Rozdział 11 " Byliśmy zespołem"

8.4K 300 230
                                    

- Emily, nie. Nie możesz powtarzać więcej tych słów.

Wywracałam ciągle oczami przez ostatnią godzinę. Odkąd chłopak dowiedział się o ulubionym powiedzeniu małej Emily, nie mógł uwierzyć, iż to jego wina i chciał zwalić wszystko na mnie, wmawiając mi, że to pewnie ja mówiłam takie słowa przy dzieciach. Tak, dzieciach, które znałam już od kilku miesięcy i zraziłam się do mówienia czegokolwiek złego po tym, kiedy zaczęli masowo mówić "kurwa", słowo usłyszane przez nie podczas mojej rozmowy z ciocią Ritą. Od tamtej pory milczałam z przekleństwami i słowami tego typu jak trup.

A gdy dziewczynka otworzyła usta w celu powiedzenia pewnie kolejnego głupiego słowa, blondyn przytknął palec wskazujący do warg, uciszając tym swoją małą kopię w wersji damskiej. Emily zmarszczyła brwi i z grymasem na twarzy odwróciła się na pięcie, trzepiąc długimi blond włosami. Odeszła do swoich braci, którzy bawili się zabawkami. Tak, dokładnie tymi, które schowałam parę godzin temu.

- Co jest z tymi dziećmi nie tak ? - zapytał, popijając przezroczysty trunek ze szklanki. Inaczej można nazwać to również wodą, ale jak kto woli.

Wzruszyłam znudzona ramionami.

- Z nimi wszystko jest okej, ale z tobą, imbecylu, zdecydowanie nie. Nie mówi się takich tekstów przy dzieciach, a zwłaszcza kradzionych. Złodziejskie nasienie. - prychnęłam z pogardą pod nosem. Normalnie bym mu nawet pomogła, ponieważ znałam wiele sposobów na to, by dzieci nie powtarzały ciągle jednych i tych samych słów.

Wystarczyło jedynie raz powiedzieć słowo, którego nie znali, a później udawać złość na siebie, iż w ogóle je się powiedziało. Łykali wszystko lepiej niż gąbka. Jednakże nie w tym przypadku. Nie dość, że ukradł mój tekst, co było naprawdę nie do pomyślenia, to w dodatku przyszpilił mnie do jebanej ściany jak źli chłopcy swoje laski. Zdominował mnie, czego nie mogłam mu tak po prostu wybaczyć. Żaden mężczyzna jeszcze w moim siedemnastoletnim życiu mnie, kurwa, nie zdominował, więc cholerny Neil Sullivan nie mógł być pierwszym osobnikiem płci męskiej, który to zrobił.

Nie po to przybierałam codziennie z rana taką postać, by jakiś cwaniaczek mnie pokonał z tak błahego powodu.

Neil oparł się o blat naprzeciwko mnie, patrząc przy tym z niedowierzaniem na moją osobę. Odwróciłam się w końcu w jego stronę, patrząc na niego spod byka.

- Co chcesz. - rzuciłam unosząc brew ku górze w podejrzliwy sposób.

Już znałam te sztuczki. Patrzył na mnie dokładnie tak samo jak jego rodzeństwo, kiedy chciało bym coś za nie zrobiła lub ewentualnie, gdy coś zrobiły i miałam ratować im tyłek, jak ostatnim razem z sąsiadem, którego obrzucili błotem.

- Ty się serio obraziłaś, bo cię zdominowałem. - Parsknął śmiechem,  niedowierzając chyba we własne słowa. - Dosłownie nigdy nie widziałem tak pokręconej dziewczyny, jak ty. Większość dziewczyn po takim czymś... A dobra, nie ważne.

Zmarszczyłam brwi. Dlaczego nagle urwał w środku zdania ? Zerknęłam w zaciekawieniu tam gdzie patrzył, dokładnie tam gdzie patrzył i zaśmiałam się cicho. Obok mnie leżała cała kolekcja noży w pudełku, których mogłam zwinnie użyć. Chłopak wycofał się o kilka kroków, kiedy otworzyłam plastikowe pudełko i wyjęłam ze środka mały nożyk służący do patroszenia ryb. Był ostry, bardzo ostry, co widziałam na pierwszy rzut oka. Jednym małym dotknięciem końcówki można było się nieźle skaleczyć. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Naprawdę przestraszył się tak fajnych zabawek, leżących niedaleko mnie. Obracałam nożyk w dłoni, a ten przeskakiwał między moimi palcami, nie kalecząc mnie przy tym, ponieważ robiłam to nie pierwszy raz w życiu i wiedziałam jak miałam się z takimi zabawkami obchodzić.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Where stories live. Discover now