Rozdział 4 "Dobrze ją ukrywasz"

10K 306 195
                                    

Moja wczorajsza akcja była bardzo ryzykowna.

Musiałam wspiąć się na jeden z wyższych budynków miasta, by jakoś przedostać się na drugą stronę ogromnego płotu. Użyłam własnego sprytu i kilku mocnych lin wspinaczkowych, na których kołysałam się, dopóki nie wpadłam do ogromnego basenu. Oczywiście, że nie podobało mi się być mokrym kurczakiem w strasznie obcisłych spodniach przypominających moją drugą skórę, lecz zrobiłabym wszystko, żeby zemścić się na człowieku, który niegdyś skrzywdził moją mamę. Daj jej nadzieję, na to, że kiedyś w końcu będzie szczęśliwa. Że ktoś mógł ją pokochać, a później ją zostawił i znowu wróciła do poprzedniego stanu. Do płakania po nocach i chodzenia po domu jak żywy trup.

Dlatego w nocy dostałam się do jego domu, przy pomocy własnych umiejętności włamałam się do systemu operacyjnego kamer i wszelkich urządzeń i bez problemu zarządzałam wszystkim, co znajdowało się w jego domu oraz zniszczyłam kilka rzeczy. Gdy tylko wrócił do domu po pracy zastał go deszcz z jego własnych zraszaczy zamontowanych w domu wrazie pożaru. Później podgrzałam mu wodę do tego stopnia, że gdy tylko podłożył dłoń pod strumień wody, odskoczył z poparzeniem.

Tak bawiłam się z nieznośnym typem całą noc i praktycznie całe lekcje, siedząc jedynie w szkole na nudnych lekcjach matematyki, angielskiego, historii i literatury. Nikt nawet nic nie podejrzewał, a ja bawiłam się doskonale męcząc człowieka.

Dopóki nie nadszedł czas opieki nad pięcioma diabłami. Musiałam wówczas wyłączyć swój telefon, lecz zrobiłam to z wielką niechęcią. Cieszyłam się jednak, że w domu nie było blond osobnika, który zniszczyłby mi dobry humor. A tego bym mu nie wybaczyła już nigdy.

- Niki, możemy wyjść na dwór się pobawić ? - odwróciłam głowę ku czwórce chłopców. Wszyscy wpatrywali się we mnie tym samym spojrzeniem. Wyczekującym spojrzeniem.

- Nie wiem. Jest trochę zimno nie sądzicie ? - wyjrzałam za okno, gdzie pogoda była dość mieszana. Zero słońca, deszczowe chmury, które nie wyglądały zachęcająco i naprawdę zimny wiatr.

- Ubierzemy się ciepło. Nawet czapki ! - dodał po chwili Nathaniel, przez co spojrzałam na niego z lekkim zawahaniem.

Machnęłam w końcu dłonią. Co mi tam. Dzieciaki kochały grać na podwórku w piłkę nożną lub bawić się samochodzikami. Póki nie padało mogli śmiało wyjść na ogród. Za takie coś pani Morgan na pewno nie miałaby podstaw do zabicia mnie, ponieważ miałam ich cały czas na oku przez szklane drzwi tarasowe.

- Tylko ubrać czapki. Cała czwórka, Cassian - wymieniłam z chłopakiem spojrzenia, gdy ten wywrócił oczami i posłusznie naciągnął na główkę niebieską czapkę z wyszytym na środku zygzakiem McQueen'em. - Nie wychodźcie na ulicę. Tylko ogródek, bo już was nigdy nie wypuszczę samych do ogrodu. Mam na was cały czas oko, jasne ?

Kiwnęli posłusznie głowami, a następnie na mój ruch dłonią pobiegli w stronę ogromnych, szklanych drzwi. Przez cały ten czas pracy tutaj zastanawiałam się jakim cudem one jeszcze stały. Gdybym ja mieszkała w tym domu przynajmniej z pięć razy bym w nie uderzyła przypadkiem podczas wchodzenia do domu. Westchnęłam cicho podczas poprawiania swoich włosów, które nie dawno delikatnie ścięłam, więc o wiele łatwiej nad nimi panowałam.

Zastanawiałam się wiele razy do czego do wszystko zmierza. Moje życie, moje poczynania, marzenia, myśli. Nigdy nie doszłam do ostatecznego wniosku. Zajmowałam się dziećmi koleżanki mamy, spotkałam jej kolejnego dzieciaka, więc także miałam kolejnego wroga. Moimi przyjaciółmi były koty, chodziłam do liceum i dość dobrze się uczyłam. Nie mogłam narzekać. Jednak cały czas podczas tej krótkiej historii czegoś mi brakowała. Czegoś, co całkowicie zmieniłoby moje podejście do życia i ludzi. Co jest w każdej nudnej książce, lecz każdy zapomina o tym w realu.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Where stories live. Discover now