Rozdział 56.2

7.4K 254 12
                                    

Luke

Z każdym dniem czułem się coraz gorzej, jednak nie odczuwałem aż tak głębokich emocji, jak Ashton. Martwił się o Emily najbardziej z nas wszystkich i nie dziwiłem mu się. Przez lata uważał dziewczyne za swoją siostre i raczej nadal ją uważa. Emily była i jest najważniejszą osobą w jego życiu i to się nigdy nie zmieni. Kiedy wrócił ze szpitala i zajął miejsce między mną, a Calum'm na kanapie, wiedziałem, że jest mu ciężko. Ból na jego twarzy był bardzo widoczna, a rozpacz wylewała się z jego oczy, gdy tylko zostało wspomniane imie dziewczyny. 

- Bez zmian? - zapytał Mike, który siedział naprzeciw nas na fotelu. Mimo, że znał odpowiedź na to pytanie zawsze je zadawał.

- Jack teraz z nią siedzi...- przytaknął i odpowiedział zanim chłopak zdążły zapytać o coś jeszcze. 

- Wyjdzie z tego - tym razem odezwał się Calum, który również za każdym razem powtarzał te słowa.

- Wiem, ale nie wiem, kiedy i to mnie nabardziej wkurza. Nie wiem, kiedy i nie wiem, jak wielki uraz doznała...co jeśli nie będzie mnie pamiętać? Co jeśli nie będzie nas zanała? Co jeśli nie będzie wiedziała kim jest? Chce, żeby się obudziła, żebym mógł spojrzeć w jej oczy i nawet chcę, żeby wróciły te chwile, kiedy się kłóciliśmy. Jeśli byśmy mieli wrócić do chwili, gdzie ciągle się obrażaliśmy, to wróciłbym do nich, jeśli to dałoby jej ponowne życie. Chce ją z powrotem! Zabije tego gnojka! Zapamięta mnie do końca swoich dni! Zemszcze się...zapamięta, że ze mną się nie zadziera, każdy pozna moją prawdziwą strone...nie pozwole niszczyć swojej rodziny...nie pozwole...

- Ashton jesteśmy w tym razem...będziemy z tobą zawsze i my ci w tym pomożemy, zapamiętaj - powiedziałem spokojnie i poklepałem go po ramieniu. 

- Szukaliśmy go wszędzie. Jack też nic nie wie, więc jak go dorwiemy? Zniknął, jakby zapadł się pod ziemie - odezwał się Calum. 

- Wiecie co...ja wiem, co powinniśmy zrobić...- na twarzy Michaela pojawił się lekki uśmiech. 

- Co planujesz? - zapytałem od razu.

- Najprostrzym rozwiązaniem będzie skontaktowanie się z...- chłopak nie zdążył skończyć swojej wypowiedzi, a przerwał mu w tym dzwoniący telefon. 

- To mój - odezwał się Ash i wyciągnął go natychmiast ze swojej kieszeni. - Jack? Co się stało. - Chłopak w szybkim tempie wstał z kanapy i złapał się załamany za głowe. - Nie, nie...proszę cię dowiedz się czegoś natychmiast, zaraz będziemy...tak, rozumiem...przestań mnie uspokajać! Dzwoń gdyby się pokorszyło, już jedziemy! 

- Co...- nie zdążyłem zadać pytania, ale wiedziałem, że coś się stało. Jack bez powodu by nie zadzwonił.

- Emily...- odpowiedział i w szybkim tempie wybiegł z domu, a my razem z chłopakami za nim. 

- To się nie dzieje, ja nie moge jej stracić - wkółko powtarzał do siebie te słowa. 

- Ja prowadze - wyrwałem mu kluczyki z ręki i zajęłem miejsce kierowcy. 

- Co powiedział Jack? - zapytał Calum, kiedy wszyscy zajeliśmy miejsca i kiedy wyjechałem z podjazu. 

- Siedział w jej sali, gdy nagle jedna z maszyn zaczęła niekontrolowanie pikać...lekarze przyszli natychmiast i wyrzucili go z sali...jej serce znowu...znowu na chwile się zatrzymało...- chłopak niekontrolowanie zaczął płakać. - Ja nie moge jej stracić rozumiecie? Nie moge...- schował w dłonie swoją twarz i próbował się uspokoić. 

- Nie stracisz jej, przecież ją znasz. Będzie walczyła, będzie walczyła, aż do samego końca, zapamiętaj to - powiedziałem w chwili, kiedy udało mi się zaparkować na parkingu szpitala. 

Bad girl | ZakończoneWhere stories live. Discover now