Rozdział 13 " Jedyna w swoim rodzaju"

7.9K 324 206
                                    

- Moja krew nigdy nie stworzy skrzepu sama, rozumiesz ? Mam coś na sposób hemofilii, co jest praktycznie niemożliwe u dziewczyn, więc nazywam to po prostu mutacją genu. - choć praktycznie go nie widziałam, to coś czułam, że ta informacja nieźle go zszokowała. - A i mogę się za chwilę przekręcić w twoim samochodzie, więc jedź szybciej.

- Ty... Ty jesteś kompletnie, kurwa,  nieodpowiedzialna, dlaczego nic mi nie powiedziałaś !? - krzyknął, odwracając się ponownie w stronę drogi. - Przez praktycznie dwa jebane miesiące ukrywałaś przede mną taką rzecz ? Wiesz co mogło się stać przez ten czas ?

Gdybym tylko mogła, to pewnie jak zwykle zrobilabym mu ponownie na złość przez jego słowa, lecz przez to, iż musiałam trzymać głowę w jednej pozycji, nie mogłam nawet poprawić włosów  Nawyk wykonywany przez mnie zwykle, gdy się denerwowałam. Chciałam podnieść się jeszcze bardziej do pozycji siedzącej, gdy dłoń chłopaka w jednej sekundzie znalazła się na moim brzuchu i dobiła mnie do siedzenia, przez co znowu skazana byłam na poprzednią pozycję.

- Niech ci nawet nie przychodzi do głowy się teraz podnosić, ty skończona idiotko. I nie pochylaj tej walonej głowy, tylko oprzyj ją o siedzenie. - skomentował mój każdy ruch oschłym głosem, zupełnie niepodobnym do niego. Z dziwną nutką... Zmartwienia ? Nie wiedziałam, że kiedykolwiek będzie mi dane usłyszeć taki głos w wykonaniu Sullivan'a, a jednak.

On chyba naprawdę choć minimalnie się o mnie martwił.

Gdyby ktoś powiedział mi na początku września, że Neil Sullivan będzie się o mnie martwił, pewnie bym go wyśmiała. Mój wróg ? Ten dupek ? Dupek, który jako jedyny pomógł mi w najgorszej sytuacji z policją, gdy dostałam miesiączki, gdy miałam atak paniki, a nawet kiedy się wykrwawiałam w jego własnych samochodzie. Strasznie miły dupek z dużą ilością cierpliwości, która chyba w tamtym momencie się wyczerpała. A przynajmniej tak mi się wydawało, sądząc po jego strasznie przyspieszonym oddechu, nerwowym i szybkim zmienianiu biegu oraz ciągłym przyspieszaniu z cichymi przekleństwami. Zamknęłam oczy nie mogąc już wprost wytrzymać ciągłego uczucia spadania z wysokości. Dlaczego w ogóle doprowadziłam się do takiego stanu ?

Dlaczego nie powiedziałam mu o tym zaraz na początku. Dlaczego zakazałam mówienia mu tego pani Isabel. Jedynym winnym tej sytuacji byłam ja. I Daphne, która doprowadziła do tego, że w ogóle się skaleczyłam. Gdybym jedynie wcześniej wiedziała, że chciała mnie tak mocno ośmieszyć...

Wszystkie moje myśli zostały odgonione głośnym odgłosem pstryknięcia palcami nad moich uchem. Odwróciłam na niego swoje zdenerwowane spojrzenie.

- Przepraszam, ale musiałem - skwitował swoje czyny trzema krótkimi słowami. - Ja pierdolę, gdzie mam skręcić no.

- Skąd ty w ogóle wiesz gdzie mieszkam ? - spytałam w końcu szczerze zaciekawiona. Nigdy nie mówiłam mu gdzie mieszkałam. Po krótkiej ciszy, jednak sama odpowiedziałam sobie na swoje pytanie.

Pani Morgan. Powiedziała mu o mnie praktycznie wszystko, bo był jej synem, pewnie ciekawym kto potraktował go kijem od miotły i nazwał menelem. Jej najstarszym synem, którego urodziła w najgorszym momencie. Neil urodził się kilka tygodni po śmierci jej matki, która była jej jedynym wsparciem. Jedyną rodziną, jaką kiedykolwiek posiadała. Jej ojciec odszedł, nie miała rodzeństwa, kłóciła się z jej ówczesnym mężem. A nagle pojawił się jej pierwszy i jak pewnie myślała jedyny syn. Był jej małym oczkiem w głowie, więc dlaczego nie nie miałaby odpowiedzieć na każdego jego pytanie bez dodatkowych pytań z jej strony. Typu po co mu to potrzebne do życia, skoro byłam dla niego jedynie obcą psychopatką. Ale naprawdę. Po co był mu mój własny, cholerny, adres.

Odwróciłam ponownie głowę w przeciwną stronę i machnęłam na niego lekceważąco dłonią. Mruknęłam kilka niezrozumiałych słów pod nosem, a drugą ręką dotknęłam kawałka framugi drzwi samochodu.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Where stories live. Discover now