Epilog

3.5K 232 192
                                    

20 Lat później.

- Neil, chodź szybciej, bo nie wybaczę ci jak przez ciebie przegapię tę noc! - krzyknęłam na blondyna, który po moich słowach spojrzał na mnie morderczym spojrzeniem, ledwo co wspinając się po szczeblach drabiny.

Byliśmy już starsi i nie mieliśmy już po osiemnaście i dwadzieścia lat. Nasze kondycje już właściwie nie istniały, zwłaszcza po tylu latach siedzenia za biurkiem, wypisując papiery i zarabiając za to ogromne pieniądze, a także stojąc za stołem i krojąc na pół trupy i ich wnętrzności. Jak wszyscy mogą się domyślać Neil skończył studia bez pomocy swojego ojca, który był nim tylko na papierze. Założył własną firmę i kilka lat później pokonał w przetargu firmę swojego ojca, przez co ta zbankrutowała. Pomógł dzięki temu swojemu rodzeństwu, które teraz studiowało każde w innym stanie z narzeczonymi czy żoną, jak w przypadku Nicholasa i Sofii, którzy spotkali się przypadkowo na spotkaniu rodzinnym. Mieli swoją wymarzoną miłość, dokładnie tak jak my. Emily dopiero kończyła studia i zaczynała swoją przygodę w życiu, gdy my byliśmy już w jego połowie.  Oczywiście ja również skończyłam zarówno szkołę, jak i studia na kierunku patologii. Lubiłam swój zawód.

Nie mieliśmy dzieci. Z moją chorobą woleliśmy nie ryzykować tak bardzo i żyć po prostu we dwójkę, a gdy chcieliśmy pobawić się z młodymi, to odwiedzaliśmy Sean'a i Elenę, którzy dorobili się trójki. Podobało mi się moje życie dokładnie takie jakie było i nie chciałam już nic w nim zmieniać. Bo miałam przy sobie mojego kochanego blondasa, który siedział przy mnie o drugiej w nocy na dachu naszego domu tylko dlatego, żeby móc obejrzeć noc spadających gwiazd. Mojego Neil'a Sullivana, który wiedział wszystko o Nicole Sullivan.

Nasza historia nie była łatwa czy mało skompilowana. Od samego początku była zawiła o z mnóstwem problemów oraz zwrotów akcji. Niekiedy traciłam nadzieję, że skończymy razem, ale nie poddaliśmy się i właśnie siedzieliśmy we dwójkę, trzymając się za ręce i patrząc sobie prosto w oczy. A gdy spadła pierwsza gwiazda z nieba, Neil złożył długi pocałunek na moich ustach, w które po chwili wyszeptał:

- Wszystkiego najlepszego, furiatko.

Uśmiechnęłam się na jedyne określenie, które tak bardzo kochałam. Zwłaszcza w dzień, w którym spotkaliśmy się poraz pierwszy.

- Wszystkiego najlepszego, blondas.

Bo już do końca życia i jeden dzień dłużej byliśmy blondasem i furiatką. Neil'em i  Nicole. Z problemami i bez nich. Kochającymi się bez końca idiotami, którzy nawet by wskoczyli za sobą w ogień. To trochę słabe określenie, biorąc pod uwagę wszystkie szczegóły, ale nie zamierzam już przedłużać. Byliśmy po prosto sobą.

A to była nasza historia. Historia o naszym małym przeznaczeniu pośród spadających gwiazd.

Koniec

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Where stories live. Discover now