SEKRET

708 50 12
                                    

Kiedy byłam w połowie drogi do swojego pokoju zatrzymało mnie czyjeś wołanie.
-Rose!
  Odwróciłam się w stronę biegnącego Adriana.
-Coś się stało?-zapytałam.
-Muszę z tobą pomówić, choć.
Ruszył w stronę jednej z klas znajdującej się w tym korytarzu.
Kiedy drzwi za mną się zamknęły i usiadłam na jednej z ławek zaczął rozmowę.
-Rose, wiesz że mi możesz ufać. Chce wiedzieć jak wczoraj udało ci się przeżyć.
Patrzyłam na niego przez chwilę wybałuszonymi oczami.
-Jak to :jak? Normalnie. Wstałam, szłam, wyszłam.
-To jest wersja ogólna Rose, a ja chce znać te szczegółową. Chce znać prawdę. Możesz mi zaufać.
Poczekalam chwilę i wkońcu zabrałam się w sobie i zaczęłam monolog.
-Kiedy wysłałam polecenie żeby Mayson wraz z resztą znaleźli bezpieczne miejsce, sama poszłam na zwiady. Kilkaset metrów dalej zauważyłam kogoś. Myślałam że to jeden z uczniów, ale się przełożyłam. To była strzyga, prawdziwie. Bardzo się przerazilam. Chciałam się wycofać niezauważona, ale niestety nie udało mi się to. Strzyga rzuciła mną o ścianę. Wtedy wydarłam się na całe gardło żeby Mayson z resztą uciekał. Miałam nadzieję że usłyszała  wystarczająco dużo osób. Walczyłam z tym potworem długo. Potem zaczęło się palić. Po kilku chwilach wszystko naokoło stało w płomieniach. Wkońcu zabiłam go zabilam. Nie miałam sił żeby wyjść .Kiedy myślałam że to już mój koniec poczułam dziwną moc. Wstałam i powoli szłam do wyjścia. Co było w tym najdziwniejsze.. ogień mnie nie palił. Wkońcu z moich rak buchnęły gorące płomienie. Nie wiem o co w tym chodzi. Tylko Moroje mają magiczne zdolności. Nic z tego nie rozumiem Adrian.
   Z moich oczy popłynęły łzy. Mężczyzna podszedł do mnie i mocno przytulił. Zarzuciłam ręce na jego szyję.
  -Musisz im O TYM  powiedzieć Rose. Mogę pójść z tobą jeśli chcesz.
  -Boję sie-szepneła-co jeśli uznają mnie za jakąś wariatke i określą do psychiatryka.
-Po pierwsze Rose. Ty się nigdy nie boisz, wierzę w to i Ty też musisz. Po drugie nigdy nie pozwolił bym na to by gdzieś Cię odesłali, albo uznali za wariatkę.
   Odsunęłam się od niego i spojrzałam prosto w czarne jak, bezgwiezdna noc, oczy. Staliśmy przez chwilę bez ruchu, aż wkońcu Adrian zaczął się bardzo powoli do mnie przybliżać. Kiedy nasze twarze dzieliły milimetry zamknął oczy, co ja również zrobiłam. Nasze usta zetknęły się ze sobą delikatnie. Po kilku chwilach nasz pocałunek przerodził się w głębokie wyznanie swoich uczuć. Myślę że gdybym teraz stała, napewno nogi miałabym jak z waty. W moim brzuchu nie było tytułowych motyli, tylko stado szalonych nietoperzy. Jego język musnął moje wargi prosząc o dostęp do moich ust. Dałam  bo bez wahania. Po upływie kilkunastu minut wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się do gabinetu dyrektor Kirovej.
   Po kilku godzinach, naprawdę trudnych rozmów z różnymi ludźmi wkońcu wypuścili mnie z tego piekła.  Uzgodniliśmy że narazie nikt się o mojej mocy nie dowie. Tak będzie najlepiej, oczywiście wszyscy nauczyciele, strażnicy akademii będą o tym wiedzieć.
- Zapewne dopóki nie zrobią na mnie kilku eksperymentow nie dadzą mi spokoju.-powiedziałam Kiedy wracałam z Adrianem do mojego pokoju.
-Spokojnie kochanie, nie pozwolę aby ktoś zrobił ci krzywdę.
Byliśmy przy dormitorium strażników, kiedy mój towarzysz pociągnął mnie za rękę do środka. Przyparł mnie do ściany swoim ciałem tak bym nie mogła się ruszyć. Chciałam coś powiedzieć typu "Adrian nie tutaj, mogą nas zobaczyc", ale skutecznie zamknął moje usta pocałunkiem. Nie byl tak delikatny jak ten w klasie, ten był brutalny. Jako że byłam dość niską musiałam stanąć na palcach, a moim tego Adrian musiał się pochylić. Dla ułatwienia chwycił mnie za pośladki i uniósł, a ja oplotłam go nogami w pasie. Zarzucilam ręce na jego szyję. Po kilku chwilach usłyszeliśmy czyjeś chrząknięcie. Odwróciliśmy głowy w strone osoby która nam przeszkodziło. I zamarłam. O kurwa,  Dmitrij...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Tam, tam, tam...
Wkońcu Bóg powrócił

Akademia Wampirów-moja HistoriaWhere stories live. Discover now