Rozdział 12 " Czy nie miałam traktować go jak najgorszego wroga ? "

8.1K 299 242
                                    

- Nicole, dlaczego twoja wychowawczyni wczoraj dzwoniła do mnie z pretensjami ? Podobno uderzyłaś swojego kolegę w kroczę, wykrzykując, że jeśli się od ciebie nie odczepi, to...

Mama skrzywiła się, niezdolna do wypowiedzenia dalszych słów. Za to ja ochoczo mogłam powiedzieć nawet co było dalej.

- Urwę mu jaja - wzruszyłam ramionami, przełykając ostatnią łyżkę płatków z jogurtem i owocami. - I po pierwsze nie jest moim kolegą, tylko zwykłym debilem, którego pielęgniarki upuściły po porodzie na ziemię, a po drugie jeśli nie da mi spokoju, to jego jaja zawisną przed naszym domem nad tabliczką z napisem Tak kończą chłopaki, którzy nie dawali Nicole pierdolonej Rossi spokoju.

- Nicole ! - krzyknęła zła moimi słowami. Odłożyłam miskę do zlewu i spojrzałam na nią, jakby nic się nie stało. - Nie możesz po prostu z nim porozmawiać i powiedzieć mu, żeby dał ci po prostu spokój ? Rozmowa to najlepsza opcja.

- Mamo on jest głuchy.

Usiadłam na stołku naprzeciwko niej, zakładając ręce na piersi. Mama poprawiła swoje włosy, wzdychając cicho na to co powiedziałam. Ona chyba naprawdę nie wierzyła moim słowom. Owszem zrobiłam to. Uderzyłam Jasper'a w krocze, bo ten od rana nie dawał mi żyć i ciągle chciał mnie ośmieszyć. Nadęty chłopaczek chciał się przypodobać Daphne. W końcu, gdy zbliżył się do mnie na wystarczającą odległość i ja postanowiłam się trochę zabawić. Udawałam, że dałam mu się poderwać, a w ostateczności uderzyłam go w klejnoty przed prawie całą szkołą. Satysfakcja po tym czynie naprawdę była ogromna, a śmiechy innych ludzi dodawały mi naprawdę dużo siły do dalszego działania. Wykrzyczałam mu kilka słów za dużo, to prawda.

Ale czy żałowałam ? Ani trochę. Obraził mnie, chcąc się mną perfidnie zabawić i ośmieszyć mnie przed całym miastem, iż pieprzony Jasper Smith poderwał, a następnie ośmieszył Nicole Rossi, jedyną dziewczynę w szkole, która nie pochodziła z Ameryki i miała inny kolor skóry od innych. Ale śmieszne.

Śmieszny był jego jęk, gdy złapał się ze miejsce uderzenia i poległ na ziemię jak długi.

- Nicole, nie możesz tak mówić. - odparła, upijając łyk porannej kawy, którą zwykle rano piła.

- Nie no, mamo, ale serio. On jest głuchy, ma aparat słuchowy, dzięki któremu słyszy. - uśmiechnęłam się pod nosem na jej zmieszaną minę po tych słowach. - Ale spokojnie wyłączyłam go, gdy przyszła dyrektorka, żeby nas ukarać. Wiesz jak fajnie było, gdy nie zauważył, że to dyrektorka do niego mówi, a nie ja i nazwał ją głupią szmatą ?

- Niki - pokręciła głową z uśmiechem, który tak rzadko u niej widziałam. Uśmiech mojej prawdziwej mamy, która śmiała się niegdyś codziennie, gdy była z tatą. Z człowiekiem, którego kochała.

Mama była człowiekiem potrzebującym drugiej połówki, by żyć. Chciała mieć kogoś przy sobie, kto mógłby dać jej szczęście, uznanie, uczucia. Jej stare życie. Po stracie swojego ukochanego męża totalnie się załamała. Płakała całe dnie w poduszkę, nie chciała wychodzić z pokoju. Mało jadła, a wręcz w ogóle. Cały czas wykonywała jedną i tę samą rutynę, której pilnowałam czternastoletnia ja martwiąca się nie o siebie, a o mamę. Już wtedy czułam się winna temu wszystkiemu i nikt nie wybił mi z głowy tego, że to wszystko przeze mnie. Ja zajmowałam się wszystkim, a mną nikt. Też płakałam, lecz nikt tego nie widział, też nie mogłam przełknąć chociażby kromki chleba dziennie, bo poczucie winy nie dawało mi wykonywać podstawowych czynności, ale nikt nie był tego świadkiem.

Wszyscy przejmowali się sobą, a jedynie głupia ja chciałam ratować każdego człowieka na tej planecie.

- A jak było na randce, mamo ? - zapytałam w końcu, przerywając tym samym niezręczną ciszę. - Z tym doktorkiem ? Umówiłaś się może na kolejną ?

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz