Rozdział 28 " Bo kto ma być ze sobą będzie nawet za kilka lat"

2.9K 164 28
                                    

Do Portland wróciliśmy tak jak planowaliśmy, dzień później. Gdy wróciłam do domu okazało się, że nie ma już w nim nikogo z mojej rodziny, a mama przesiadywała sama nad książką. Pomimo chwili wytchnienia i też w niektórych momentach nie, cieszyłam się,  iż wróciłam do domu. Tęskniłam za zapachem pomieszczeń, trochę zimniejszym klimatem na zewnątrz, a przede wszystkim za własnym łóżkiem. Przez tydzień po powrocie codziennie spotykałam się z Neil'em, który odwoził i odbierał mnie spod szkoły, czym wywołałam niemałą burzę mózgów wśród uczniów. Jak w końcu taka osoba jak ja codziennie mogła być odbierana przez kogoś tak bogatego i szanowanego, a w dodatku ten ktoś na przywitanie całował ją za każdym razem prosto w usta, uśmiechając się jak skończony idiota.

Nie przeszkadzało mi to. Kochałam nasze przywitania i to, że w końcu nie ukrywałam się z tym, iż nie byliśmy jedynie udawaną parą, która całuje się z musu. Tak naprawdę ten tydzień stał się moim ulubionym, odkąd tylko pamiętałam. Ja i Neil nie rozstawaliśmy się na całe dnie, prócz nocy. Nic już nie mogło tego zmienić, co ogromnie radowało zarówno panią Isabel, jak i moją mamę. Opiekowałam się cały czas chłopakami i Emily, pocieszając przy tym małego Nicholasa, który przez ten tydzień narzekał na wyjazd Sofii. Nie widziałam w życiu nic słodszego od tego. Jedyne co zmieniliśmy w naszej rutynie, to to, że nie szłam od razu do domu po skończonej pracy. Siedziałam u Neil'a, narzekając na wszystko co działo się w szkole i co mnie w niej irytowało.

Tamtego dnia, gdy wszystko miało się zepsuć i zarazem naprawić również siedziałam u niego na kanapie, wtulona w jego ciało, jakby świat miał nie istnieć. Znowu opowiadałam mu o życiu i tym, że Daphne zaczęła naśladować mój styl ubioru i zachowanie, myśląc, iż przez to przyciągnie do siebie kogoś takiego jak Neil. Śmieszyło mnie to ogromnie.

- Śmieszy mnie jej zachowanie. Od początku szkoły dręczyła mnie jak cholera, a teraz nawet chce być dla mnie miła - parsknęłam z kpiną, gdy w tym samym czasie chłopak puścił kosmyk moich kręconych włosów. - A wiesz, że...?

Dźwięk telefonu chłopaka przerwał moją paplaninę. Neil zmarszczył brwi, a następnie z niechęcią sięgnął po telefon, leżący na stoliku nocnym. Przyłożył smartfona do ucha, wsłuchując się w wypowiadany głos, którego niestety nie było dane mi usłyszeć.

- Tak, rozumiem. Nie, nie ma problemu. Do widzenia. - rozłączył się z niepodobnym do siebie uśmiechem. Nie wyrażał on ani szczęścia ani zawodu. Był po prostu nijaki.

Jakby nie dowierzał w to co właśnie usłyszał, ale spodziewał się tego. Chciałam go o to zapytać, lecz uprzedził mnie w tym.

- Dzwonili z uczelni. Ojciec przestał opłacać moje studia. Jeśli nie wpłacę opłaty za kolejny miesiąc, to wyrzucą mnie. - zaśmiał się, gdy ja nie rozumiałam co go tak bawi. Przecież grozili mu utratą możliwości nauki na dobrym uniwersytecie.

Mógł skończyć bez wykształcenia i ze skończoną karierą, której przecież chciał. Od zawsze mówił, iż chce w przyszłości zarabiać dużo, żeby mógł w spokoju pozwolić na wszystko swojej rodzinie i dać młodszemu rodzeństwu start lepszy, niż taki, który dostał on.

- Nie martwi cię to?

Odwrócił się w moją stronę z tym głupkowatym uśmiechem, po czym pocałował mnie prosto w usta, nie odsuwając się przez dobre kilkanaście sekund. Lecz kiedy był zmuszony to zrobić, to ponownie mnie pocałował, zupełnie, jakby nie przejmował się niczym innym. I nie wiem jakim cudem mnie również przelał się jego dobry humor pomimo tak fatalnych wieści.

- Nie, bo to tylko głupia zagrywka ze strony ojca, żeby nas rozdzielić. Głupiec nie wie, że sam mam dużo pieniędzy i spokojnie opłacę sobie studia do końca roku.

Zaczynałam rozumieć. Ojciec przestał płacić za jego studia za uderzenie go prosto w twarz i za to, że wolał mnie od jego nakazów i robienia wszystkiego co on sobie zażyczył, lecz nie wziął pod uwagi niezależności jaką posiadał Neil. To, że przez lata oszczędzał każdego dolara, których uzbierała się spora ilość na jego koncie bankowym. Spojrzał w moje oczy. W zielonych oczach widziałam radość, niebywałe szczęście, uwielbienie i... Miłość. To było całe podsumowanie wszystkiego co spotkało nas w tym można powiedzieć krótkim czasie. Miłość.

- Wiesz, że cię kocham i nigdy cię nie zostawię, prawda? - spytał, na co nachyliłam się nad nim i złożyłam krótki pocałunek w nos. Nie spodobało mu się to i już po chwili ponownie przyparł do moich ust, nie mogąc nacieszyć się tego, że mógł w końcu robić to jako mój chłopak.

Pierwszy i ostatni. Jedyny

- Wiem, bo też cię kocham i nie pozwolę ci uciec, bo cię podpalę.

Oboje zaśmialiśmy się w tym samym czasie. Bo można by rzecz robiliśmy wszystko w tym samym czasie. Jednakowo. Jak bratnie dusze, którymi przecież od zawsze byliśmy.

Bo kto ma być ze sobą będzie nawet za kilka lat.

***

Rozdział krótki, ale wiecie co? Po tak długim czasie należy nam się chwila wytchnienia. Do zobaczenia na sam koniec.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Where stories live. Discover now