Rozdział 15

2K 88 14
                                    

Chwyciłam pierwszy lepszy kamień jaki miałam pod ręką i chciałam już rzucać w przeciwnika, ale on wypuścił strzałę i kamień wypadł mi z ręki podobnie jak i Kiliemu. Nie mieliśmy żadnej broni, byliśmy bezbronni.

- Zróbcie to jeszcze raz... - powiedział ponownie w nas celując. - A zginiecie.

Balin przyglądał mu się przez chwilę po czym zaczął z nim negocjować.

- Jesteś z Miasta na Jeziorze, prawda? - spytał i powoli ruszył w jego stronę, ale kiedy łucznik zaczął celować i w niego, zatrzymał się. - Czy tę barkę... - mówił dalej. - Można by wynająć?

Miałam ochotę powiedzieć coś więcej, ale powstrzymałam się, bo nie chciałam pogarszać jeszcze bardziej naszej sytuacji.

Muszę jednak przyznać, że łucznik był w miarę przystojny. Miał czarne włosy i brodę, a gdzieniegdzie dało się dostrzec także szary kosmyk włosów. Jego ubrania nie były w najlepszym stanie, podobnie jak i buty.

Człowiek poszedł do swojej barki, a my poszliśmy za nim. Zaczął ładować beczki, w których tu przypłynęliśmy, na swój statek.

- Dlaczego myślicie, że wam pomogę? - spytał człowiek.

- Po pierwsze... - zaczął Kili szeptem.

- My nie myślimy. - dokończyłam szeptem na co oboje się zaśmialiśmy.

- Twoje buty pamiętają lepsze dni. - mówił dalej Balin. - Płaszcz też. I na pewno musisz wykarmić rodzinę. Ile szkrabów?

- Chłopak i dwie dziewczynki. - odparł łucznik.

- Na pewno masz piękną żonę. - uśmiechnął się Balin.

- Miałem... - powiedział smutnie człowiek.

Zrobiło mi się go szkoda. Miał troje dzieci, które samotnie wychowywał. Na pewno nie jest im łatwo.

Ja również wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego... Nie życzę tego nikomu, nawet najgorszemu wrogowi.

- Dość tych uprzejmości. - powiedział nagle Dwalin.

- Skąd ten pośpiech? - spytał łucznik. - Kim jesteście? Co tu robicie?

- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - wtrąciłam, a on spojrzał na mnie.

- Jedna dziewczyna?

- Jak widać. - wzruszyłam ramionami, a on tylko się uśmiechnął. Może wcale nie jest taki zły?

- Jesteśmy kupcami z Gór Błękitnych. - przerwał nam Balin. - Podróżujemy do krewnych w Żelaznych Górach.

- Kupcami? - spytał z niedowierzeniem.

- Potrzebujemy prowiantu... - zaczęłam.

- I broni. - dokończył za mnie Thorin. - Pomożesz nam?

Łucznik przyglądał się przez chwilę beczkom, w których tu przypłynęliśmy, a później ponownie zwrócił się do nas.

- Wiem skąd są te beczki.

- I co z tego? - spytał Dębowa Tarcza.

- Nie mam pojęcia czemu byliście u eflów...

- Ja też nie. - powiedziałam szeptem, na co Fili i Kili się zaśmiali.

- Ale coś wam źle poszło. - dodał. - Do Miasta nad Jeziorem nikt nie wejdzie bez zgody władcy. A on wzbogacił się na handlu z elfami. Uwięzi was. Nie zaryzykuję gniewu króla Thranduila.

Można było od razu zauważyć, że facet chce by zaoferować mu coś więcej. Balin próbował więc negocjować dalej.

- Na pewno da się tam wejść niepostrzeżenie. - mówił dalej Balin z nadzieją w głosie.

The Hobbit  | Kili (PL) Where stories live. Discover now