Rozdział 25 "Myślisz, że Pepsi i Colą da się nawalić?"

3.8K 194 113
                                    

Neil

Zmarszczyłem brwi na słowa Sean'a. Od października studiował prawo, dlatego coraz trudniej było mi jakkolwiek zagiąć go z tej dziedziny. Skubany był dobry, co mogłem mu przyznać bez zająknięcia. Kiwnąłem krótko głową na kolejną nowinę z nowego świata przyjaciela, po czym odwróciłem się w stronę dziewczyn, które wysunęły się na przód. Nicole co jakiś czas uśmiechała się na słowa Eleny, co sprawiło, że sam uniosłem delikatnie kąciki ust ku górze. Cieszyłem się, że w końcu znalazła sobie jakąś koleżankę i nie został jej tylko Cade. Nie tak, że nie lubiłem tego chłopaka, bo naprawdę lubiłem, zwłaszcza gdy pomagał w opiece nad dziećmi, gdy nas nie było w domu. Niekiedy miałem po prostu wrażenie, że może zepsuć nasze plany udawania związku. Nicole zdecydowanie bardziej wolała swojego przyjaciela ode mnie, co pokazywała, gdy wychodziliśmy gdzieś w trójkę, a to mogło doszczętnie nas udupić.

Elena szepnęła coś do ucha Nicole, co sprawiło, że ta odwróciła się w naszą stronę. Jej ciemne loki opadły na jej ramiona, podkreślając jeszcze bardziej brązowe tęczówki okalane długimi czarnymi rzęsami. Wyglądała... Ładnie. Aż sam dziwiłem się, że przyszło mi to tak bezproblemowo, zważając na to, iż jeszcze kilkanaście tygodni temu nie mógłbym chociażby pomyśleć, że ta dziewczyna jest po prostu ładna. Uśmiechnąłem się lekko, na co odpowiedziała mi tym samym i odwróciła się. Na całe szczęście, bo gdyby dalej na mnie patrzyła, to zauważyłaby, jak bardzo powiększyła małym gestem mój uśmiech.

Sean nadal mówił mi rzeczy związane ze swoimi studiami i akademikiem, w którym ciągle dzieją się różne akcje, gdy nagle przerwał, a jego głowa wystrzeliła na przód. Parsknąłem śmiechem, wkładając dłonie do kieszeni spodni. Pieprzony pantoflarz.

- Sin?- Głos Eleny sprawił, że ten lekko uśmiechnął się pod nosem. A może chodziło jednak o przeziwsko, jakim go nazwała? - Idziemy do pana Smith'a, prawda?

- Sama chciałaś go odwiedzić, El... Idziemy więc do niego - odpowiedział, jakby nie wiedział o co jej chodziło. Brunetka odwróciła się w stronę swojej towarzyszki i bez użycia głosu podała jej jakąś informację.

- Dzięki, kocham cię! - krzyknęła, po czym zaczęła biec w nieznaną nikomu, prócz sobie stronę, a Nicole zrobiła dokładnie to samo.

Normalnie nie miałbym nic przeciwko temu. W końcu nie miałem praw, by zabraniać jej oddzielić się od naszej grupy z dziewczyną, która doskonale znała to miasto i wiedziałem, że nigdy by się nie zgubiła. Przeraziło mnie bardziej to, że podczas jej biegu nie patrzyła w ogóle pod nogi, a w tym samym momencie ja spojrzałem na jej rozwiązane sznurówki. Chciałem mieć zdrową dziewczynę bez zadrapań, przez które mogłaby zejść z tego świata. W końcu musieliśmy udawać. I właśnie ta myśl przekonała mnie do tego, by odważyć się zwrócić jej w nieoczywisty nikomu sposób uwagę.

- Nicole! - zawołałem, jednak nie na tyle głośno, by mój głos rozniósł się na pół miasta. Nie byłem moim ojcem, który potrafił krzyczeć na cały głos, ponieważ jego syn ubrudził sobie koszulkę kawałkiem czekolady.

Dziewczyna natychmiast zatrzymała się, a następnie powoli odwróciła się w moją stronę. Odetchnąłem z ulgą, mając nadzieję, iż nikt nie zauważył tego czynu. Pokręciłem z niezrozumieniem głową, chcąc wyglądać na kogoś, kto nie rozumie dlaczego jego dziewczyna ucieka od niego z nową koleżanką, a nie na kogoś kto zatrzymał ją tylko dlatego, żeby nic sobie nie zrobiła wywracając się, lecz nie chciał się do tego przyznać przez powalony głos w głowie. Nicole z uśmiechem wzruszyła ramionami, dając mi ewidentny znak, że również nie ma pojęcia o co chodzi dziewczynie mojego przyjaciela, lecz nie widzi w tym niczego podejrzanego, więc podoba jej się to. Podobało jej się to, gdzie się znajdowała. Podobało to jak się zachowywała, a więc i mnie udzielił się jej dobry humor. Odpowiedziałem jej tym samym.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Where stories live. Discover now