Ja vs. Dmitrij.

711 50 6
                                    

POV Rose
  Kiedy się obudziłam Lisy nie było już w pokoju. Ja sama czułam się fatalnie. A tak właściwie to oprócz strasznego zmęczenia to nic nie czułam, totalnie. W mojej głowę powinno kołować miliony rzeczy, ale jednak jest tam pustka. Zupełnie jakbym się wyłączyła. Może i się wyłączyłam.
  Tak czy inaczej muszę wstać, ubrać się i przywołać uśmiech na twarz. Muszę ćwiczyć ciężej i więcej tak abym nie miała czasu na myślenie.
  Wstałam i ubrałam się błyskawicznie. Wybiegłam z pokoju i sprintem pobieglam do "pokoju nauczycielskiego".
Zapukałam i odczekałam chwilę, kiedy usłyszałam "Prosze" weszłam do środka.
  Zamknęłam za sobą drzwi i rozejrzałam się dookoła. Był początek dnia wiec praktycznie byli tu wszyscy nauczyciele. Włącznie z strażnikiem Belikovem.
  Nie patrz na niego idiotko.
Zbeształam się w myślach i zwróciłam się do zastępcy Kirovej, czyli Prof.Mika.
-Dzień Dobry profesorze. Chciałam prosić o dodatkowe zajęcia.
-Znowu? Już masz zapełnioną prawie każdą chwile. A gdzie czas dla przyjaciół, i tym podobne?
-O to niech sie Pan nie martwi. Proszę o dodatkowe zajęcia K każdą możliwą chwilę.
-Rose... Nie moge przykro mi. Musisz mieć czas na inne zajęcia a nie tylko na treningi. A późną tym wszyscy nauczyciele mają napięte grafiki, nie miałby ci kto pomagać
-Czy to Pana ostateczne zdanie?
-Tak Rose, a teraz idź na śniadanie. O 20 pójdź D dyrektor Kirovej, ma co ona do przekazania coś niezwykle ważnego.
-Dobrze, w takim razie  sama dam sobie rade. Dziekuje, życzę miłego dnia.-ostatnie zdanie powiedziałam z złością w głosie.
   Wyszłam trzaskajac, najmocniej jak tylko potrafiłam, drzwiami. Mam ich wszystkich dość. Nie wytrzymam tak długo. Chce z tym skączyć, skączyć ze sobą. Nie! Nie moge, jeszcze nie teraz. Kiedyś tak, ale nie teraz.
   Cały dzień minął mi jak z bata strzelił. Jest 15. Czas na konfrontacje. Ja vs. Dmitrij. Muszę być silna, dasz radę Hathaway, jesteś silna i odważna. Nie pozwolę aby ten pieprzony dupek myślał że mnie złamał. Mimo tego że tak było. Ale on się o tym nie dowie, nigdy.
   Pchnęłam mocno drzwi prowadzące do sali treningowej.
Rozejrzałam się po sali, pusta. Ale na ścianie była pzyklejona na taśmie karteczka. Podeszłam, zerwałam ją i przeczytałam.

Czekam na skraju północnego lasu
                                               D.

Westchnełam ale ruszyłam tyłek i poszłam na wskazane miejsce. Zobaczyłam go, stał oparty plecami i jedną nogą o wielki drzewo. W ręku miał jakąś książkę. Pewnie kolejny stary, western On sie nie zmieni. Uśmiechnęłam się do siebie w myślach, ale w rzeczywistości moja twarz nie wyrażała żadnych uczyć. Rzuciłam torbę pod jakąś sosem i podeszłam do nauczyciela. Zatrzymałem się jakieś 2 metry od niego opierając się biodrem o drzewo. Spojrzał na mnie, jakby dopiero zauważył że się zjawiłam. Odłożył książkę do torby i wyciągnął dwa kołki. Rzucił mi jeden a ja złapałam go w locie i nie czekajac na słowa zachety rzuciłam się na niego. Szło mi doskonale, przez te miesiące Kiedy go nie było strasznie dużo ćwiczyłam. Teraz jestem prawie na tym samym poziomie co on. Wkońcu po prawie godzinnej walce, powalilam co skutecznym ciosem. Przez ten cały czas nie odzywaliśmy się do siebie.
    Był pewniej moment Kiedy atakowałam chwycił moją rękę w nadgarstku i trzymał mocno, natomiast ręka z kołkiem zamachnął się w strona mojej szyi, ale szybko chwyciłam jego nadgarstek tak jak on mój. W tej pozycji staliśmy chwilę patrząc sobie w oczy, czarne w brązowe. Mialam ochote sie na niego rzucić i zedrzec z jego spoconego ciała doskonale opinającą jego mięśnie czarną, koszulke. Szybko jednak się ocknęłam i kopnęłam go w brzuch. Walnął o drzewo za sobą a że było ono niewielkie, złamało się i z łoskotem upadło na ściółke.  Walka zaczęła się na nowo.
 

  Z moich rozmyślań wyrwał mnie głęboki baryton.
-Poprawiłaś się.
-Dużo ćwiczyłam przez ostatni czas.
-Po co ci więcej ćwiczeń skoro lepiej już chyba być nie może?
    Po to żeby o tobie nie myśleć, bo kocham cię.
Pomyślałam ale powiedziałam:
-Wiem że moge być jeszcze lepsza. Mogę,  i zrobię to, żeby udowodnić ze nie jestem słaba i nie dam sobie kaszę dmuchać.
   Zarzucilam torbę na ramię i wybiegłam z lasu. Mentor chciał mnie zatrzymać, ale nie dał rady bo uciekłam, tak uciekłam. Niestety.
    Nie miałam zamiary zwolnić B usłyszałam szybkie kroki za sobą. Obrociłam głowę, Dmitrij biegł za mną i był coraz bliżej.
Mimo iż byłam zmęczona po walce, zmusiłam się by biec szybciej. Rozpedziłam się tak,  że nawet mur By mnie teraz nie zatrzymał. Trochę przeszkadzała mi torba, ale niestety nie mogłam jej się pozbyć. Nie słyszałam już Nic za sobą. Więc szybko odwróciłam głowę, nikt już mnie nie goni. Zatrzymanie się zajęło mi kilkanaście metrów, ale kiedy już stałam, czułam jak z nóg robi mi się wata. Powoli doszłam do swojego pokoju. Kiedy byłam już w środku od razu poszłam pod prysznic. Wszystkie problemy splynely za mnie wraz w bardzo gorąca wodą. Ale to mi pomoga, mimo iż będę miała skórę czerwoną jak rak.
  
  Stałam przed Lisą i Kirovą jakbym szła na ścięcie. Powiedziały mi ze to bardzo ważne i mam się skupic, próbuje ale nie mogę. Niech to szlag.
-Rose, odbyła się narada odnośnie Ciebie i mocy którą posiadasz. Niestety, uznaliśmy że nie mamy warunków żeby Cię szkolić.- zesztywniałam. Co oni chcą ze mną zrobić.
-Wyślemy Cię na jakiś czas do Instytucji św. Magdaleny, gdzie zajmują się podobnymi przypadkami jak ty.
-Chcecie mnie wysłać do wariatkowa?!-wydarłam się. Pewnie cała akademia mnie usłyszała.
-Rose proszę, to nie tak jak myślisz chcemy ci pomóc.
-Obiecałaś, obiecałaś, byłaś moją przyjaciółką, moją jedyną rodziną. Zdradziłaś mnie, zresztą jak wszyscy których kochałam.
-Rose, uspokój sie-powiedziała głośno dyrka.Dziś masz czas żeby się spakować. Jutro rano wyjeżdżasz. I nie chce słyszeć żadnego ale.
   Zasmiałam się, zabrzmiało to jak śmiech diabła. Kobiet stojące przede mną wzdrygnęły się słysząc to.
-Wy naprawdę myślicie że dam się wywieść do miejsce gdzie mieszkają takie pojeby jak ja? !-krzyczałam wściekła. Nie, nie, nie, nie ma nowy. Nie dadzą rady.
-Jesteście idiotkami, Wy i cała ta zasrana szkoła.  Nie dam się, slyszycie?! Nie dam się, będziecie musieli mnie zabić.
  
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jednak jest dzisiaj brawo dla mnie. I jak tam Polski i Historia-WOS. Ja osobiście myślałam ze będzie gorzej. :)

Akademia Wampirów-moja HistoriaWhere stories live. Discover now