***

" Podziemny Król nad Króle,

Pan wydrążonych skał i władca Srebrnych Źródeł, odbierze to co miał.

Zaszemrzą pieśń strumienie, zaszumi las i bór.

I radość zapanuje, gdy zjawi się Król Gór."

***

Strażnicy zaprowadzili nas do władcy, który w ogóle na władcę nie wyglądał. Był strasznie gruby w dodatku miał szpetną mordę, podobnie jak ten cały Alfrid, który okazał się być prawą ręką władcy. Z tym, że Alfrid był chudszy. Już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że dbają oni tylko o siebie no i ewentualnie o pieniądze.

- Co tu się dzieje? - spytał gruby władca.

- Złapaliśmy ich na kradzieży broni. - odpowiedział mu strażnik, który kilka chwil wcześniej chciał podciąć mi gardło.

- Żałosna banda przemytników. - powiedział Alfrid.

- Bądź cicho! - przerwał mu Dwalin. - Nie wiesz z kim rozmawiasz. To nie jest przestępca. To Thorin, syn Thraina, syna Throra. - mówił.

Dębowa Tarcza wyszedł na przód.

- Jesteśmy krasnoludami z Ereboru. - powiedział, a ludzie zaczęli rozmawiać między sobą.

Zerknęłam na Kiliego. Wzięłam go pod rękę by nie upadł, bo z sekundy na sekundę wyglądał coraz to gorzej.

- Przybyliśmy odzyskać nasze ziemie. - mówił dalej Thorin. - Pamiętam to miasto z czasów świetności. Przybijały tu dziesiątki statków z jedwabiem i kosztownościami. To nie był nędzny zapomniany port. To był największy na północy ośrodek handlu! Sprawię, że te dni wrócą. - mówił krasnolud. -  Znów zapłoną wielkie piece krasnoludów, a przeogromne bogactwa popłyną z wnętrza Ereboru! - po tych słowach ludzie zaczęli wiwatować.

Wiedziałam, że Thorin dotrzyma słowa. Zawsze dotrzymywał i zawsze można było na nim polegać.

- Śmierć! - krzyknął ktoś z tłumu, dopiero po chwili do mnie dotarło, że był to Bard. - Tylko to nam przyniesiesz. - dodał i wyszedł na środek. - Ogień smoka i zniszczenie. Jeśli obudzisz bestię, zabije nas wszystkich.

- Możecie słuchać tego czarnowidza, ale obiecuję... - mówił dalej Thorin, widać, że zauważył strach w oczach wszystkich tych ludzi. - Jeśli zwyciężymy... Skarby Góry będą należeć do wszystkich. Wystarczy wam złota aby odbudować Esgaroth dziesięć razy! - ludzie ponownie zaczęli wiwatować.

Uśmiechnęłam się do Thorina. Świetnie się spisał. Pytanie tylko co na to ich władca.

- Mamy ci wierzyć na słowo? - Alfrid przerwał wiwaty. - Nie znamy Cię. Kto za ciebie poręczy?

Nastała cisza. Chciałam poręczyć za Dębową Tarczę, ale zrobił to ktoś o wiele lepszy ode mnie. Nasz włamywacz, Bilbo Baggins.

- Ja. - powiedział, a wszyscy pozostali spojrzeli na niego. - Ja poręczę. Od dawna towarzyszę krasnoludom w tej niebezpiecznej wyprawie. Thorin Dębowa Tarcza dotrzymuje słowa... Zawsze. - dodał, a Thorin posłał mu wdzięczny uśmiech.

Zerknęłam na hobbita i skinęłam do niego głową na znak, że świetnie się spisał.

- Posłuchajcie mnie! - zawołał Bard, gdy ponownie zaczęły się wiwaty. - Musicie mnie wysłuchać. Zapomnieliście co spotkało miasto Dale? Zapomnieliście o tych, którzy zginęli w burzy ognia? A dlaczego zginęli? - spojrzał złowrogo na Dębową Tarczę. - Przez zaślepionego króla gór, któremu chciwość przesłoniła wszystko!

The Hobbit  | Kili (PL) Where stories live. Discover now