Janine Hathaway

613 43 6
                                    

-Niesamowite-wyszeptał Teodor. Spojrzałam na niego z lekka poddenerwowana. No bo wkońcu niecodziennie rozwala się ściany, bez użycia ciężkich maszyn. A mi się to udało, że tak powiem, gołymi rękami. Tak jakby.
Na miejsce zaczęli zabiegać najróżniejsze osoby, od uczniów, po nauczycieli. Wszyscy patrzyli to na ścianę to na mnie. Niektórzy z niepokojem, a inni z podziwem.
Słońcu z tłumu wyłoniła się znajoma sylwetka. Adrian. Jak dobrze. Podbiegłam w jego stronę, zauważył mnie i przyciągnął do siebie, zamykając mnie w silnym uścisku.
-Dzięki Bogu, nic ci nie jest.-powiedział w moje włosy.
-A co miałoby mi niby być?-pytam puszczając go.
-Przyszedł jakiś dzieciak i powiedział że w sali profesora Fillipsa był wybuch. Skojarzyłem że teraz ty masz tam lekcje. Przybiegłem jak najszybciej.
-Spokojnie tato, jeszcze żyje-zaśmiałam się z jego miny.
-Nieźle.-powiedział patrząc na spustoszenie które udało mi się zrobić.
-Wiem, ale nadal nie rozumiem dlaczego moja moc jest taka silna.
-Dowiemy się tego.
-Niby jak?-zapytałam zaskoczona.
-W starych księgach, podaniach, legendach jest mowa o tobie jako wybranki. Musimy się dowiedzieć co potrafisz robić.
-To kiedy zaczniemy?-
-Możemy od razu id do biblioteki, jeśli bardzo chcesz. Wątpię żebyś miała dzisiejszej nocy jakieś zajęcia.
-Bardzo kusząca propozycja, ale jestem za bardzo zmęczona, no i dla mnie noc, to nadal pora snu.
-Wporządku. Trafisz sama do pokoju?
-Nie jestem pewna, ta szkoła to jeden wielki labirynt.
-No to choć, odprowadze Cię.
Ujmuje jego dłoń i przez dziurę w ścianie wychodzimy na korytarz.
Po drodze rozmawiamy o jakiś błachostkach. Kiedy znajdujemy się w holu głównym, mój wzrok automatycznie biegnie mu obrazowi z piękną kobietą i armią, którą zagrzewa do walki. Zapytałam Adriana kto to jest.
-To ty nie wiesz?-zapytał mocno zdziwiony.
-Nie mam pojęcia. Wiem tylko tyle że to jakaś Janine Hathaway. Zastanawiało mnie nasze wspólne nazwisko.
-To naprawdę nic nie wiesz-wyszeptał.
-Przed chwilą to powiedziałam-odparła poirytowana-No to powiesz mi kto to jest?
-Janine Hathaway. Najlepsza wrzywódczyni wojsk dhampirów. Niepokonana, odważna i zabojczo piękna. Nie muała żadnych mocy ale i tak zawsze wygrywała. Każdy chciał być w jej oddziale, ale tylko wybrańcy, szczególni wojownicy mieli szansę.
-Okey, opowiedz mi o jej życiu, jak to wszystko się zaczęło.
-No to może usiadźmy-zaakceptowałam jego propozycje skinieniem głowy, po chwili siedzieliśmy wygodnie w miękkich, obitych brązową skórą fotelach na przeciw siebie.
-No to tak. Hathaway była dowódcą wojsk walczących ze strzygami. Była najlepsza w swoim fachu. Zawsze wygrywała, byla taka bitwa, która ona dowodziła. Jej pięćdziesięciu wojskowych. Kontra ponad 150 Strzyg. To była rzeź, ale wygrała. Poznała mężczyznę, zakochali się w sobie. Po jakimś czasie zaszła z nim w ciążę. Ona zrezygnowała ze służby, byli bardzo szczęśliwi. Po 9 miesiącach urodziła im się piękna córka. Byli szczęśliwą, kochającą się rodziną. Ale ich szczęście nie trwało długo. Pewnej nocy ktoś włamał się do ich domu, porwał dziecko, mężczyznę zabili na oczach Hathaway. Ją zostawili w stanie krytycznym. Kiedy po wielu miesiącach terapii doszła do siebie, pragnęła tylko dwóch rzeczy. Żeby pomścić ukochanego i zapewnić bezpieczeństwo córce. Zebrała oddział najlepszych. Szukała dniami i nocami. Po jakimś czasie dostała wiadomość. Jej życie, za życie córki. Jeśli będzie próbowała atakować, zabiją dzieciaka na jej oczach. Nie miała wyboru. Poszła tam ze swoim najbardziej zaufanym człowiekiem. Kiedy była już w ich kwaterze głównej, przynieśli jej córeczkę. Nie nacieszyła się nią długo. Zdążyła jej tylko powiedzieć ze ją kocha. Wytrwali jej małą z rąk, oddali jej przyjacielowi i wypchali go za drzwi. Jej przyjaciel zebrał wszystkich chcieli ratować Hathaway. Ale to na nic. W między czasie oni ją zabijali, powoli, tak by cierpiała jak najbardziej. Nikt nie wie dlaczego. Ale chodzą plotki ze zabiła kiedyś jakiegoś mężczyznę, który próbował zabić Mirona którego chroniła.
-To straszne. Biedna kobieta. Ale nadal nie rozumiem, dlaczego jest aż tak sławna.
-Wszyscy myśleli że to ona jest Wybranką, ale pomylili się, jedno pokolenie za wcześnie. Jest patronką naszej szkoły, na dziedzińcu stoi jej pomnik.
-Ale zaraz, zaraz. Powiedziałeś że pomylili się o jedno pokolenie. Czyli skoro to ja mam moc, to... nie.. to nie możliwe.
-Ależ tak Rose, twoją matką jest Janine Hathaway.
-Żartujesz sobie ze mnie?!
Zerwałam się na równe nogi i spojrzał na niego jak na wariata.
-Nie krzycz, to prawda. Jesteś jej córką, która kochała całym swoim sercem.
-Ale.. Ja... to.... to jakies chore.
To naprawdę jest dziwne nad dowiaduje się ze moją matką, która rzekomo jest dzieją sprzedającą krew, tak naprawdę nią nie jest i nigdy nie była, bo umarła ratując mój mały tyłek.
-To jest.. Ja... dlaczego nic nie wiedziałam?-zapytałam ścierając łzy z policzków.
-Miałaś się dowiedzieć w swoim czasie.
-A ty skąd możesz to niby wiedzieć.
-Wiem to od przyjaciela twojej matki, który Cię z tamtąd wyniósł.
-A zkad niby go znasz?
-Bo to mój ojciec, Rose.
Śmiałam się, nie wiem z czego, ale śmiałam się histerycznie, jak jeszcze nigdy. Po kilku chwilach mój śmiech zamienił się w szloch. Adrian siedział koło mnie i głaskał uspokajająco po ramieniu, i nawet nie wiem kiedy zasnęłam wtulona w mojego "brata".

Akademia Wampirów-moja HistoriaWhere stories live. Discover now