Rozdział 25

1.9K 77 8
                                    

*BARD*

Wraz z tymi, którzy przeżyli atak smoka udaliśmy się do Dale. Miasto było co prawda zniszczone, ale niektóre budowle się zachowały i można było się tam schować oraz rozpalić ogniska. Niestety gorzej było z jedzeniem, bo nie mieliśmy go wcale. Wszystko spłonęło w ogniu Smauga.

Ponaglałem ludzi by szli szybciej, gdy nagle zawołał mnie Alfrid. Pobiegłem szybko w jego stronę.

- Spójrz panie. - powiedział, gdy do niego podszedłem. - Tam płonie ogień.

Miał rację. W Ereborze płonął ogień co mogło oznaczać tylko jedno.

- A więc Kompanii Thorina Dębowej Tarczy przeżyli... - powiedziałem.

- Jak przeżyli? - spytał Alfrid z niedowierzeniem. - Czyli tam na złocie siedzi banda krasnoludów?

- Nie przejmuj się tak. - spojrzałem na niego. - Tego złota wystarczy dla wszystkich. - dodałem po czym zwróciłem się do ludzi. - Przenocujemy tutaj! Znajdźcie sobie schronienie i rozpalcie ogień! Alfrid trzymasz straż w nocy. - odwróciłem się z powrotem do niego po czym zszedłem na dół.

*MALIA*

W nocy Thorin kazał nam zamurować wejście, które Smaug wyważył, gdy poleciał prosto na Miasto. Zbieraliśmy więc głazy i woziliśmy je na taczkach. Połowa krasnoludów wciągała je na linach na górę i układała, a druga połowa woziła potrzebne rzeczy. Pozostałości po posągach były strasznie ciężkie więc chłopcy się nimi zajmowali, a ja z Bilbo i innymi woziliśmy kamienie i pomagaliśmy. Krasnoludy także się zmieniały. Ci co wozili głazy zamieniali się z tymi, którzy wciągali je na górę. Ja również chciałam pomóc na górze, ale powiedzieli, że to za ciężka robota dla dziewczyny i kazali mi zostać na dole. Chciałam protestować, ale było ich za dużo. Poza tym, gdy patrzyłam na Thorina jaki jest wściekły postanowiłam, że lepiej nie będę go jeszcze bardziej wkurzać. Postanowiłam odpuścić.

- Przed świtem umocnienia mają być gotowe! - krzyknął Thorin i przeszedł obok mnie, Kiliego i Bilbo. - Ciężko walczyliśmy o tę Górę, drugi raz jej nie stracę!

Szłam obok Kiliego i widziałam jaki był wściekły na Dębową Tarczę lecz nie zdążyłam go zatrzymać i krasnolud puścił taczkę, którą musieliśmy później łapać wraz z Bagginsem. Brunet podszedł do Thorina.

- Ludzie z Miasta nie mają niczego... - powiedział do Dębowej Tarczy. - Przyszli do nas po pomoc, stracili wszystko. Całkowicie.

- Chcesz mówić mnie co oni stracili? - spytał ostro Thorin. - Co ich spotkało dobrze wiem. Ci, którzy przeżyli ogień smoka niech się cieszą. Powinni być wdzięczni losowi.

- I są! - krzyknęłam do niego, bo nie mogłam już dłużej wytrzymać. Postawiłam taczkę i stanęłam na równi z Kilim. - Stracili domy, rodzinę, wszystko. - mówiłam. - Cieszą się, że przeżyli, ale nie mają do czego wracać. Kili ma rację. - zerknęłam na bruneta. - Potrzebują pomocy...

- Cisza! - przerwał mi Thorin. - Do roboty! Więcej głazów!

- Thorinie! - upierałam się.

- Powiedziałem, do roboty! - krzyknął w moją stronę.

Nie chciałam odpuszczać, ale Kili wziął mnie za rękę i powiedział, że to nie ma sensu. Zgodziłam się z nim, ale nie chciałam tego tak łatwo zostawić. Wróciliśmy do pracy.

*BARD*

Ludzie głodowali, brakowało nam jedzenia, a bez niego nie przeżyjemy długo. Nie wiedziałem co mam robić. Nie wiedziałem czy Thorin Dębowa Tarcza zechciałby nam pomóc nawet mimo tego, że obiecał nam to.

The Hobbit  | Kili (PL) Where stories live. Discover now