Rozdział 10 " Siła"

7.7K 273 207
                                    

Kilka następnych dni minęło mi w naprawdę dobrej atmosferze. Zapomniałam totalnie o problemach w szkole i o nadchodzących urodzinach taty - kolejnych, kiedy nie było go obok. Nie zostałam także zabita, co było chyba największym osiągnięciem, biorąc pod uwagę to co zobaczyłam prawie już tydzień temu.

Przeżyłam te kilka dni myśląc jak potoczy się moje dalsze życie, aż w końcu dotarłam do wniosku, iż nie warto się starać o przyszłość, skoro i tak nie jest nic zależne od nas, a od wszystkich czynników wpływających na nasze życie, prócz nas. Bez pieniędzy przecież zginiemy, bo nie będziemy mogli kupować jedzenia i podstawowych rzeczy potrzebnych do przetrwania. Bez dwóch nóg, dwóch rąk i bez ogólnej pełnej sprawności da się przeżyć, jednakże musimy mieć przy sobie kogoś lub coś, co ułatwi nam życie jako osoba niepełnosprawna. Jeśli miałam zginąć, to i tak bym zginęła przez pewne czynniki zewnętrzne, które zwykle wpływają na życie bardziej od samego człowieka.

- Nicole, mogłabym poprosić cię, byś została z godzinę lub dwie dłużej z dziećmi ? Mam dzisiaj ważne spotkanie i muszę na nim być do późna- wzruszyłam ramionami na słowa pani Morgan. Nie sprawiało mi to większego problemu, więc dlaczego nie ?

I tak był najgorszy dzień tygodnia zwany poniedziałkiem, więc nic nie mogło pogorszyć mojego samopoczucia.

- Jasne, nie ma problemu. - odparłam spokojnym głosem z delikatnym uśmiechem.

Kobieta jedynie delikatnie uniosła kącik ust do góry z wdzięcznością, a następnie pożegnała się i wyszła, zostawiając po sobie jedynie słodki zapach swoich perfum, których używała odkąd tylko pamiętałam. Natychmiast odwróciłam się do piątki rozrabiaków, którzy siedzieli na kanapie ułożeni od najstarszego do najmłodszego. Nicholas, Cassian, Nathaniel, Axel, Emily. Cała piątka małych Sullivan'ów którymi opiekowałam się już od tak dawna, a nie znałam ich prawdziwych tożsamości. To dlatego pani Isabel nie pozwalała mi z nimi gdziekolwiek wychodzić, gdzie należało podać ich tożsamości. Nie chciała się przyznać, iż miała cokolwiek do czynienia z tym okrutnym człowiekiem.

Nie chciała przyznać, że ma z nim dzieci. I to całą szóstkę. Ogromna rodzinka.

- Wiecie, że wasz starszy brat ma dzisiaj urodziny ? - spytałam ich, na co spojrzeli na siebie z wielkimi oczami, a później znowu przenieśli spojrzenia na mnie. Maluchów akurat w pełni rozumiałam. Sama zapomniałam o urodzinach bliskich w ich wieku. - Z waszych min wnioskuję, że nie wiecie o co chodzi, prawda ? Spoko, ja rozumiem. Dlatego proponuję mały kompromis.

- Jaki ? - czworaczki zadali pytanie w jednakowym czasie, co brzmiało, jakby odezwała się cała klasa dzieciaków, a nie jedynie czwórka maluchów.

- Przez najbliższą godzinę będziecie siedzieć cicho w swoim pokoju i robić mu jakieś kartki czy inne rzeczy, które przyjdą wam do głowy, a ja w tym czasie posprzątam za was zabawki rozwalone po całym pokoju, jak w jakiejś bawialni. - Zaśmiałam się sztywno, by nie dać po sobie poznać jak bardzo nie podobał mi się ten pomysł. Sprzątanie zabawek, to nie była moja ulubiona czynność podczas dnia. - Zgoda ?

- Pytasz lelenia czy lucha sarne ? - Moje oczy mimowolnie rozszerzyły się do rozmiarów piłek pingpongowych. Te oto wspaniałe słowa, które wypowiedziałam jedyny raz w towarzystwie Neil'a, wypadły z ust słodziutkiej blondynki o imieniu Emily.

Dziewczynka rozejrzała się po twarzach swoich braci, a później zerknęła na mnie, nie wiedząc co takiego złego powiedziała, że wszyscy się na nią patrzyli.

- Skąd znasz takie słowa, Em ? - zadałam jej pytanie, klękając przed jej drobnym ciałem. Wzruszyła jedynie ramionami..

- Ni ta mówi.

Our Little Destiny Among Shooting Stars  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz