Zmartwychwstanie

660 45 8
                                    

Był to chlopiec z mojej klasy. Rudowłosy o słodkiej twarzyczce z piegami. Był młody ale bardzo odważny. Uratował mnie. Tak zaczęła się moja przyjaźń z moim Maysonem. Boże, tak bardzo za nim tęsknie,  czy zobaczę go kiedyś? Czy kiedy już umrę pójdę tam gdzie on? Wątpię On poszedl zapewne do nieba, mnie wezmą do piekła. Za to co robilam....napewno. 
   Czułam coraz większy ból, nie miałam już jak oddychać, zaczęłam tracić trzytomność, ciemność mnie pochlaniała. Już nie wywine się jej mackom.  I nagle pr wstałam wszystko czuć,ból minął. Została tylko pustka i próżnia w której jestem zupełnie sama.

POV DMITRIJ

Siedzimy w jakimś schronie pod akademią. Minęły już dwa dni odkąd Rose umarła w moich ramionach. To było najgorsze uczucie na świecie. Patrzeć jak umiera, świadomość że zaraz ją stracę, już nigdy nie zobaczę jej uśmiechu, nie usłyszę jej głosu. Zginęła by mnie ocalić, głupia jak zawsze. Ale gdyby nie ona wąchałbym kwiatki od dołu. Jakiś tam Damon mowi że Rose się odrodzi, ale nikt nie wie kiedy i czy nadal będzie sobą. Słyszę jak ktoś otwiera ciężkie drzwi  I wchodzi do pomieszczenia. Odlądam się przez ramię. Adrian, mój brat. Prycham w myślach, brat. Okłamał mnie, uciekł z moim sercem i jeszcze ma czelność do mnie, nas przychodzić. Chwytam bezwładną dłoń mojej miłości i zatapiam sie w jej dotyku. Mimo iż martwa nadal jest gorąca. Dosłownie, kiedy zmierzylismy jej temperaturę ciała termometr wskazał ponad 41 stopni. Początkowo wszyscy byli przerażeni, ale kiedy nic nie działo się z jej ciałem uznaliśmy że to musi być przez JEJ ogień. Adrian nic nie mówiąc siada po drugiej stronie łóżka na którym leży dziewczyna. Przez chwilę panuje cisza. Ale ten idiota jak zawsze musi wszystko zepsuć.
-Dmitrij,  przepraszam. Wtedy w tym lesie...
-Narazie nie chce o tym nic wiedzieć.
-Jak chcesz tylko żeby potem nie było na mnie że nie chciałem o tym gadać.
Nie odezwałeś się już, nie miałem po co. Matka powtarzała mi często że jeżeli nie ma się do powiedzenia czegoś sensownego, lepiej siedzieć cicho. Często trzymam się jej słów.
Nagle poczułem uścisk na swoich palcach. Spojrzałem szybko na Rose, leżała z otwartymi szeroko oczyma. Zciskała moją rękę coraz mocnej, nie przeszkadzało mi to. Wróciła do mnie, Boże, dziękuję.

POV ROSE

Otworzyłam oczy szeroko. Czułam się bardzo dziwnie. Jakbym leżałam bez ruchu dłuższy czas. Chciałam rozprostować kości wiec poruszylam ręką, ale poczułam że coś ją blokuje. Spojrzałam w bok, Dmitrij. Z drugiej strony siedział Adrian,  jego brat bliźniak. Kiedy spojrzałam znów na mojego ukochanego przypomniało mi sie wszystko. Usiadłam gwałtownie zarzucając z siebie cienki, twardy koc. Co się stało po tym jak "umarłam". Spojrzałam na Dmitra pytająco, chyba załapał o co mi chodzi.
-Jesteśmy w bunkrach pod akademią. Armia poległa. Lucyfer zwyciężył, mamy przechlapane.
-Nie!-wydarałam się i zerwałam na równe nogi-Nie poddajemy się. Zwołujcie armię!
-Rose, przeżyło tylko 17 osób. Reszta poległa. Nie mamy szans.
-W takim razie pójdę sama.
-Nie ma mowy. Nie puszczę się.
-Jestem dużą dziewczynką dam sobie radę. Zaufaj mi, proszę.
-Nie chce Cię stracić po raz kolejny. Nie przeżyje tego.
  Spojrzałam na niego rozczulonym wzrokiem. Po jego deklaracji moje serce zmiękły. Chciałabym z nim zostać, ale nie mogę. Ode mnie zależą łowcy CAŁEGO ŚWIATA. Nie moge zawieść innych z powodu własnej słabości do Dmitra.
-Zaufaj mi-wyszeptalam i szybko opisciłem pomieszczenie w którym się obudziłam.
  Pytałam mijamy osoby o drogę do zbrojowni.  Wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Niektórzy kłamali lekko na znak szacunku. Nie zwracałem na to większej uwagi. Mogą mi być wdzięczni dopiero wtedy, kiedy zrobię wszystko co w mojej mocy i ocale świat.
  Kiedy weszłam do zbrojowni obejrzałam skąpe zapasy broni. Wzięłam tylko miecz,  który był idealny do mojej dłoni i wybiegłam z powrotem na korytarz. Przez dłuższy czas szukałam wyjścia, w końcu ktoś pokazał mi drogę. Kiedy stanelam na spękanej ziemi z moich ust wydobył się głośny szloch. Nie poznawałam tego miejsca. Wszystko bylo usunięte,  szare, spękane. W niektórych miejscach wciąż unosił się dym po pożarze który tu przeszedł. Łzy potoczyły sie po moim policzku. Truchtem biegłam przed siebie,  nie wiem dzie konkretnie, ale wiedziałam ze muszę znaleźć Lucyfera. Nie dam mu wygrać. Nie byłam pewna, ale chyba za mną biegli pozostali. Nagle czarne jak noc chmury rozstąpiły się. Pojawił się zarys postaci. Ale nie był to lucyfer, wyglądał ...jak sam diabeł.

Akademia Wampirów-moja HistoriaWhere stories live. Discover now