Rozdział 23

1.8K 74 29
                                    

*MALIA*

Udało się. Wydostaliśmy się z Miasta cali i zdrowi, a smok... Smaug nie żyje. Bard zabił go ostatnią, czarną strzałą. Nie wiedziałam jak tego dokonał, ale świetnie się spisał. Problem w tym, że nie widzieliśmy go od tamtego czasu. Jego i Baina. Ale czułam, że nic im nie jest.

Dotarliśmy do bezpiecznego miejsca, ale wokół wciąż panował chaos. Ludzie krzyczeli w poszukiwaniu swoich bliskich, a niektórzy opłakiwali ich stratę. Patrząc na nich, naprawdę było mi ich szkoda. Stracili domy, a niektórzy nawet całe rodziny. Dziewczynki zaczęły się rozglądać za Bardem i Bainem, chłopcy z Kompanii szykowali łódź do dalszej podróży, a ja podeszłam do Tauriel by się pożegnać.

- Tauriel... - elfka odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się ciepło.

- Czekają na ciebie. - powiedziała.

- Wiem. - odparłam. - Ale nie ruszą beze mnie. - uśmiechnęłam się. - Chciałam ci jeszcze raz bardzo podziękować. Gdyby nie ty...

- Nie musisz dziękować. Tak jak już mówiłam, dla takiego widoku było warto. - odpowiedziała z ciepłym uśmiechem. 

Zerknęłam na Kiliego. Brunet zauważył, że na niego patrzę i uśmiechnął się.

- Tak czy inaczej... - odwróciłam się z powrotem do elfki. - Dziękuję. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - wyciągnęłam do niej rękę.

- Nie wątpię w to. - odparła i uścisnęła moją dłoń.

- Nie wierzę, że to powiedziałam. - zaśmiałam się, a Tauriel do mnie dołączyła. - Może nie wszyscy jesteście tacy źli.

- Może nie. - powiedziała z uśmiechem, ale po sekundzie od razu spoważniała, wyprostowała się i powiedziała coś po elficku.

Spojrzałam za nią i dostrzegłam Legolasa. Odpowiedział jej po elficku po czym zwrócił się do mnie.

- Jeszcze żyjesz. - powiedział z uśmiechem.

- No pewnie. - odparłam i również się uśmiechnęłam. - Znudziłbyś się, gdyby było inaczej.

Elf zaśmiał się po czym wyciągnął do mnie rękę.

- Pewnie masz rację.

- Jasne, że mam. - odparłam i podałam mu rękę na pożegnanie. 

Uśmiechnęłam się do nich po czym poszłam do pozostałych.

*BARD*

Dotarliśmy wraz z Bainem do naszych ludzi w samą porę, bo mało brakowało, a Alfrid uderzyłby bezbronną kobietę, ale powstrzymałem go jednym ruchem ręki. Odepchnąłem go od kobiety, a Bain podstawił mu nogę i po chwili Alfrid leżał na ziemi.

- Tato! - usłyszałem głos mojej małej córeczki, Tildy.

Wybiegła z tłumu, a zaraz za nią była Sigrid. Dziewczynki podbiegły do mnie, a ja uściskałem je mocno.

- Już dobrze, skarbie. - mówiłem.

- To Bard. - zawołał jakiś mężczyzna z tłumu. - To on zabił smoka. Widziałem na własne oczy. Zabił tego stwora, trafił go w serce czarną strzałą.

Po jego słowach rozległy się wiwaty na moją cześć. Wszyscy mi gratulowali i dziękowali do czasu, gdy nie odezwał się Alfrid.

- Niech żyje ten, który zabił smoka! Niech żyje Król Bard! - zawołał Alfrid. - Jak wiele razy wam mówiłem, to jest wielce szlachetny człowiek, urodzony przywódca!

The Hobbit  | Kili (PL) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz