Rozdział 18 " Nic nie było prawdziwe "

7.7K 261 219
                                    

- Jak było na dalszej części kolacji ?

Złapałam za dość cienki pokryty rdzą szczebel, a następnie położyłam na niego jedną nogę, później kolejne, robiąc tym samym miejsce chłopakowi, który wspinał się za mną. Usłyszałam za sobą ciche parsknięcie, które uświadomiło mi najgorsze. Moja rodzina po moim wyjściu nie dawała mu żyć.

- Spędziłem tam jedynie dziesięć minut, po których wyszedłem, by sprawdzić co u ciebie. Chyba zachowałem się dobrze jak na chłopaka. - pozory. Zrobił to tylko dla pozorów. Niby wiedziałam, a jednak miałam minimalną nadzieję, że choć minimalnie go obchodziłam.

Ale obchodziłam go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Byliśmy jedynie znajomymi udającymi parę zakochanych w sobie osób. Nic nie znaczącymi dla siebie ludźmi, którzy wchodzili razem na dach budynku, by pooglądać sobie zjawiska astronomiczne. Co za ironia losu. Zatrzymałam się na chwilę, czując delikatny ból w prawej dłoni od zaciskania jej na metalu. Na moment opuściłam ją wzdłuż ciała, przytrzymując się jedynie lewą dłonią. Spojrzałam w dół. Byliśmy już strasznie wysoko i upadek naprawdę mógłby nas zabić. Człowiek przechodzący chodnikiem był jedynie malutkim ludzikiem. Zamknęłam powieki, oddychając głęboko. Nigdy nie miałam lęku wysokości, lecz zawsze na tak ogromnych zabudowaniach obawiałam się upadku, a to jak rzeczy z pozoru wielkie na małych wysokościach, stawały się malutkie przerażało mnie.

Pokręciłam energicznie głową oraz szybko powróciłam do poprzedniej czynności. Na moje oko zostało mi jeszcze około pięćdziesięciu szczebelków w górę. Budynek naprawdę był wysoki, a widoki z niego były jeszcze lepsze. Jedyne czego zawsze nienawidziłam było schodzenie z niego. Zwłaszcza w zimę, gdy stopnie były cholernie śliskie i jeden raz spadłam z prawie trzech metrów na oblodzony chodnik. Przed tydzień bolało mnie całe ciało, ale dziękowałam wszystkim na ziemi i nie, że skończyło to się jedynie siniakami. I upadkiem jedynie z trzech metrów.

- Później na zewnątrz wyszła Rita i powiedziała mi gdzie cię znajdę. Pojechałem na cmentarz, ale nie znalazłem cię tam, co było dość dziwne. Gdzie byłaś ?

- A byłam na kawce u Joe Biden'a, a co ? Zazdrościsz leszczu.

Byłam wręcz pewna, że wraz z melodyjnym śmiechem pokręcił niedowierzająco głową na moje słowa wypowiadzenie oczywiście z ironią i żartem, by rozluźnić trochę atmosferę.

- Nie powinnaś chodzić o tej porze sama. Jest noc, różne osoby chodzą po mieście. A w dodatku ten podpalacz... Naprawdę dziwię się mieszkańcom, że podchodzą do tego tak spokojnie. Przecież mogą być następni. To jakiś niezrównoważony psychicznie facet. - odparł z wyraźną odrazą w głosie. Zacisnęłam mocniej szczęki, jakby z automatu.

Nienawidziłam tego, że zawsze każdy nazywał kryminalistów facetami, jakby tylko oni byli zdolni do takich czynów. Jakby kobiety były za słabe do posiadania broni, do podpaleń i niszczenia ludziom życia. Zawsze w takich sytuacjach miałam ochotę się wciąć i dodać coś od siebie, lecz od razu by mnie to zdradziło, a miałam pozostać anonimowa. Myers nigdy nie miał określonej płci. Stworzyłam jego postać przez ulubiony horror taty, nosiłam jego kurtkę. Wszystko to było na cześć ojca, który nienawidził umniejszania kobiet. Uważał, że powinny być traktowane na równi z mężczyznami, dostawać te same wynagrodzenia oraz takie same ułatwienia. Nic nie było w moim działaniu bez powodu. Wszystko miało jakieś ukryte dno, o którym wiedziałam jedynie ja sama.

- A skąd wiesz, że to facet ? Nikt nigdy nie zidentyfikował dokładnej płci podpalacza. I skąd wiesz, że podpala, bo lubi ? To zbyt pochopne oskarżenia. - ugryzłam się w języku w ostateczności. Mówiłam zdecydowanie za dużo. - Interesuję się tą sprawą i myślę, że to nie przypadkowe osoby kończą z podpalonym samochodem czy altanką. - dodałam po chwili, by odsunąć od siebie jakiekolwiek podejrzenia chłopaka.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Where stories live. Discover now