Rozdział 11

1.9K 90 37
                                    

Stałam i patrzyłam na całe to zajście, wciąż nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Dopiero teraz mnie olśniło, że ta mała dziewczynka była mną. Tata wziął mnie na ręce i razem obróciliśmy się wokół.

- I co, kwiatuszku? Idziemy? - powiedział, a jego głos odbijał się echem w mojej głowie.

- Tak!! - zawołała moja młodsza wersja mnie.

Przeszli obok w ogóle nie zwracając na mnie uwagi.

- Tato? - zawołałam za nim. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. - Tato, tu jestem! - zawołałam z nadzieją, że mógłby mnie usłyszeć. Lecz nie usłyszał.

Szedł przed siebie trzymając moją młodszą wersję za rękę. Dziewczynka skakała i śmiała się wesoło podczas, gdy starsza ja, nie mogła powstrzymać płaczu. Tak strasznie mi go brakowało. Marzeniem byłoby ujrzeć go ponownie, przytulić i słuchać jak nazywa mnie swoim kwiatuszkiem. Szłam za nimi aż do momentu, gdy stanęli. Tata przykucnął przy mnie i powiedział:

- Kwiatuszku, musisz mi coś obiecać... - zaczął. - Obiecaj mi proszę... Obiecaj, że jeśli cokolwiek się stanie... to ty nigdy się nie poddasz. Dobrze? Obiecaj, że będziesz walczyć o swoje i...

- Ale co złego miałoby się stać, tatusiu? - spytałam.

Tata spojrzał na mnie. Stanęłam tuż obok mojej młodszej wersji i kucnęłam przy nich tak by móc spojrzeć mu w oczy. Ujrzałam w nich strach, smutek i nadzieję, ale także miłość jaką darzył swoją córkę. Nie mogłam opanować łez. Spuściłam smutnie głowę.

- Nie płacz, kwiatuszku. - powiedział, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

Moja młodsza wersja jakby zniknęła, a ja byłam na jej miejscu.

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - mówił.

- Ty mnie widzisz? - spytałam przez łzy.

- Oczywiście. - odparł. - Ale wyrosłaś. - powiedział z uśmiechem. - Masz oczy i uśmiech mamy, wiesz?

- Naprawdę? 

- Tak. Za to masz mój charakter. - mówił z uśmiechem na twarzy. - Razem z mamą czuwamy nad tobą, kwiatuszku. A Thorin świetnie się spisał. Jesteś dla niego jak córka.

- A on jest dla mnie jak ojciec... - powiedziałam przez łzy. - Ale, tato... Bardzo za tobą tęsknię, za tobą i mamą... Chciałabym...

- Wiem, kwiatuszku. - odparł i poprawił mi kosmyk włosów. - Ale pamiętaj, że zawsze jesteśmy przy tobie. Zawsze...

Uśmiechnęłam się tylko. Tak wiele chciałabym mu powiedzieć, ale wiedziałam, że nie mam wiele czasu. Nie wiedziałam nawet co zrobić by wydostać się z tego głupiego lasu. Nie wiem nawet, gdzie jestem teraz, ani, gdzie są pozostali.

- Dasz radę, kwiatuszku. - powiedział jakby czytał mi w myślach. - Jesteś silniejsza niż ci się wydaje. Musisz tylko w siebie uwierzyć.

- Ja... Nie potrafię, tato. Mylisz się, wcale nie jestem tak silna jak ty...

- Nie. - powiedział po kilku chwilach. - Ty jesteś silniejsza. - dodał z uśmiechem po czym wstał. - Musisz już iść. Pozostali cię potrzebują.

- Tato... - zwołałam, gdy chciał już iść. - Ja... Mam ci jeszcze tyle do powiedzenia i...

- Wiem, kwiatuszku. Ale nie martw się... Jeszcze będzie na to czas. - uśmiechnął się i powolnym krokiem ruszył przed siebie.

- Tato! - zawołałam, a on odwrócił się. Po chwili po jego prawej stronie pojawiła się druga postać. To była moja mama. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie widziałam ich od tak długiego czasu, tak bardzo za nimi tęskniłam. - Kocham was... - powiedziałam i poczułam jak kolejne łzy spływają mi po policzkach.

- I my ciebie też, kwiatuszku. - odparł tata.

- Najbardziej na świecie. - dodała mama. - Pamiętaj o tym... - uśmiechnęła się po czym wzięła tatę za rękę.

Oboje spojrzeli na mnie raz jeszcze po czym odwrócili się i ruszyli przed siebie. Nie chciałam, żeby odeszli. Już raz ich straciłam...

- Zaczekajcie!! - zawołałam i pobiegłam za nimi, ale on już zniknęli. - Tato! Mamo! - wołałam przez łzy.

- Lia!! - usłyszałam krzyk i poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i przyciąga do siebie. Krzyczałam i próbowałam się wyrwać z uścisku, ale to nic nie dawało. - Lia! Spokojnie, to ja, to ja... Kili... - brunet starał się mnie uspokoić.

- Puść mnie! - krzyknęłam. - Muszę...

- Nigdzie nie pójdziesz. - zaprotestował krasnolud. - Jeszcze krok i spadłabyś z urwiska!

Spojrzałam na niego, a później na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą się znajdowałam. Faktycznie, mało brakowało, a spadłabym z urwiska. W ogóle go nie widziałam.

Rozejrzałam się wokół po pozostałych z Kompanii. Moi rodzice zniknęli...

Ponownie spojrzałam zdezorientowana na Kiliego.

- Już dobrze. - powiedział łagodnym głosem i poprawił mi kosmyk włosów. - Jestem przy tobie. - dodał i otarł moje łzy. Patrzyłam mu przez chwilę w oczy, ale później nie wytrzymałam i przytuliłam go pozwalając przy tym wypłynąć kolejnym łzom. Krasnolud nie protestował, jedną ręką obiął mnie, a drugą gładził po głowie bym się uspokoiła. - Jestem przy tobie... - powtarzał szeptem.

***

Usiadłam na pniu drzewa i ukryłam twarz w dłoniach. Teraz już nieco się uspokoiłam, ale i tak strasznie trzęsły mi się ręce. Thorin kucnął przy mnie i wziął mnie za ręce.

- Już dobrze. - powiedział. - Wszystko będzie dobrze, kwiatuszku. - dodał, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Thorin uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.

Chciałam już coś powiedzieć, ale nie było mi to dane, gdyż Dwalin wszedł mi w słowa.

- Gdzie ten Bilbo? - spytał. - Powinien już wrócić.

Otóż pan Baggins miał wejść na jedno z drzew by zobaczyć, gdzie się znajdujemy i, w którą stronę powinniśmy iść, ale nie było go od dobrych kilku chwil.

- Słyszeliście to? - spytał nagle Fili. - Co to?

- To drżenie twoich kolan, braciszku. - odpowiedział mu Kili.

- Nie, nie tym razem. - powiedział Fili. - To coś innego.

Rozejrzałam się wokół i wytężyłam słuch, ale nic nie słyszałam.

- Fili... - zaczęłam, ale nagle usłyszałam jakiś trzask. Szybko wstałam i dobyłam miecza. Podeszłam do braci, którzy tak jak i pozostali trzymali miecze w gotowości.

- Buu! - krzyknął Kili z Filim jednocześnie, na co całą Kompanią wrzasnęliśmy ze strachu. Bracia natomiast mieli z nas niezły ubaw.

- Jak ja was... - zaczął Thorin, ale nie dokończył, gdyż nagle od tyłu zaskoczył nas ogromny, czarny pająk.

- Pająk!! - wrzasnęłam. Nienawidziłam ich. Dotychczas miałam do czynienia z małymi, ale taki gigant to już przesada!

Z drugiej strony pojawił się kolejny, a później jeszcze kolejny. Po chwili otoczyły nas, a chwilę później, zaatakowały.

The Hobbit  | Kili (PL) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz