Rozdział 5 "A co oprócz tego będę za to miał"

9.7K 327 308
                                    


- Możesz się w końcu zamknąć, Cade ? Próbuję się skupić, ty nieogarnięty deklu od garnka - Zagroziłam chłopakowi stojącemu obok mnie, lecz nie patrzyłam na niego, a na ciało leżące nieruchomo przede mną. - Żyje ? Ile tak leży ?

- Nie wiem ! - Wrzasnął, zakładając obie ręce na kark. - Byłem najebany i on też. Obrażał Li, a wiesz, że jestem w niej zabujany od pieprzonego roku, a w dodatku narwany. Uderzyłem go z sierpowego w mordę i dobiłem do ziemi kijem !

- Tak ! Typie, ty bierzesz udział w nielegalnych walkach, a on wygląda, jakby matka głodziła go przez tydzień ! - krzyknęłam ostro zdenerwowana. - Jak mogłeś rzucać się na typa z łapami, chcesz skończyć w więzieniu za zabójstwo ?

Tym razem już na niego patrzyłam. Na wielkiego pod każdym względem chłopaka, który w rzeczywistości był miękką kluchą. Chyba trochę przesadziłam z faktem, że nie mam żadnych znajomych. Odkąd nie byłam dobrą wychowanką rodziców, a w szczególności matki, zadawałam się w pewnymi ludźmi, od których zawsze mnie odciągano. Ludzie spod ciemnej gwiazdy, którym życie nieźle dokopało. Z tym, że nikt nie wie o moim nocnych wypadach, też minimalnie skłamałam. Cade Cooper wiedział o prawie każdym moim wypadzie, a w niektórych nawet mi pomagał. Cade był tym typem, z którym nikt nie chciał zadzierać. Ale oczywiście ja kilka lat temu musiałam zwyzywać go od palantów i zacząć go kopać, ponieważ wylał na mnie kubek piwa. Od tego momentu zaczął traktować mnie jak swoją młodszą siostrę, a ja go jak starszego brata, którego nigdy nie miałam.

Tego dnia miał na sobie uwaloną żółtą koszulkę i czarne szorty. Miał prawie czarne włosy i niebieskie oczy, które kolorem przypominały mi ocean podczas burzy. Nie mówiłam mu tego nigdy, ale Cade był cholernie gorący, nawet ze swoim metrem dziewięćdziesiąt, przez co sięgałam mu do piersi. Odkąd pamiętam miał cholerny respekt w całym mieście przez nielegalne walki, które praktycznie zawsze wygrywał. Przegrał jedynie jedną walkę na całe dwadzieścia dwa.

- Nie chciałem, okej ? Poniosło mnie, bo chciałem obronić Lily - Odetchnęłam głośno na jego słowa. - Pomożesz mi coś z nim zrobić, Nicole ? Proszę, ty się lepiej znasz na tym czy ktoś żyje czy nie.

- Stawiasz mi za to jedną paczkę - wskazałam na niego palcem, a później nachyliłam się ku mężczyźnie.

Pieprzony Thomas Smith. Najstarszy syn państwa Smith i brat Daphne. Cholera, gorzej nie mogłam trafić. Przyłożyłam dwa palce wpierw do jego szyi, a później do nadgarstka, w celu sprawdzenia czy trzeba kopać dół, czy też wymyślać plan na odwiezienie go do domu. To drugie było o wiele trudniejsze od pierwszego. I niestety sprawdziło się to drugie.

- Żyje, niestety - powiedziałam nareszcie, na co usłyszałam głośne odetchnięcie pełne ulgi - Zrobimy tak. Podjedziesz tutaj samochodem, zapakujemy go na pakę i wyrzucimy pod domem.

- Jak chcesz to zrobić ? Wiesz ile tam będzie kamer, złapią nas i pomyślą, że nie żyje.

- A gówno mnie obchodzi ta pojebana rodzinka. Najchętniej spaliłabym im tę chatę od siedmiu boleści. - odpowiedziałam, wstając z klęczek i otrzepując się z ziemi. Spojrzałam też na Cade'a stojącego w miejscu. - Na co czekasz ? Samolotem ci samochodu nie przywiozą. Ruchy, narwańcu.

Zaczął biec w stronę drogi, gdy ja rozglądałam się po tym cholernym pustkowiu, na którym cudem się znalazłam o trzeciej w nocy. Totalne jedno wielkie zadupie bez życia z samymi dennymi drzewami żółknącymi na jesień czekającą już za rogiem, krzaczkami, jakimś jeziorem i trawskiem, w którym stałam ja i zaraz obok mnie leżał chłopak. Nie chciałabym być w jego skórze, gdy się w końcu obudzi. Popisowy sierpowy Cooper 'a pewnie będzie goił się bardzo, bardzo długo. Wiem po sobie, ponieważ kostka, którą kopałam chłopaka bolała mnie przez kilka dobrych dni. Cade był nie człowiekiem krwi i kości, a robotem z metalu.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Where stories live. Discover now