Rozdział 15 " Idealny "

8.6K 290 300
                                    

- No dlaczego uciekasz, laska ? Dobra, chociaż nie jedyny uważam, że laska jest jakaś tępa i... O ja pier...

Usłyszałam trzask i głośny huk, jakby co najmniej jakaś kilogramowa cegła upadła o podłogę. Następnie do moich uszu dotarła solidna mieszanka przekleństw wypowiadanych z cudownym akcentem i tak wielką dokładnością, jaką mało kiedy słyszałam. Niewiele osób podczas przeklinania aż tak zwracało uwagę na dykcję. Zmarszczyłam brwi, wstając do pozycji siedzącej. Przetarłam dłońmi oczy, by choć minimalnie się rozbudzić i pozbyć się tym samych uciążliwych mroczków przed oczami, które miałam każdego ranka. Tak kończyło się igranie z żelazem, jednakże nie było to wówczas ważne. Ważne było to, że na podłodze klęczał chłopak o blond włosach, wtedy delikatnie rozczochranych. Na początku to do mnie nie dotarło, lecz po kilku sekundach, po których zdążyłam się delikatnie otrząsnąć z pierwszego szoku, ogarnęło mnie przerażenie.

Największym problemem była otwarta podłoga, gdzie trzymałam wszystkie rzeczy potrzebne mi do napadów i podpaleń. Choć maska, modulator, zapalniczka, ubrania zastępcze oraz paczka zapałek nie wzbudzały większych podejrzeń, to czarny pistolet na pewno musiał je wzbudzać. I to jak bardzo.

- Neil ? Co się dzieje ? - zapytałam go, udając niezrozumiałe opanowanie. Nie mógł przecież wiedzieć, że serce w mojej klatce piersiowej biło zdecydowanie zbyt szybko. Że schodziłam na zawał.

Chłopak natychmiast odwrócił się w moją stronę. Zlustrował mnie uważnym spojrzeniem, jakby przez to chciał upewnić się, że jeszcze żyję. I dopiero po tym wzroku dotarło do mnie co przed... Chwilą, a może kilkoma godzinami się stało. Najpierw nauczycielka, później Daphne i jej grupa tępaków, mój atak paniki, jazda samochodem i... O cholera. Złapałam się momentalnie za głowę, chcąc wyrzucić ze swoich myśli tą, która właśnie się tam zrodziła. Opadłam ponownie na łóżko, a moje rozpuszczone włosy rozlały się na poduszki. Wypuściłam z ust drżące powietrze.

Całowałam się się z Neil'em. Z pierdolonym Sullivan'em, którego słowa zaczęły wirować po moim umyśle, doprowadzając do mnie do istnego szału.

Jesteś jedyną kobietą, którą kiedykolwiek tak mocno pragnąłem pocałować. Od pierwszej chwili. Od kiedy uderzyłaś mnie miotłą i nawet kiedy rzuciłaś we mnie zabawką od dzieci. Jesteś jedyna w swoim rodzaju, Nicole.

Całowałam się z człowiekiem, za którym nie przepadałam. Którego nienawidziłam, a nawet go jeszcze nie znałam. Przeklinałam jego osobę siedząc przed telewizorem, ponieważ denerwował mnie swoim istnieniem. Robiłam mu cały ten czas na złość, denerwowałam i... I go w ostateczności pocałowałam. Ależ, kurwa, zagranie.

Brawo Nicole. Jestem z ciebie cholernie nie dumna. -przedrzeźniłam samą siebie za swoją własną głupotę. Dlaczego dałam się ponieść tym cholernym emocjom i chwili ?
Byłam taką skończoną idiotką.

- Widzę, że już nie jesteś zdychająca, skoro robisz tak skomplikowane dla ciebie akrobacje. - mruknął pod nosem w moją stronę.

- To nie moje omamy, co nie ? Ty pocałowałeś mnie, ja ciebie. I aktualnie rozwalasz mi pokój. Zajebiście. - stwierdziłam, kładąc dłonie na brzuchu. Westchnęłam cicho, chcąc jak najszybciej coś wymyślić. - A i to wszystko co tam znalazłeś jest z halloween. Broń nie ma nabojów i nic nie jest prawdziwe. Nie wiem po co ci to mówię, ale chyba dlatego, że chcę jakoś doprowadzić się do porządku.

Nic nie jest prawdziwe.

- Dlaczego my się do jasnej cholery pocałowaliśmy, blondas ? To jest...

- Pojebane i to ostro. - dokończył za mnie, w między czasie odgarniając z kanapy kilka gazet, by móc na niej usiąść. - Nie wiem co mam o tym myśleć, ale wiedz, że to co mówiłem jest prawdą, co powinnaś chyba wiedzieć. Jesteś jak jakiś jebany magnes na ludzi.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Where stories live. Discover now