Rozdział 20 (cz.1)

2.1K 92 26
                                    

*BILBO*

Spadałem w dół i w dół, aż w końcu zsunąłem się i schowałem pod schodami. Smaug ustał na nie podczas,  gdy ja schowałem się za jedną z kolumn, które je podtrzymywały.

- To Dębowa Tarcza... - mówił Smaug i zszedł ze schodów po czym zaczął chodzić wokół nich i zaglądać pod spód by sprawdzić, gdzie dokładnie jestem. - Ten łajdak, uzurpator. On cię tu przysłał po Arcyklejnot.

Zacząłem rozglądać się za zgubą. Spadł tu razem ze mną, ale nigdzie go nie widziałem. Dopiero po dłuższej chwili dostrzegłem go po drugiej stronie.

- Nie, nie, nie, nie... - powtarzałem i z każdym kolejnym krokiem zbliżałem się po woli do Arcyklejnotu. - Nie wiem o czym mówisz... - miałem nadzieję, że zdążę dojść do klejnotu przed tym jak smok ponownie tu zajrzy, ale się myliłem.

Gdy Smaug ponownie podszedł do schodów, ja ponownie musiałem się schować za kolumną. Wcale mi to nie ułatwiało sprawy by dojść po moją zdobycz.

- Ale to nie ważne. Dębowa Tarcza poniesie klęskę. - mówił Smaug. - Nadchodzi mrok, obejmie każdy zakątek.

*MALIA*

Czekaliśmy aż Bofur przyniesie ziele, aż nagle coś wstrząsnęło ziemią. Domyśliłam się, że to musiało dochodzić z Góry. Smaug się obudził. Teraz jeszcze bardziej martwiłam się o pozostałych. Bard uspokajał swoją młodszą córeczkę Tildę, że wszystko będzie dobrze. Dziewczynka bała się, że smok nas zabije, ale łucznik powiedział, że zabije go pierwszy. Wyjął ostatnią czarną strzałę jaka istniała i wyszedł na zewnątrz, a my zostaliśmy sami z jego dziećmi.

Minęło już sporo czasu od kiedy łucznik wyszedł. Sigrid wyszła na zewnątrz by się za nim rozejrzeć. Fili poszturchał mnie i wskazał na sufit. Miał rację słychać było jakby ktoś lub coś po nim chodziło. I to na pewno nie wróżyło nic dobrego. Po chwili usłyszeliśmy krzyk dziewczyny i po sekundzie do domu powchodzili orkowie. Niektórzy pozarywali dach, a po chwili atakowali. Fili pobiegł by pomóc dziewczynkom. Tilda rzucała w nich talerzami, ale to wiele nie pomagało, ale liczyła się przecież chęć pomocy. Kili złapał mnie za rękę i odwróciłam się w jego stronę. Dał mi sztylet i wskazał na małą Tildę. Odwróciłam się w stronę dziewczynki i ujrzałam jak kolejny ork rusza w jej stronę. Nie wiele myśląc ruszyłam jej na pomoc. Ork zamachnął się mieczem, który zdążyłam odbić w ostatniej chwili.

- Tilda, schowaj się! - krzyknęłam w jej stronę, a gdy odwróciłam się z powrotem w stronę stwora dostałam od niego mieczem i upadłam na ziemię.

Stwór zamachnął się na mnie ponownie, ale zdążyłam przeturlać się na bok i podciąć mu nogę. Kiedy ten uklęknął z bólu ja zaszłam go od tyłu i wbiłam sztylet w plecy, a on po chwili leżał już martwy.

Kolejne stwory wchodziły przez drzwi i dach. Walczyliśmy z nimi, ale było ich zbyt dużo, więc ledwo co dawaliśmy sobie radę. Nagle usłyszałam krzyk Kiliego, a gdy odwróciłam się w jego stronę zobaczyłam jak jeden z orków zwala go z łóżka i celuje w niego mieczem. Rzuciłam w stwora sztyletem i po chwili padł on trupem.

- Lia, uważaj! - wrzasnął Kili.

Nie zdążyłam zareagować. Jeden z orków złapał mnie od tyłu i rzucił mną, a ja przeleciałam przez pół pokoju, uderzyłam w ścianę i spadłam na ziemię. Syknęłam z bólu. Stwór zbliżał się do mnie, a ja nie miałam jak się bronić. Fili i Oin walczyli z dwoma kolejnymi orkami, Kili, który nawet mimo osłabienia walczył z kolejnym z orków w obronie dzieci Barda, a Bain dzielnie pomagał brunetowi. Chwiejnie wstałam na nogi i szukałam jakiejś broni. W kącie dostrzegłam jakąś miotłę, więc chwyciłam ją i zamachnęłam się na stwora. On złapał ją jedną ręką i złamał na pół, a ja ponownie pozostałam bez broni.

The Hobbit  | Kili (PL) Where stories live. Discover now