Sen??? NIE , ŻYCIE

662 46 2
                                    

Jakoś udało mi się wyjść z płonącego budynku. Powinnam być wykończona, słaba, ale nie ja się czułam fantastycznie. Byłam silna, czułam ze mogę przenosić góry. Do czasu aż wyszłam na zewnątrz. Uśmiech zamarł na moich ustach. Przede mną leżało z 10 trupów. Stanęłam jak wryta. Patrzyłam na twarze moich kolegów i koleżanek. Połowa z nich była spalona żywcem, reszta miała rozerwane gardła-To sprawka tych bestii, Strzyg. Byli cali we krwi.  Strażnicy biegali, sprawdzali otoczenie czy nie zostały jakieś strzygi. Spojrzałam na twarz ostatniego trupa i nogi się pode mną ugieły, upadlam na kolana. Mayson. Jakoś doczołgałam się do jego ciała. Usiadłam obok jej głowy a z moich oczy trysnął strumień łez.
-Mayson, Mayson!!-zaczęłam krzyczeć i potrząsać nim. Bez rezultatu.
  Wkoncu podałam na jego klatkę piersiową bez sił i wtuliłam się w jego martwe i zimne już ciało.
Po upływie minut, godzin, nie wiem ile, ktoś zaczął mnie odciągnąć od mojego przyjaciela.
Zaczęłam krzyczeć, żeby mnie puścił, kopać, bić, wszystko na nic. Ten Ktosiek posadził mnie w Jeepie i pojazd natychmiast ruszył. Próbowałam otworzyć drzwi, ale ktoś je zablokował. Płakałam, Nie, nie płakałam, ja ryczalam, wyłam i krzyczałam, wiłam się na tylnym siedzeniu samochodu. Mój przyjaciel. Mój brat. Mój Mayson. Był i już go nie ma. To wszystko ich wina. To przez te cholerne strzygi. Zabiły jedyną osobę która kochała mnie bez żadnego "ale". Co ja bez niego zrobię.
  Auto zatrzymało się, blokada drzwi ustąpiła, a ja wybiegłam z pojazdu jak poparzona. Biegłym tak szybko jak tylko mogłam. Gdzie? Nie wiem. Łzy przysłaniały mi obraz widzenia. Wiem tylko tyle że kieruje się w stronę lasu. Po co? Może żeby zapomnieć urlopie się, albo powiewsze na pasku od spodni.
  Wbiegłam miedzy drzewa, zwolnilam nieznacznie.  Po kilku minutach nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Upadła na kolana. Podpełzłam pod jakieś wielkie drzewo i oparłam się o nie plecami. Podciągnęłam kolana pod brode i oparlam sie o nie. Przez łzy nic nie widzialam. Otarłam policzka i oczy rękawem bluzy. Zaczęłam lekko bujać się w przód i w tył. Próbowałam się uspokoić ale szloch sam wychodził z moich ust. Siedziałam tak kilkadziesiąt minut, jak wyglądałam z boku??? Jak mała bezbronna dziewczynka, którą w tym momencie byłam. Mayson umarł, a razem z nim jakąś cząstką mnie której już nigdy nie odzyskam.
  Usłyszałam trzask łamanej gałęzi. Normalnie od razu bym wstała na równe nogi i wzmożyła czujność. Ale nie teraz. Niech się dzieje wola nieba. Mam to w dupie, totalnie. Niech mnie zabiją, torturuja ja u tak już nie żyje.
  Po chwili po mojej prawej usłyszałam kroki, a po chwili z cienia wyłonił się Adrian.
-Rose! Nareszcie, zgupiałaś żeby tak uciekać co Cię napadło?!
-On nie żyje. Zabiły go. Mojego Maysona.

CDN.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka, sorki ze tak krótko ale niestety za chwilę wyjeżdżam do Niemiec. Dodaje chociaż kawałek teraz, bo kolejny dodam najwcześniej w poniedziałek.
Jeżeli chcecie, możecie w komach zadawać pytania wszystkim bohaterom. Będę na nie odpowiadać w osobnych rozdziałach. Żeby było łatwiej napiszcie przed pytaniem osobę do której jest ono kierowane. Weny na pytania życzę, a ja odezwę się już niedługo. :**
😊😊😊😘😘😘

Akademia Wampirów-moja HistoriaWhere stories live. Discover now